Mocne auta za rozsądne pieniądze - przegląd rynku używanych
Czy można kupić duże stado koni mechanicznych za niewielkie pieniądze? Okazuje się, że nawet na mocno nasyconym rynku wtórnym moc szybko tracących aut klasy wyższej nadal jest w cenie. Przyjmując za minimum 300 KM, niełatwo znaleźć przyzwoite auto za rozsądne pieniądze, ale coś można wybrać. Nawet coś dla każdego.
11.10.2016 | aktual.: 30.03.2023 09:41
Czy 300 KM to duża moc?
Ile mocy to dużo? Dobre pytanie, bo dziś już nie dziwią pięćsetkonne limuzyny, choć w czasach, które wielu z nas dobrze pamięta, 300 KM w sedanie to było szaleństwo. Supersamochody miały po 400 KM, dziś tyle osiąga zwykłe Porsche 911. Silnik BMW M3 E30 generował 200 KM mocy i samochód był doskonale wyważonym sportowcem, być może najlepszym na świecie autem w swoim wąskim segmencie. Teraz M3 ma ponad 400 KM i bez licencji rajdowej najlepiej nie wyłączać układu DSC.
Moc to pojęcie względne, bo z jednej strony 300 KM nie robi już oszałamiającego wrażenia w ciężkiej limuzynie, ale liczba ta bez podawania modelu już tak. Trzysta brzmi mocno, przy czym dwieście już nie. Dlatego uznaliśmy w redakcji, że 300 KM to nadal duża moc i wciąż pociągająca wartość. 200 KM osiągają diesle, natomiast rzadko dochodzą do granicy 300 KM, zarezerwowanych niegdyś dla benzynowych silników V8 lub wysilonych sześciocylindrowców.
Faktem jest, że moc w dużej mierze definiuje samochód, ale niekoniecznie jego osiągi. Nikt nie zaprzeczy, że 300 KM pod maską podnosi prestiż niezależnie od modelu i segmentu. Jednak osiągi zależą w dużej mierze od masy. W kompakcie czy sedanie segmentu D, bez względu na wiek auta otrzymamy wraz ze stadem 300 koni również bardzo dobre przyspieszenie i wysoką prędkość maksymalną. Jednak w luksusowej limuzynie można mówić o osiągach najwyżej odpowiednich do klasy auta. O ile w BMW Serii 3 wartość 300 KM to sporo, o tyle w Serii 7 po prostu standard, poniżej którego nie warto schodzić.
Podobnie ten temat wygląda w SUV-ach. Nie autach terenowych, które nigdy nie słynęły z wysokich mocy. 200 KM to było i tak sporo, ale SUV-y, będące przecież szosowymi samochodami przypominającymi terenówki mają być wszechstronne, a wyraz sport w rozwinięciu skrótu do czegoś zobowiązuje. Wraz z rozwojem tego segmentu, SUV-y otrzymują coraz mocniejsze jednostki napędowe. 300 KM prezentuje się dobrze i jest gwarancją dobrych osiągów auta wyższej klasy.
W samochodzie sportowym 300 to zawsze dużo. Jeżeli mowa o hot hatchach w tym Subaru Imprezie czy Lancerze Evolution, to 300 KM jest parametrem godnym. Wartość ta pasuje również do Porsche, ale w amerykańskiej Corvette czy włoskim Maserati lub Ferrari wygląda już marnie. Mustang i 300 KM? Wbrew pozorom, patrząc na historię jest to moc, o której przez lata właściciele tych legendarnych aut mogli tylko marzyć.
Polskie realia
My też często marzymy o samochodach z wielką mocą, przy czym wciąż panuje przekonanie, że 300 KM to naprawdę sporo. Patrząc na polskie realia rynku, nie stać nas na 300-konne maszyny, co nie znaczy, że nie możemy ich kupować. Interesujemy się zwykle samochodami 10-letnimi lub nieco starszymi, a kwoty jakie wydajemy na auta używane to około 20-40 tys. zł.
Spróbujmy poszukać coś w tych granicach, co ma pod maską minimum 300 KM i czym można trochę pojeździć. Zakładamy, że samochód ma być we względnie dobrym stanie technicznym i ma dawać przyjemność, a nie tylko moc za wszelką cenę. Pomijamy samochody po tuningu.
Niemcy rządzą
W kraju, w którym najchętniej wybiera się marki niemieckie nie dziwi to, że w każdej kategorii takich aut jest najwięcej. Nie inaczej jest w tym przypadku. Proste ustawienia wyszukiwarek z ogłoszeniami od razu obrazują sytuację – najwięcej aut o mocy 300+ pochodzi od Audi, Mercedesa, BMW i Volkswagena. Reszta to margines.
O ile jednak trzy pierwsze marki nie dziwią, ponieważ oferują modele klasy premium i luksusowe, w których 300 KM nie jest niczym szczególnym, o tyle Volkswagen może zastanawiać. Nie ma co jednak liczyć na 300-konne Golfy czy Passaty. Całość oferty stanowią dwa modele: Phaeton i Touareg.
Luksusowa limuzyna od Volkswagena?
Kosztujący około 30-40 tys. zł Volkswagen Phaeton może być alternatywą dla znacznie bardziej prestiżowych modeli marek premium, ale czy dobrą? Poza znaczkiem na masce nie jest od nich gorszy, ale serwis może być bardziej kosztowny. Szczególnie, że mowa tu w wyłącznie o 5-litrowym dieslu V10 (313 KM) i 6-litrowej benzynie W12 (od 420 KM). Niska popularność tych silników może sprawiać ogromne problemy, a wersji wysokoprężnej nie polecamy ze względu na ekstremalnie wysokie koszty ewentualnych napraw. Phaeton będzie lepszym wyborem z mniejszymi, bardziej popularnymi motorami.
Dobrą propozycją jest o rok lub dwa starsze Audi A8 (D3) w podobnej cenie, do którego oferowano bardzo dobrze znany i trwały motor benzynowy 4.2 V8. Jest to silnik, który można szczerze polecić i w zasadzie jedyny jaki kupicie w tym przedziale cenowym, pamiętając o mocy powyżej 300 KM. Jednostka osiąga 334 KM i oferowana z napędem quattro daje przyjemność z jazdy przy dość niskich kosztach eksploatacji, zwłaszcza po założeniu instalacji gazowej. Uwaga! W tej samej pojemności oferowano także motor FSI z bezpośrednim wtryskiem benzyny. Jest dobry, ale instalacja gazowa może być dwa razy droższa.
BMW i Mercedes - V12 czy V8?
O ile BMW Serii 7 w generacji E38 oferowało klientowi silnik o mocy 326 KM wyłącznie w konfiguracji V12, to nowsze E65 mogło mieć pod maską jedną z pięciu V8 przekraczającą pułap 300 KM. Trzy motory benzynowe o pojemności od 4,0 do 4,8 litra oraz dwa diesle 4.4.
Choć wybór w nowszym modelu jest spory, to szczerze odradzamy. Koszty utrzymania E65 są ogromne, a niezawodność bardzo dyskusyjna. Sporo kłopotów sprawia przede wszystkim elektronika. Nie jest żadną tajemnicą, że model ten jest jednym z najdroższych w serwisowaniu samochodów tej marki, czego nie można powiedzieć o starszym E38.
Ten przynajmniej 15-letni już klasyk w dobrym stanie ma szansę na wzrost wartości. Pod warunkiem, że pod maską będzie pracowało 12 cylindrów. Przyzwoity egzemplarz kupicie za 30-40 tys. zł i są to lepiej wydane pieniądze niż na E65. Moc 326 KM może na papierze wygląda przeciętnie w luksusowej limuzynie, ale moment 490 Nm i jedwabisty dźwięk V12 to klasa sama dla siebie.
Mocarną 5,4-litrówkę może i niełatwo naprawić w razie awarii, ale to jedyna rzecz o jaką można się martwić. W nowszej Serii 7 jest więcej drogich w serwisowaniu obszarów, a naprawa diesla może być koszmarem.
Nie tylko BMW oferowało V12 do luksusowej limuzyny. Jest jeszcze Mercedes klasy S i tu mamy sytuację analogiczną. Wybór pomiędzy W140 a W220 powinien być oczywisty. Pancerna, starsza generacja broni się sama nie tylko wyglądem, ale także doskonałą, niemalże nieskazitelną opinią. To najtrwalsza limuzyna jaką obecnie można kupić. By generowała 300 KM wystarczy motor o oznaczeniu 500. V8 to odpowiednie źródło napędu tego kolosa. Osiąga 320-326 KM i 470-480 Nm.
Dla bardziej wymagających przygotowano S 600 i tu już mowa o kolejnym klasyku z V12. S-klasa nie potrzebuje mocy 394 KM, która idealnie pasuje do wersji coupé. Świetnym kompromisem pomiędzy osiągami a zużyciem paliwa jest właśnie S 500 lub dla nadwozia dwudrzwiowego – w żadnym razie sportowego - CL 500.
Niestety trudno powiedzieć dobre słowo o nowszej Klasie S. W220 podobnie jak jego konkurent od BMW zasłynął głównie z awaryjności, wysokich kosztów utrzymania i napraw. Nie jest choćby w połowie tak trwały jak poprzednik, a do tego rdzewieje na potęgę. Limuzyna nowszej generacji? Najlepiej Audi A8 (D3). Starszej? Zdecydowanie BMW E38 lub Mercedes W140.
Ewentualnie Lexus LS, który nawet w drugiej generacji nie osiąga 300 KM, ale jest blisko bo ma pod maską 284 KM. Generuje to cudowny, niezwykle trwały silnik V8 został zmontowany tak, że nawet po dystansie 500 tys. km może być w znakomitej kondycji. LS 400 to atrakcyjna alternatywą dla tych, którym nie potrzeba aż takiej mocy, ale też i dla cierpliwych, bo znalezienie przyzwoitego egzemplarza może być trudne. Polecamy generację LS 400, za którą warto zapłacić nawet 40 tys. zł.
Bogata oferta SUV-ów
Podobnie jak w przypadku limuzyn, również w segmencie SUV karty rozdają Niemcy. Odpada jednak Audi, bo Q7 osiąga absurdalne wręcz ceny i nie mieści się budżecie. Za to do grona dołącza… Porsche z modelem Cayenne.
Zacznijmy jednak od BMW X5 4.4i (320 KM) lub 4.6iS (347 KM). Rzadziej spotkacie 4.8iS (360 KM), którego nie polecamy, bo to niezbyt udany motor. X5 jest lubianym i wysoko cenionym modelem w Polsce, ale najlepiej z dieslem pod maską. Warto dokładnie sprawdzić auto przed zakupem pod kątem wypadkowości i sprawności układu napędowego. Na zakup wystarczy już około 30 tys. zł.
Mercedes - niewiele wart - ML pierwszej generacji zyskał sobie niezbyt dobrą sławę. Jeżeli wam się podoba, to kupcie benzynową wersję ML 500, która osiąga „tylko” 292 KM. Na AMG może zabraknąć pieniędzy przy ewentualnych naprawach, chociaż trzeba przyznać że jednostka przygotowana przez jedną osobę zwykle nie sprawia problemów. Nie liczcie jednak na zamienniki. ML 55 AMG z mocą 347 KM jest kuszącą propozycją za 30-35 tys. zł. Jednak pamiętajcie, że silnik to jedyna naprawdę udana rzecz w tym modelu.
Volkswagen Touareg? 300 KM dawał w nim V10 TDI, którego nie polecamy i rzadko spotykane 4.2 V8. Niestety znalezienie benzyniaka będzie trudne, choć nie niemożliwe. Na zakup wystarczy kwota około 30 tys. zł. W przypadku tego mało prestiżowego modelu łatwiej o mniejsze i słabsze diesle.
Jego krewniakiem jest Porsche Cayenne, które jak się okazuje, łatwiej kupić z V8 niż Volkswagena. To zrozumiałe, ze względu na inną grupę docelową, oraz zupełnie odmienną gamę silnikową. Takie auto kosztuje od 30 tys. zł w górę, ale wysoki spadek wartości nie jest przypadkiem.
Motory benzynowe Porsche V8 są podatne na zatarcie w wyniku wysokiego zużycia oleju. Pewnie, że zapewniają świetne osiągi, skoro najsłabszy z nich rozwija 340 KM, a najmocniejszy 550 KM, ale coś za coś. Niska cena zakupu jest jak kupno wysokiej klasy telefonu za symboliczną złotówkę w kosztownym abonamencie. Później płaci się znacznie więcej.
Kolejna propozycja V8 to Volvo XC90. Tak, Szwedzi instalowali V8 pod maską tego bardzo popularnego SUV-a i jest to konstrukcja z jednej strony nie najgorsza, z drugiej… prawie nienaprawialna. Jeżeli coś poważnego się stanie, nie ma szans na tanie części czy łatwy do nich dostęp. Kłania się głównie ASO, a tam ceny mogą powalić. Brakuje też specjalistów od tych silników.
Motor 4.4 opracowany z Yamahą rozwija moc 315 KM i został zainstalowany poprzecznie – również w S90. Ma kompaktowe wymiary, zapewnia bardzo dobre osiągi i wysoką kulturę pracy. Jednak podchodźcie do niego ostrożnie. Jeżeli w oglądanym egzemplarzu coś jest nie tak z silnikiem, lepiej sobie odpuścić. Tym bardziej, że kwota 40 tys. zł wystarczy na zakup najtańszych aut. Normalne ceny to 45-60 tys. zł.
W tej klasie samochodów polecamy BMW X5. Fachowców od tej marki nie brakuje, a silniki V8 nie są dla nich żadną tajemnicą. Ewentualnie można postarać się odnaleźć mało popularnego Touarega 4.2, który z pewnością lepiej spisze się na bezdrożach. Odważnym pasjonatom można polecić ośmiocylindrowe Volvo lub Mercedesa ML od AMG.
Sportowy sedan lub kombi
Może nie zawsze sportowe w pełnym tego słowa znaczeniu, ale 300-konne auto klasy średniej lub wyższej zapewni dobre osiągi. Tu mamy największą różnorodność - od Audi i BMW poprzez Jaguary i Mercedesy, na Volvo kończąc.
Audi A6 (C6) 4.2 z mocą 335 i 350 KM to znakomita propozycja dla ceniących sobie wysoką klasę samochodu. Dysponujący mniejszym budżetem do 30 tys. zł, można wybrać starsze C5 jako S6. Tych aut jest zaskakująco dużo, a mowa tu o modelu, który można jeszcze w miarę tanio utrzymać. Ma rewelacyjny napęd na cztery koła i przy mocy 340 KM daje sporo przyjemności z jazdy. Wystarczy wspomnieć, że setkę osiąga w mniej niż 6 sekund.
Nieco mniejsze Audi S4 (B6/B7) ma ten sam motor i nieznacznie lepsze osiągi. To jednocześnie ostatnie S4 z silnikiem V8 pod maską i jedno z najatrakcyjniejszych aut w naszym zestawieniu. Brzmi nie gorzej od Subaru Imprezy z turbodoładowaniem. Za przyzwoity egzemplarz zapłacicie 35-40 tys. zł, a ceny B6 kończą się na 45 tys. zł. Nowsze B7 sięga pułapu 50 tys. zł, a droższe są tylko wersje cabrio.
Mocną konkurencją dla Audi jest oczywiście BMW, ale modele tej marki są znacznie droższe. Niestety nie kupimy Serii 3, bo moc 300 KM pojawia się w zasadzie dopiero w E90 i mówimy tu o cenach od 45 tys. zł w górę. Kupić można tylko Serię 5. I to też niełatwo.
Generacja E60 występuje w wariancie minimum 300-konnym w postaci 535i, 540i, 545i oraz 550i. O M5 w tej kwocie można jedynie pomarzyć, chyba, że traficie na pojedynczy egzemplarz E39. Niestety również dobre E60 trudno będzie znaleźć w tych pieniądzach, a jedyny oferowany do 40 tys. zł model to 545i z motorem o mocy 333 KM. Czy to dobra alternatywa dla Audi S6? Jak najbardziej, ale za zadbane auto zapłacicie 45-50 tys. zł.
Dość interesująca jest obecnie sytuacja z Mercedesem C43 AMG (W 202). Ten samochód absolutnie nie jest poszukiwanym youngtierem, zatem ceny są jeszcze dość atrakcyjne. Auto można kupić za 35-40 tys. zł, a mówimy tu o pierwszym Mercedesie-AMG, zatem jest potencjał na klasyka. Moc 306 KM wystarczy by osiągnąć setkę w 6,5 s. Generacja modelu pozwala wierzyć, że naprawy nie powinny być zbyt kosztowne.
Nieco mniej prestiżowy, choć również ciekawy jest nowszy model W203 od AMG. Tu oferowano doładowane V6 w C32 (354 KM) lub V8 w C55 (364 KM). Auto niezależnie od wersji, pierwszą setkę osiąga w 5,2 s i da się je kupić za 30-40 tys. zł. Niestety wątpimy, by kiedykolwiek stało się klasykiem.
W Mercedesie Klasy E wybór kończy się na E 50/55 AMG w generacji W210 lub E 500 W211. Za pierwsze auto zapłacimy około 30 tys. zł. W miarę zadbane egzemplarze osiągają ceny powyżej 40 tys. zł.
W211 E 500 to dobry wybór silnikowy, ale model ten nie słynął z najlepszej jakości wykonania, choć i tak poprawiono go w stosunku do wcześniejszego. Niestety masa elektroniki i nowoczesnej techniki lubi dawać w kość, a mocy większych motorów nie wytrzymują automaty. 306 KM nie gwarantuje fenomenalnych osiągów, ale setkę macie już po 6 sekundach.
Równe 300 KM rozwija Volvo S60 R z bardzo chwalonym na naszym portalu silnikiem 2.5 T. Niestety, te topowe wersje miewają bardzo poważne awarie, m. in. pękanie bloków. Nie jest to norma, ale należy się z tym liczyć. Napęd na cztery koła rozwiązuje problemem z trakcją, a niewyróżniający się wyglądem samochód jest znakomitym sleeperem. Serwis nie będzie najtańszy, a zakup może być trudny przy niewielkim rynku. Auto da się znaleźć za 30 tys. zł.
Pozostaje jeszcze Jaguar. XJ jest tak naprawdę konkurentem opisywanych wcześniej niemieckich limuzyn, ale tak po prawdzie, mocno im ustępuje. Lekkie i ciasne nadwozie plasuje go bardziej w klasie średniej wyższej. Generacje X300 i X308 z 4-litrowymi V8 są dobre i nie można na nie narzekać, a reszta samochodu odpowiednio serwisowana też nie sprawia kłopotów. Tylko trzeba ten odpowiedni serwis znaleźć. Niestety nie będzie to łatwe, tak jak odnalezienie egzemplarza w tym budżecie.
Analogiczną sytuację mamy z jeszcze rzadziej spotykanym S-Type, który nigdy nie zdobył sobie serc wielbicieli tej marki. Sporadycznie można trafić na przywiezione zza granicy prawie 400-konne S-Type R, ale przed zakupem radzimy dokładnie sprawdzić samochód u specjalisty od Jaguarów.
Podobnie jest z innymi, mniej popularnymi markami. Przykładem może być 5,7-litrowy Chrysler 300C. 354 KM można nabyć już za 30-35 tys. zł, ale trzeba znaleźć taką okazję. Choć tu i tak jest łatwiej niż z Jaguarem, a że sporo mechaniki pochodzi z Mercedesa Klasy E, to i utrzymanie samochodu nie powinno być dramatem.
Mocne sedany to od wielu lat domena Audi, BMW i Mercedesa, ale za 40 tys. zł wybór ograniczycie do Audi. Polecamy model Audi S4 B6 lub jako opcję Audi S6 C5. Interesującym samochodem jest także Mercedes C43 AMG, chociaż zakup będzie trudny przy tak niewielkiej podaży. Jeszcze trudniej kupić 300-konne BMW, Jaguara czy Volvo.
Niezwykle ubogi rynek aut sportowych
Jeżeli myślicie o samochodzie sportowym o mocy 300 KM lub większej, przy kwocie 40 tys. zł, to pozostają wam przeciętne egzemplarze Nissana 350Z lub pojedyncze youngtimery, również z Japonii. Czasem trafi się Toyota Supra, innym razem Mitsubishi 3000 GT, ale wybór jest bardzo ograniczony.
Jedynym europejskim coupé lub roadsterem sprzedawanym w tych pieniądzach jest Mercedes CLK lub SL. W przypadku tego pierwszego, mówimy o dwudrzwiowych odmianach Klasy C, którą opisaliśmy wyżej. SL to już klasyk i zależnie od stanu technicznego może kosztować 20 tys. zł lub 100 tys. zł. Za 40 tys. na pewno coś się znajdzie.
Zza Oceanu trafiają się pojedyncze sztuki Chevroleta Corvette C3 i C4, a także Forda Mustanga IV i V. Uważamy, że za 40 tys. zł można kupić coś z tych niedocenionych modeli. Najlepszą ofertę współczesnych, nowoczesnych aut mamy w stajni Mercedesa. Kultowe Japończyki szybko znajdują nabywców, więc trzeba polować na okazje, a do tych, które wiszą w ogłoszeniach kilka miesięcy, należy mieć duży dystans.