Nie tylko wołga i maluch - 7 nieoczywistych aut z bloku wschodniego, które nie każdy zna
Wspominając motoryzację bloku wschodniego pamiętamy głównie o popularnych modelach pokroju Fiata 126p, Poloneza, Łady 2107 czy Yugo Koral. Nie można jednak zapominać także o bardziej niszowych konstrukcjach. Znajdziecie je w poniższym tekście.
16.01.2022 | aktual.: 14.03.2023 13:40
Aro 10
Rumuńska terenówka z lat 80. funkcjonowała w cieniu większego brata, jakim był model 24. Krótkie nadwozie mierzące tylko 3827 mm długości i stosunkowo niska masa własna oscylująca w granicach 1100 kg sprawiały, że dziesiątce było bliżej do japońskich niż europejskich konstrukcji z tamtych czasów.
Co ciekawe, budżetowy charakter nie oznaczał słabych właściwości w terenie. Ramowa konstrukcja, napęd na 4 koła z przednią osią dołączaną dźwignią i wytrzymałe zawieszenie, w najsłabszych wersjach nie współgrały jednak z napędem. 54 KM z benzynowego 1.3 to stanowczo zbyt mało. Na szczęście były też odmiany z dieslami 1.9 pożyczonymi od Renault, zapewniające 92 KM w topowym wcieleniu.
Dacia 1410 Sport
Pozostając przy Rumunii, nie sposób nie wspomnieć o Dacii 1410 Sport, która była 2-drzwiową, sportowo nacechowaną odmianą popularnego sedana. Wyróżniała się nie tylko brakiem tylnych drzwi i niżej poprowadzoną linią dachu, ale także zmienioną stylistyką przedniej i tylnej części nadwozia.
Już w momencie debiutu, w 1982 roku nie było to auto przesadnie nowoczesne. Co więcej, benzynowe 1.3 o mocy 54 KM pozwalało jedynie marzyć o sportowych osiągach. Trzeba jednak przyznać, że prezentowało się nad wyraz atrakcyjnie, pozwalając wyróżnić się z tłumu nudnych konkurentów.
Łada Oka
Oka to rosyjski odpowiednik Kei Cara. Wyjątkowo mały, wyjątkowo lekki i napędzany słabiutkimi silniczkami. Sowiecka interpretacja typowo miejskiego pojazdu, stworzona u schyłku Związku Radzieckiego. Koncepcja, która zadebiutowała w 1988 roku okazała się jednak na tyle udana, że kontynuowano ją przez kolejne 20 lat.
Podobno, pierwotnie pod maskę Oki miał trafić silnik z malucha. Ostatecznie jednak Rosjanie opracowali własną konstrukcję o pojemności 650 cm3 i mocy 30 KM. Pozwalała ona osiągać setkę w 30 sekund i rozpędzać się do 120 km/h. Ostatnie wcielenia były jednak znacznie mocniejsze, bo aż 53-konne. Co ciekawe, w międzyczasie powstał nawet elektryczny koncept z zasięgiem do 100 km.
Melkus RS 1000
Supersamochód z NRD - tak w skrócie można opisać coupe z unoszonymi do góry drzwiami. Nadwozie wykonane z kompozytów równie dobrze mogłoby gościć w katalogach Ferrari czy Lamborghini. Niestety skrywało smutną prawdę.
Melkus RS 1000 zaprezentowany w 1970 roku bazował bowiem na podzespołach Wartburga 353. Silnik, 3-cylindrowy dwusów, również pochodził z Wartburga. Dzięki gaźnikom zapożyczonym z motocykli MZ generował 70 KM, a w wyścigowej wersji 100 KM. Nadal jednak nie były to wartości godne samochodu sportowego. Ostatni ze 101 stworzonych egzemplarzy opuścił drezdeńską manufakturę w 1979 roku.
Škoda 110R
110 R jest kolejnym dowodem na to, że socjalistyczni producenci robili co mogli, by nieco urozmaicić motoryzacyjną nijakość i szarzyznę. Model pokazany z 1970 roku spotkał się z ciepłym przyjęciem szczególnie młodszych klientów. Jak jednak nietrudno się domyślić, tylny napęd i dynamicznie wystylizowane nadwozie coupe nie szły w parze z oszałamiającymi osiągami.
Škoda skorzystała z benzynowego silnika 1.1, który generował niecałe 62 KM, co w połączeniu z 4-biegową skrzynią manualną pozwalało osiągać setkę w długie 18 sekund. Warto jednak wspomnieć, że na bazie 110 R powstały imponujące rajdówki, wyposażone w najostrzejszych wersjach w dwulitrówkę generującą do 250 KM.
Wartburg 311 Cabrio
Wyjątkowo stylowy, a przy tym pozbawiony dachu. Wartburg 311 niezależnie od wersji nadwozia był naprawdę ładnym samochodem, który, przynajmniej w kwestii wyglądu, nie miał się czego wstydzić na tle zachodniej konkurencji. Pewnie dlatego sporo egzemplarzy trafiło nawet do USA.
Ciekawe tylko jak tamtejsi klienci przyzwyczajeni do potężnych silników zapatrywali się na dwusuwowe, kopcące 0,9 litra, które krzesało zaledwie 37 KM i osiągało maksymalnie 115 km/h. O wichurze we włosach nie było więc mowy. Z takim designem z pewnością jednak można było wyróżnić się z tłumu.
Tatra T613
Trudno uwierzyć, że ten samochód naprawdę powstał. Luksusowa limuzyna z niezłym wyposażeniem i potężnym silnikiem V8 to zdecydowane zaprzeczenie motoryzacji bloku wschodniego. Debiutowała w 1975 roku, stając w jednym rzędzie z zachodnią konkurencją. Zarówno pod względem stylistyki jak i rozwiązań technicznych.
Dość powiedzieć, że źródłem napędu była 3,5-litrówka o mocy 165 KM, która pozwalała osiągać 200 km/h. Co jednak ciekawe, zamontowano ją... za tylną kanapą. W bogatszych wersjach nie brakowało elektryki, klimatyzacji, dobrego systemu audio a nawet automatycznej skrzyni dostępnej w opcji. Był to na tyle cywilizowany pojazd, że po modernizacjach przetrwał aż do 1996 roku. Do dziś uchodzi za jedną z najciekawszych konstrukcji w historii czeskiej motoryzacji.