Test: Mercedes-Benz CLA 200 Shooting Brake – rodzinny hipster, który balansuje na granicy dobrego smaku
Tworzenie jednych nisz z drugich nisz stało się główną domeną marek premium. Jednym z prowadzących w tej kwestii jest Mercedes, który łączy ze sobą cechy nadwozia niczym barman trunki. I choć testowany CLA Shooting Brake bardzo mnie do siebie przekonał, to wiem, że jego "zawartość" może u niektórych wywołać mieszane uczucia.
„A co jeśli by połączyć praktyczność 4-drzwiowego sedana z szykiem coupe” pomyślał w 2001 roku Michael Fink, który zaczął przelewać swoje myśli na kartkę. W ten sposób narodził się CLS, który wtedy wydawał się niszą, a dziś można go określić normą. Ta "norma" bardzo szybko się zresztą rozrosła, a moda na ściętą linię zagościła nie tylko w sedanach, czy SUV-ach, ale wróciła także do łask w nadwoziu kombi.
No dobrze, ale utrudnijmy nieco sprawę. Opakujmy segment kompaktowy w ścięte nadwozie kombi nawiązujące do coupe. Nie pogubiliście się jeszcze? Trochę stylu, szczypta praktyczności, nuta szaleństwa i oto jest – CLA Shooting Brake.
Operacja się udała, pacjent… przeżył
Mercedes zaryzykował w 2014 roku i patrząc na to, że rok temu pojawiła się druga generacja CLA Shooting Brake, to eksperyment się chyba udał, prawda? Na horyzoncie nie widać też ruchów konkurencji na tym polu, więc Mercedes zbiera wszystkich zainteresowanych. Nadwoziowo równać się może ewentualnie z Kią Proceed, ale to już inna liga. Przyznam, że o ile pierwsze wydanie CLA Shooting Brake nieszczególnie mnie do siebie przekonało, tak w przypadku nowego modelu efekt jest zdecydowanie lepszy.
A może to przez ten kolor? Kanarkowo żółty lakier w połączeniu z czarnymi elementami, 19-calowymi felgami i pakietem AMG wygląda fenomenalnie i krzyczy do wszystkich "patrzcie, jaki jestem fajny!". Taki trochę hipster, ale pchający dziecięcy wózek. Aż odnoszę wrażenie, że te wszystkie elementy stylistyczne były projektowane właśnie pod ten kolor — idealnie kontrastuje wszelkie smaczki i podkreśla wyraziste, spójne linie.
Co za dużo to niezdrowo
Oczywiście żółty może być dla wielu zbyt odważnym kolorem, ale według mnie, bez niego CLA traci połowę efektu "wow". W połączeniu z czarnymi felgami nieźle wygląda jeszcze biały. Pozostałe barwy niweczą starania stylistów, powodując, że auto wtapia się w tłum. Nieraz w ostatniej chwili orientowałem się, że właśnie minął mnie CLA Shooting Brake, w kolorze szarym, czarnym lub im podobnym.
Można to uznać jednak za mniejszą kwestię sporną, w porównaniu z takimi gadżetami, jak np. oświetlenie ambient. W nowym CLA liczbę kolorów do wyboru zwiększono aż do 64, a świecące paski okupują całą kabinę. Dosłownie. Są nawet w wewnętrznych częściach nawiewów. Czy to już nie przypomina wnętrza klubu? Kilka osób z redakcji określiło to wprost jako kiczowate.
A ja przyznam bez wstydu, że mi to nawet odpowiada, chociaż rozumiem też pytania z cyklu "po co tego aż tyle". A ponieważ to mercedes, to wykorzystano tę opcję do końca. Jeśli kierowca postanowi zwiększyć temperaturę klimatyzacji, nawiew po jego stronie zaświeci się przez chwilę na czerwono, jeśli zmniejszy – na niebiesko. Oczywiście można z tej całej dyskoteki zrezygnować — wtedy zaoszczędzicie 1448 zł. Chyba że przypadkiem opcja wpadnie jako składowa któregoś z pakietów.
Ale to nie wszystko. Jeśli dobitniej chcecie podkreślić wszystkim, czym jeździcie, możecie dokupić lusterka z hologramem marki wyświetlanym podczas wysiadania czy listwy z podświetlanym logo. Tak w razie, gdyby kasjerka ze spożywczaka po drugiej stronie ulicy nie dojrzała, co to za wehikuł przyjechał. Wtedy będziecie mieli już pełnoprawną dyskotekę na kołach, która może powoli przekraczać granicę dobrego smaku, o ile u niektórych już jej dawno nie złamała. Dobrze, że w opcjach nie ma podświetlanego znaczka jak w GLE i GLS. Ale niewykluczone, że w kiedyś będzie.
Dwie strony medalu
Ale nie tylko w tym leży problem. Bo kiedy już nas ktoś zauważy i zagai na parkingu czy stacji benzynowej (dochodziło do takich sytuacji), nieco żenująca może być chwila, kiedy przyjdzie wam odpowiedzieć na pytanie, co kryje się za liczbą 200 w oznaczeniu waszego CLA. Otóż pracuje tu 4-cylindrowa jednostka o pojemności zaledwie 1,33 litra.
Gorzej będzie, jeśli nasz rozmówca zauważy, że tę samą jednostkę spotkamy z Renault Megane czy… Dacii Duster (tylko nieco słabszą, bo 150-konną). Bo będzie miał rację. Wskazówka premiumometru spada w tym momencie na łeb na szyję. Jeśli jednak macie umiejętność zgrabnej i skutecznej zmiany tematu albo po prostu kompletnie to po was spływa, nie macie się czego obawiać.
Patrząc obiektywnie, silnik nieźle odnajduje się w małym mercedesie. A przynajmniej został zestrojony tak, by sprawiał takie wrażenie i maskował swoje pojemnościowe ujmy na honorze. Jednostka żwawo reaguje na komendy wydawane przez kierowcę, a maksymalny moment obrotowy równy 250 Nm dostępny jest już od 1620 obr/min. Producent mówi o przyspieszeniu do setki w 8,4 sekundy, i choć nie udało mi się zmierzyć rzeczywistego czasu, to mogę się założyć, że był on krótszy.
Duży plus należy się też za spalanie – tak małe i wysilone jednostki zazwyczaj charakteryzują się sporym apetytem. Tymczasem silnik zadowalał się w mieście nieco ponad 7 l/100 km, a na drodze krajowej bez problemu można było zejść do wyniku z 5 z przodu. Silnik dobrze dogadywał się też z 7-biegową dwusprzęgłówką. Jedynym mankamentem było opóźnienie po wciśnięciu kickdownu – karton mle...ekhem, silnik po prostu potrzebował chwili, by wziąć głęboki oddech i nadmuchać turbo.
Ale już po krótkiej przejażdżce, można zapomnieć o tych niedogodnościach. Pierwszy raz byłem miło zaskoczony, że Mercedes, który nie jest AMG, nie zamienia mnie w rozleniwionego, starszego Pana, któremu korona nie może spaść z głowy, a angażuje w jazdę. Sprężysty układ kierowniczy daje dobre wyczucie kół, które bardzo sprawnie reagują na ruchy kierownicą.
Na zakrętach czuć też, że cała konstrukcja jest niezwykle sztywna – nie ugina się, nie trzeszczy, a podwozie trzyma zadany tor jazdy. Za bardziej bezpośrednim i angażującym prowadzeniem stoi obniżone zawieszenie z pakietu AMG, ale warto wspomnieć, że nie zmniejsza jednocześnie komfortu resorowania. Nie znaczy to, że CLA lubi się ze studzienkami czy ubytkami w asfalcie. Kością niezgody są tutaj raczej 19-calowe felgi z niskim profilem, wymagające 4,6 tys. zł dopłaty.
Kombi dla rodziny? Czemu nie!
Pod względem przestrzeni jest całkiem przyzwoicie — tylna kanapa zapewnia w sam raz miejsca, ale siedzisko umieszczone jest stosunkowo nisko, a podłoga — wysoko, przez co cierpi podparcie ud. Mimo to trasa w 4 osoby nie będzie mordęgą. Dzięki temu, że dach opada kawałek później, jest tu więcej miejsca na głowę niż w zwykłym CLA. Grube słupki z tyłu nadają wnętrzu odrobinę klaustrofobicznego charakteru.
Bagażnik z kolei ma 505 litrów, a jego kształty umożliwiają pełne wykorzystanie przestrzeni bez konieczności uprawiania trójwymiarowego tetrisa. Obawiałem się, że mocno ścięta klapa zabierze cenną przestrzeń, ale Mercedes rozwiązał ten problem, spłaszczając i wydłużając sam przedział bagażowy. Kłopotem może być za to wysoko położony próg załadunkowy. Ale styl wymaga poświęceń.
Czy CLA Shooting Brake spełnia więc podstawowe wymaganie, jakie ma kombi? Uważam, że tak. Kufer bez problemu pomieści wózek dziecięcy albo sporo bagażu na wakacyjny wyjazd, a o ile z tyłu nie będziecie wozić często wysokich osób, to model spokojnie może pełnić funkcję rodzinnego kombi. Przy okazji bardzo stylowego i zwracającego uwagę. O ile zostanie odpowiednio doposażony.
W kwestii ceny pojawia się pewien problem i to wcale nie wywołany ogromną pokaźną kwotą dodatków. Podstawowy CLA 180 ze 136-konnym silnikiem i manualem zaczyna się od 132 100 zł, i jest tym samym tylko o 17 tys. zł tańszy od Klasy C ze 156-konnym 1.6. Jednak CLA wcale nie jest znacznie ciaśniejsze, a z pewnością będzie dobrą propozycją dla tych, którzy lubią bardziej wyszukane i mniej stonowane linie. Testowana wersja 200 zaczyna się od kwoty 145 200 zł.
Dwusprzęgłówka wymaga dopłaty 9 tys. zł, pakiet AMG to kolejne 11,5 tys. zł, automatyczna klimatyzacja 2,5 tys. zł, dostęp bezkluczykowy 3,6 tys. zł, a pakiet obejmujący ponad 10-calowe wyświetlacze multimediów i zegarów, oświetlenie ambient, lepsze nagłośnienie i podgrzewane siedzenia to kolejne 16,6 tys. zł. I tak dokładając każdą kolejną cegiełkę, dojdziemy do ceny testowanego egzemplarza, która wynosi aż 223 tys. zł.
Na szczęście ten kanarkowo żółty lakier, który z miejsca stał się moim ulubionym w CLA Shooting Brake, wymaga tylko 1000 zł dopłaty. Tak, wydaje się to dużo, ale z drugiej strony rezygnując z kilku niepotrzebnych gadżetów, zejdziemy poniżej 200 tys. zł i otrzymamy całkiem pakowny, szykowny i zwracający uwagę samochód, który może też pełnić rolę rodzinnego, o ile w domu nie biega więcej niż 2 pary stópek.
- Bardzo sztywna konstrukcja
- Dobrze zestrojone zawieszenie, które zapewnia też odpowiedni komfort
- Bardzo bezpośredni układ kierowniczy dający dobre wyczucie
- Wygodne fotele
- Spory i pakowny bagażnik
- Oszczędny i żwawy silnik
- 1,33 litra to nie jest silnik, którego oczekuje się w klasie premium
- Ilość świecących gadżetów jest wręcz przytłaczająca i momentami nie współgra z charakterem Mercedesa
- Wysoka cena po doposażeniu
- Miejscami skrzypiące plastiki
- Pozycja w II rzędzie mogłaby być lepsza
Pojemność silnika | 1332 cm³ | |
---|---|---|
Rodzaj paliwa | Benzyna | |
Moc maksymalna: | 163 KM przy 5500 rpm | |
Moment maksymalny: | 250 Nm przy 1620-4000 rpm | |
Pojemność bagaznika: | 505 l | |
Osiągi: | ||
Katalogowo: | Pomiar własny: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 8,4 s | - |
Prędkość maksymalna: | 226 km/h | - |
Zużycie paliwa (miasto): | 8,0-9,3 l/100 km | 7,6 l/100 km |
Zużycie paliwa (trasa): | 5,1-5,9 l/100 km | 5,3 l/100 km |
Zużycie paliwa (mieszane): | 5,9-6,8 l/100 km | 7,4 l/100 km |