Najciekawsze premiery SEMA 2018. V8 ma się dobrze, elektryki w natarciu
Targi SEMA z każdą kolejną edycją porywały coraz mniej. Rozpoczynająca się w tym roku impreza jest jednak nieco inna. Zestaw premier jest emocjonujący, nawet jeśli niektóre z nich okazują się być samochodami elektrycznymi.
31.10.2018 | aktual.: 14.10.2022 15:00
Tak, naprawdę samochody elektryczne stają się interesujące. Potwierdza to nie tylko pokazany niedawno Jaguar I-Pace, którego test właśnie opublikowaliśmy, ale i pokazany w Las Vegas koncept Chevroleta Camaro eCOPO. Samochody z tej serii (zamawiane przez dealerów w latach 60-tych z systemu Central Office Production Order, stąd nazwa) to przygotowane do wyścigów na ¼ mili konstrukcje, które nie są dopuszczone do ruchu publicznego.
Zamiast jednak tradycyjnego V8 w tym Camaro umieszczono dwa silniki BorgWagner, z których każdy ma 407 niutonometrów. Połączono je z tradycyjną automatyczną przekładnią. Na pokładzie znalazły się też 4 baterie ważące 79 kg każda. Dzięki temu Camaro eCOPO przejeżdża 400 metrów w około 9 sekund w całkowitej ciszy.
Zaskoczyła też ekipa Icon, która w Las Vegas pojawiła się ze spatynowanym Mercurym Coupe z 1949 roku. Tutaj wykorzystano układ z Tesli, który po otwarciu maski imituje klasyczne V8. Załadowanie auta przy użyciu szybkiej ładowarki (gniazdo w miejscu wlewu paliwa lub pod przednią tablicą) trwa 90 minut, a zasięg wynosi nieco ponad 250 kilometrów.
Ale SEMA to nie tylko (może i całe szczęście?) samochody elektryczne. Ringbrothers (po zeszłorocznym zagarnięciu show przy pomocy AMX-a Javelina) zaprezentowali swojego pierwszego "SUV-a”, czyli Chevroleta K5 Blazer. Zacznijmy od tego, że pod maską mamy LS3 generujące 430 KM, wydech Flowmaster, opony BF Goodrich i całkowicie nowe wnętrze z wygodami takimi jak multimedia i klimatyzacja. Jeździłbym.
Jeździłbym też Dodgem Chargerem od SpeedKore. Rok temu ta ekipa pokazała Chargera "Tantrum" z silnikiem z łodzi o mocy 1650 KM. Ten egzemplarz ma już pod maską rozsądne V8 o pojemności 6,2 litra wyciągnięte z Dodge’a Demona i mocy około 1000 KM. Całe nadwozie jest jednak wykonane z włókna węglowego, przez co masa jest niższa niż 1600 kg. Może tylko felgi byłyby do wymiany…
Najwyraźniej 1000-konne Chargery są w modzie, bo taki samochód pojawił się też na stanowisku Mopar. Naczelny tuner FCA zaprezentował bowiem jednostkę Hellefant (hell-piekło, elefant – słoń), która jest do kupienia w lokalnym Wallmarcie. To nie żart – w zestawie znajdziemy też wiązkę czy komputer sterujący.
Z kolei oferta Chevroleta obejmuje już prawie 50 jednostek. W Las Vegas dołączy do nich między innymi LT5 z Corvette ZR1 o mocy 755 KM. Silnik umieszczono w Chevrolecie Chevelle Laguna z 1973 roku. Kryzys naftowy jeszcze nigdy nie wyglądał tak seksownie.
Oczywiście to nie jedyne propozycje z Las Vegas godne uwagi. Toyota zaprezentowała Camry w wydaniu rajdowym, Kia stuningowała nieoferowanego u nas SUV-a Telluride, Ford zasypał hale imprezy SEMA chyba wszystkimi F-150 wyprodukowanymi w ciągu ostatniego miesiąca. Ale w przypadku tych targów, jakość liczy się bardziej niż ilość.