Nürburgring należy do oligarchy z "listy Putina". Władze zastanawiają się, co robić

Nürburgring należy do oligarchy z "listy Putina". Władze zastanawiają się, co robić

Tak, to jedno z "ograniczeń" na tym torze
Tak, to jedno z "ograniczeń" na tym torze
Źródło zdjęć: © fot. Konrad Skura
Mateusz Lubczański
09.03.2022 12:01, aktualizacja: 14.03.2023 13:01

Nad Nürburgringiem, jednym z najstarszych i najważniejszych niemieckich torów wyścigowych, zbierają się ciemne chmury. Należy on bowiem do Rosjan, a dokładniej oligarchy, o którego leki pytał w zwykłej aptece nawet Putin.

Jeszcze w 2012 roku Niemcy mogli odetchnąć z ulgą. Upadły tor wyścigowy Nürburgring został zakupiony przez Rosjan. Spółka NR Holding – a raczej Wiktor Władimirowicz Charitonin (zapisywany też jako Viktor Kharitonin) – przejęła gigantyczny teren, a tylko jeden procent udziałów w obiekcie należał do lokalnej firmy Getspeed. Gigantyczny obiekt przestał być niemieckim problemem.

Nürburgring jest jedynym takim torem wyścigowym na świecie. Ma nieco ponad 20 km długości, 154 zakręty (w zależności od konfiguracji) i jest uznawany za jeden z najtrudniejszych na świecie, gdzie tylko podczas jednego okrążenia można jechać w deszczu i pełnym słońcu. To tutaj niemal każdy producent testuje swoje samochody i chwali się wynikiem okrążenia. Możesz wygrać na każdym innym torze, ale jeśli nie pojawisz się na "Zielonym Piekle", nie liczysz się. No i najważniejsze – każdy może tu wjechać, wystarczy tylko kupić bilet.

W związku jednak z agresją Rosji na Ukrainę, Niemcy zastanawiają się nad sankcjami, jakie może ponieść Charitonin. Parlament kraju związkowego Nadrenia-Palatynach chce, żeby tutejsze władze wypowiedziały się w kwestii zależności od inwestycji rosyjskich. Pod lupą władz znajdzie się też lotnisko Frankfurt-Hahn, które przyjmowało od pięciu do ośmiu lotów z Rosji miesięcznie, co stanowiło ok. 10 proc. wszystkich połączeń.

Charitonin nie stara się być na okładkach gazet. Ten 41-letni inwestor zaczynał w latach 90. XX wieku od reprezentowania udziałowców spółki naftowej Sibneft, którą sterował Roman Abramowicz. Znajomość trwała w najlepsze. Charitonin inwestował w Pharmstandard, firmę medyczną szybko zdobywającą kolejne, mniejsze zakłady. Abramowicz do 2008 roku miał 17 proc. udziałów spółki, która podczas wejścia na giełdę była wyceniana na ponad 2 miliardy dolarów.

Charitonin (z lewej) podczas rozmowy z Mikhaiłem Friedmanem, założycielem Alfa-Banku
Charitonin (z lewej) podczas rozmowy z Mikhaiłem Friedmanem, założycielem Alfa-Banku© Sergei Savostyanov\TASS via Getty Images

Kluczową transakcją było jednak kupno firmy produkującej Arbidol. To "cudowny" lek na grypę i przeziębienie, który tuż przed pandemią miał 16 proc. udziału w rynku rosyjskim. Pojawiły się głosy, że jego skuteczność nie jest naukowo udowodniona. Nie przeszkodziło to jednak Putinowi pytać o ten lek w aptece podczas wizyty w ramach kampanii prezydenckiej w Murmańsku. Co więcej, rosyjska minister zdrowia, Tatiana Golikova, zalecała Arbidol w ramach walki ze świńską grypą. Media odkryły jej bliską znajomość z Charitoninem i dały jej przydomek "Madame Arbidol".

Smaczku całej aferze z torem Nürburgring dodaje fakt, że Charitonin znalazł się na tzw. "liście Putina". To dokument wskazujący 210 obywateli Rosji, którzy według Stanów Zjednoczonych powinni ponieść sankcje nie tylko za zarzuty manipulacji przy wyborach prezydenckich w USA w 2016 roku, ale i za aneksję Krymu. Sankcje nie zostały jednak wprowadzone.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)