Najmniejszy z aferowiczów - Volkswagen up! move up!

Najmniejszy z aferowiczów - Volkswagen up! move up!
Paweł Kurpeta

21.11.2015 13:36, aktual.: 02.10.2022 09:05

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Felieton, związany z kolejnym pretendentem do tytułu Mistera Mostu Poniatowskiego :).

Bez wątpienia, wszyscy lubimy małe rzeczy. Nawet najbardziej męski, kanadyjski drwal rozczula się, kiedy na swojej internetowej tablicy zobaczy malutkie, przewracające się kotki. Najbardziej restrykcyjny dietetyk łamie swoje zasady, jeśli na stole ujrzy talerzyk z ciasteczkami. Małe rzeczy wydają nam się gustowniejsze, ładniejsze, a także bardziej poręczne. Lubimy, kiedy nasz nowy telefon mieści nam się w kieszeni, a butelka soku nie zmusza nas do wyrzucenia wszystkich rzeczy z plecaka. Nabywając nową szafę do swojego domu, chcecie, aby zmieściły się w niej wszystkie niepotrzebne przedmioty i ubrania, kosztem jak najmniejszego miejsca, ale jak jest z samochodami?

W Ameryce, Azji, użytkownicy samochodów wymagają dużej ilości z przodu, jak i z tyłu. Te rejony świata od zawsze zmagają się z manią wielkości, a poza tym przeciętny Amerykanin jest większy od Fiata Pandy. Co do Bliskiego Wschodu, ten fakt jest równie niedorzeczny, niczym parada rudzielców w Holandii. W cywilizowanym świecie jest jednak inaczej. Praktycznie każda Europejska stolica zmaga się z problemem, związanym z przeludnieniem. Trawersowanie Warszawy Range Roverem, nie należy do przyjemnych czynności. Parkowanie, choćby trochę większym samochodem w większości miejsc trwa, od godziny, do trzech, góra czterech dni. Potrzebujemy samochodu, który nie zmusi nas do wydania ostatnich pieniędzy na Orlenie, a jego rozmiary pozwolą na zmieszczenie się pod samymi drzwiami marketu.

Podczas poszukiwań miejskiego samochodu, ciężko pominąć ofertę od Volkswagena. Mówiąc o tej firmie nie sposób, nie wspomnieć o szwindlu firmy zza zachodniej granicy, który niedawno wyszedł na światło dzienne. Osobiście uważam, że każda taka sytuacja odbija się negatywnie na sprzedaży. Na szczęście model o którym mówimy, nie zanieczyści środowiska bardziej, niż pracownik fabryki w Wolfsburgu, po zjedzeniu dodatkowej porcji kiełbasek.

Tego dzieciaczka wyposażono bowiem w jednolitrowy silnik o mocy sześćdziesięciu lub siedemdziesięciu pięciu koni mechanicznych. Każda z tych wersji jest oparta na konstrukcji trzech cylindrów. Co dziwne, dźwięk spod maski nie przypomina huku, jaki wydaje typowy, polski pociąg. Kupując ten samochód, potencjalny nabywca nie myśli raczej o ciasnym pokonywaniu zakrętów, a także długich szybkich prostych, lecz proponowałbym wersję z większą ilością koni mechanicznych. Wnętrze ma poziom finezji, podobny do rozedmy płuc. Pozytywnym akcentem są wygodne i dobrze podtrzymujące nasze fałdy, fotele. Reszta jest już tylko gorsza. Nie podoba mi się regulacja siedziska, w stylu krzesła biurowego, a także brak regulacji położenia pasa bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o przestrzeń, miejsca jest dosyć dla dwóch osób, na tylnej kanapie możemy pomieścić dwóch pasażerów. Wadą jazdy tym samochodem w czwórkę, jest przymusowa utrata dolnych kończyn, przez przynajmniej dwie osoby. Całość przypomina wycieczkę do zoo w godzinach wieczornych, kiedy wszystkie zwierzęta schowały się już do swoich boksów. Jest po prostu nudna. Nie wygląda interesująco, ergonomia materiałów również nie zasługuje na poklask.

Przyjemnym aspektem tego modelu, zdecydowanie jest zużycie paliwa. Samochód sączy paliwo z baku, niczym dystyngowana kobieta wino z kieliszka. Spodobały mi się hamulce, które pracują tak jak powinny, a także układ kierowniczy, który również chodzi szybko i lekko.

Przechodząc do podsumowania i złączenia w całość wszystkich myśli, nadal nie mogę wyrobić sobie zdania na temat tego samochodu. Ten model jest po prostu dobrą maszyną, służącą do przewożenia ludzi lub przedmiotów. Nie ma w sobie nic ciekawego. Nie zostanie na dłużej w pamięci nikogo, kto na niego spojrzy. Jeśli osoba, która mogłaby stać się potencjalnym kupcem tego szkraba, nie łączy żadnych emocji z tym, czym będzie przemierzać kilometry dróg, bez wątpienia przypadnie mu do gustu. Czy kiedykolwiek kupiłbym ten samochód? Zdecydowanie, nie.

Źródło artykułu:WP Autokult