Nowe normy od 2025 r. Możemy pożegnać diesle
W Komisji Europejskiej wciąż toczy się dyskusja na temat tego, jak ma wyglądać norma emisyjna Euro 7 dla samochodów. Ma ona obowiązywać od 2025 r., a branża walczy o przedłużenie życia spalinowej motoryzacji. Ekolobbyści starają się postawić na swoim i uważają, że obecne ustalenia to kpina.
11.11.2022 | aktual.: 14.03.2023 10:27
Nim zacznie obowiązywać zakaz rejestrowania aut spalinowych, który może, ale też nie musi być wprowadzony od 2035 roku, spalinową motoryzację czeka jeszcze prawdziwa gehenna. Wyśrubowane normy emisyjne zmuszają producentów do maksymalnej komplikacji silników i układów wydechowych, a także zaprzestania produkcji ekonomicznych aut miejskich na rzecz paliwożernych, ale hybrydowych SUV-ów.
Miało być strasznie, jest nie najgorzej
Początkowo straszono, że pierwotne założenia normy Euro 7 to praktycznie całkowite wyeliminowanie silników Diesla i ogromne trudności w utrzymaniu napędu benzynowego bez układu hybrydowego. Jednak ostatnie dyskusje przyniosły pewien kompromis. Co prawda nadal będzie trudno, a z rynku znikną kolejne ekonomiczne samochody miejskie i subkompaktowe, ale zarówno benzyniaki, jak i diesle zostaną przy życiu.
Najtrudniejszym zadaniem będzie obniżenie emisji NOx o 35 proc. I właściwy poziom emisji ma zostać utrzymany przez 10 lat od sprzedaży samochodu i 200 tys. km przebiegu. Obecnie obowiązujące Euro 6 wymaga utrzymania norm emisyjnych przez 5 lat i 100 tys. km.
O ile silniki benzynowe jakoś to zniosą – mówi się nawet o niewielkich kosztach dodatkowych (od 90 do 300 euro na pojazd) – o tyle diesle raczej mocno podrożeją, by zmieścić się w normach. Ewentualnym rozwiązaniem będą bardziej zaawansowane układy typu mild hybrid, które w większym stopniu będą wspomagały jazdę z wyłączonym silnikiem. Jakby tego było mało, emisja spalin ma być monitorowana, a w razie usterki ma zostać wysłana na ten temat informacja.
Dodatkowe założenia Euro 7 dotyczą już nie tylko spalin, ale też stawiają wymogi co do emisji gazów z hamulców. Pyłki generowane w czasie hamowania też zatruwają środowisko.
Co interesujące, auta elektryczne też będą musiały spełniać nowe standardy. Jeszcze bliżej nieokreślone, ale mają one dotyczyć trwałości akumulatorów. Nie może być bowiem tak, że samochód po kilku latach będzie miał niesprawny akumulator, do którego produkcji wykorzystuje się rzadkie pierwiastki. Warto też pamiętać, że UE zakłada procentowo duży odzysk tych pierwiastków z utylizowanych pojazdów do produkcji nowych.