Motoryzacyjne marzenie z Anglii? – szybki przegląd rynku

Opłaca się czy nie? Tego jeszcze nie wiemy, ale liczni eksperci straszą nas anglikami. Słychać opinie, że zaleją rynek samochodów używanych, że będą powodowały niebezpieczeństwo na drogach, że stanieją samochody z innych krajów. Niektórzy ubezpieczyciele już się odcinają od samochodów z kierownicą po prawej stronie oferując polisy z dużymi zwyżkami. Mechanicy i handlarze częściami zamiennymi zacierają ręce. My postanowiliśmy sprawdzić co można kupić na polskim rynku wtórnym i czy jest w czym wybierać.

Motoryzacyjne marzenie z Anglii? – szybki przegląd rynku
Marcin Łobodziński

25.06.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:54

Angliki głównie uszkodzone i na części

Do naszego kraju sprowadza się sporo samochodów z Wysp Brytyjskich, ale zdecydowaną większość stanowią samochody uszkodzone lub przeznaczone na części zamienne. Najwięcej jest samochodów popularnych, do których części sprzedaje się łatwo, a do których oryginalne i nowe są drogie. Nie brakuje też aut po lekkich stłuczkach, kolizjach, które da się naprawić niewielkim kosztem, góra 2000-5000 zł. Obecnie rynek raczej nie obfituje w angielskie ideały, regularnie serwisowane i bezwypadkowe, choć takich samochodów też nie brakuje.

Tanie jak barszcz

Rozsądna Insignia za połowę ceny
Rozsądna Insignia za połowę ceny

W naszej regularnej serii o sensownych samochodach używanych za 5000 zwykle opisujemy auta nie młodsze niż 15-20 lat. Mamy do czynienia z samochodami dość mocno wyeksploatowanymi, ze słabym wyposażeniem. Dla takich samochodów alternatywą mogą być o 5-10 lat młodsze angliki.

Popularne, niemieckie kompakty, auta klasy średniej czy nawet vany i SUV-y kupimy za 3000-7000 zł. Dużo młodsze, w niezłej kondycji technicznej, ewentualnie do małej poprawki blacharskiej. Takie samochody sprzedaje się obecnie za grosze, a naprawa wgniecenia czy przecierki nawet nie jest konieczna. Wymiana wszystkich części, potrzebnych do badania technicznego by dopuścić taki pojazd do ruchu w Polsce też będzie tania. Reflektory, lusterka i ewentualnie licznik kupimy za 1000 zł. Wymianę można wykonać we własnym zakresie. Rezygnując z komfortu jazdy po lewej stronie, za połowę ceny można jeździć wymarzonym Passatem B5 FL z silnikiem TDI. Trzeba tylko pamiętać, że przebieg, który widać na oryginalnym liczniku lub w ogłoszeniu jest w milach, czyli trzeba go pomnożyć przez 1,6.

Właścicielem takiej Hondy można zostać za 7000 zł
Właścicielem takiej Hondy można zostać za 7000 zł

Wchodząc na nieco wyższy pułap cenowy też można być miło zaskoczonym. Dla przykładu, sprawdziliśmy ceny dość popularnych samochodów klasy średniej, stosunkowo młodych, wymagających niewielkich nakładów finansowych przy niezbędnych modyfikacjach. I tak, by stać się właścicielem statystycznie jednego z najczęściej importowanych samochodów w naszym kraju, czyli 10-letniego Audi A4 B7 2,0 TDI wystarczy zapłacić za niego niespełna 14 tys. zł. Oczywiście za wersję angielską. Porównywalne auto z kierownicą po lewej stronie kosztuje 10 tys. zł więcej (18-28 tys. zł). Jeżeli chcemy nim pojeździć 2-3 lata, to nawet uwzględniając koszty modyfikacji oraz wyższe ubezpieczenie i tak się opłaca.

Innym przykładem niech będzie Opel, a właściwie Vauxhall Insignia 2,0 CDTI z 2009 roku. Przyzwoicie wyglądający egzemplarz można kupić za 22 800 zł. Rynkowe ceny podobnych Opli to 36-44 tys. zł, czyli od 40 do 50 procent więcej. Podobnie jest w przypadku Hondy Accord Tourer siódmej generacji z porządnym motorem 2,2 i-CTDI za 7000 zł. Łatwy dostęp do tanich części podniesie cenę finalną do maks. 9000 zł, podczas gdy ceny takich roczników zaczynają się od 15 tys. zł.

Tani luksus

Beemka marzeń w rozsądnych pieniądzach
Beemka marzeń w rozsądnych pieniądzach

Nie jest żadną nowością, że Polacy lubią jeździć autami prestiżowymi, nierzadko luksusowymi, nawet jeżeli nie stać nas na takie samochody, zawłaszcza na ich utrzymanie. Niebawem będzie nas stać, przynajmniej na zakup. Wymarzone BMW F10 w wersji 520d z rocznika 2010, z manualną skrzynią biegów może kosztować już 57 tys. zł, podczas gdy za auta z kierownicą po lewej stronie trzeba zapłacić minimum 78 tys. zł. Różnica 21 tys. zł jest przekonująca, zupełnie zmienia pułap do jakiego można dobić w klasą posiadanego samochodu. Za skromne 20 tys. zł możesz zostać właścicielem nie mniej prestiżowego Lexusa GS300 z 2005 roku. Jeżeli właśnie zamierzasz kupić Passata B6 w tym wieku i za podobne pieniądze, to może wybierzesz Lexusa jako alternatywę? Rynkowe ceny modelu GS300 w wersji europejskiej zaczynają się od 40 tys. zł! Luksusowy Lexus za pół ceny?

Luksusowa limuzyna za mniej niż 100 tys. zł
Luksusowa limuzyna za mniej niż 100 tys. zł

To jeszcze nic. Jeżeli masz do wydania 89 tys. zł możesz kupić coś z najwyższej półki. Na przykład Audi A8 z silnikiem 4,2 TDI z 2010 roku. Tyle trzeba wydać na wygodną, elegancką i bardzo szybką, a przy tym oszczędną limuzynę, a jeżeli nie przeszkadza Ci kierownica po prawej stronie, to szofer też nie będzie potrzebny. Auto w wersji europejskiej o podobnych parametrach kosztuje od 140 do 220 tys. zł.

Van dla potrzebujących

Bywa tak, że są rodziny, których nie stać na duże auto rodzinne za minimum 20 tys. zł, mieszczące 7 osób. Dla nich zakup anglika może nie być kwestią wyboru, ale koniecznością. Nie będą musieli szukać wysłużonych Chryslerów Voyagerów czy Fordów Windstarów w wielu 20-30 lat w stanie wymagającym dużego wkładu finansowego, z rozchwianą instalacją gazową, która zapewnia minimum oszczędności. Już teraz za niecałe 5000 zł można nabyć 10- czy 12-letniego Renault Espace, Chryslera Voyagera, Forda Galaxy lub Citroena C8 i to z normalnym, oszczędnym dieslem lub nowoczesną benzyną. Pomijam już Ople Zafiry za 3000 zł, w które na siłę też można się zmieścić w siódemkę.

Sport za grosze

Takie rarytasy tylko w Anglii
Takie rarytasy tylko w Anglii

Kto potrafi jeździć, temu nie przeszkadza pozycja w aucie. Kto chce stać się właścicielem legendarnego wozu sportowego, nakleić na nim JDM-owe nalepki i jeździć na wieczorne spoty nie musi już robić skomplikowanych, czasochłonnych i wątpliwej jakości przekładek. Teraz rynek specjalnych edycji Lancerów EVO czy Imprez STi stoi otworem. Tu nawet nie chodzi o ceny aut, ale o fakt ich braku w europejskiej specyfikacji. Spróbujcie znaleźć Nissana Skyline z kierownicą po lewej stronie. Kultowe już Lancery Evo III i IV można kupić za 20 tys. zł, a legendarne Subaru Impreza z dwudrzwiowym nadwoziem i skomplikowaną nazwą Terzo limited edition 333 czy WRX Type R STi wreszcie staną się legalnymi pojazdami. To samo dotyczy wszelkiej maści aut japońskich i brytyjskich roadsterów.

Spełnienie marzeń za grosze
Spełnienie marzeń za grosze

Jednak to nie wszystko. Mogą radykalnie potanieć takie marzenia jak BMW w wersji M, Audi RS czy Mercedesy przygotowane przez AMG. Nie trzeba będzie też rejestrować angielskich klasyków jako pojazdy zabytkowe by legalnie nimi jeździć. A dla mniej zamożnych przygotowano przecież całą masę Hond z dopiskiem Type R.

W terenie nie ma znaczenia, że to anglik

Obraz

Możliwość rejestrowania anglików daje duży potencjał dla rynku tanich samochodów terenowych. Już dziś jest sporo aut sprowadzonych z Anglii, jeżdżących niemal tylko po bezdrożach, bez dokumentów, bez ubezpieczenia. Jednak nie każdy chce się ocierać o bezprawie. Zakup używanego Jeepa, Mitsubishi czy Nissana nie musi już oznaczać wydatku rzędu 15-20 tys. zł. Teraz wystarczy niespełna 10 tys. zł za nieźle wyglądające egzemplarze, a jeżeli potrzebujemy auta do jazdy tylko w terenie lub bazy do modyfikacji, można znaleźć coś interesującego już za ok. 5 tys. zł.

A co Wy myślicie o samochodach z Wysp Brytyjskich? Czy macie zamiar lub chęć sprawić sobie motoryzacyjne marzenie z kierownicą po prawej stronie? A może chcecie kupić bardzo tanie auto na dojazdy do pracy? Przecież umieszczenie kierownicy nie ma w tym przypadku większego znaczenia.

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (33)