Mechanicy ostrzegają: nie rób tego sam. Więcej stracisz niż zyskasz
Aby zmniejszyć koszty, kierowcy sami naprawiają i serwisują swoje auta. Najczęściej dotyczy to tych starszych pojazdów i drobnych czynności. Eksperci ostrzegają, by nie ryzykować, bo można zapłacić jeszcze więcej. Oto kilka przykładów.
Mechanicy sieci warsztatów Q Service Castrol zwracają uwagę na negatywne skutki napraw wykonywanych na własną rękę. Nawet tak z pozoru proste czynności jak wymiana żarówki, mogą skutkować poważnymi konsekwencjami.
– Błędnie zamontowana żarówka może wytopić gniazdo reflektora i spowodować, że ten przestanie działać – mówi Przemysław Prais, właściciel warsztatu Auto Service w Lesznie. – Innym zagrożeniem, jest możliwość oślepienia pozostałych użytkowników ruchu drogowego, a w skrajnych przypadkach także zwarcie i pożar samochodu.
Jak podkreśla mechanik, szczególnie należy wystrzegać się wymiany palników ksenonowych. Żarnik jest wrażliwy na wstrząsy i skoki napięcia, więc łatwo go uszkodzić, a kosztuje niemało.
– Błędnie zamontowane klocki lub tarcze hamulcowe mogą być przyczyną wcześniejszego ich zużycia – zauważa Maciej Cieślak, właściciel warsztatu Eko w Śremie. – To wiąże się z częstszymi wizytami u mechaników i dodatkowymi kosztami – dodaje.
Mechanicy ostrzegają przed internetowymi systemami diagnostyki oraz poradami z for internetowych.
– Ostatnio spotkałem się z przypadkiem samodzielnej renowacji obudowy kluczyka. Kierowca zamówił nową obudowę w internecie, a podczas wymiany korzystał z instrukcji znajdującej się w aplikacji mobilnej w telefonie. W efekcie klient uszkodził immobilizer, co kosztowało go dodatkowe kilkaset złotych – wyjaśnia Przemysław Prais.
– Do naszego warsztatu zgłosił się klient, który samodzielnie naprawiał układ dolotowy powietrza, na bazie instruktażu dostępnego w internecie – opowiada Piotr Jurgielewicz, kierownik warsztatu Auto Gaz Serwis Stacja Obsługi Samochodów w Olsztynie. – Podczas czyszczenia przepustnicy jedna ze śrub wpadła do środka, blokując zawór sterujący. Doprowadziło to do uszkodzenia silnika, a klient za naprawę musiał zapłacić kilka tysięcy złotych. Gdyby zgłosił się do serwisu od razu, wymiana elementów układu dolotowego kosztowałaby nie więcej niż 200 złotych – przestrzega mechanik.
Ważne, nie tylko jak, ale i gdzie
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że wykonując samodzielną naprawę, robi to nierzadko nielegalnie. Chodzi zazwyczaj o wymianę płynów eksploatacyjnych.
– Niektórych napraw w ogóle nie powinniśmy wykonywać na własnej posesji. Jest to szczególnie istotne przy wymianie olejów, płynu hamulcowego czy chłodzenia. Powstające przy takich czynnościach wycieki są szkodliwe dla środowiska. Podobnie jest w przypadku utylizacji zużytych opon. Zgodnie z przepisami, nie można ich wyrzucać na składowiska śmieci, grozi za to wysoka kara grzywny. Miejscem dla tego typu śmieci jest Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów – podkreśla Piotr Jurgielewicz.
Auta elektryczne to szczególne zagrożenie
Oczywiście dla mechaników-amatorów podejmujących się samodzielnych napraw. Układy wysokiego napięcia stosowane w tego typu samochodach działają zwykle w zakresie od 400 do 800 V, dlatego robienie czegokolwiek pod maską jest wyjątkowo niebezpieczne.
– Naprawą samochodów elektrycznych powinni zajmować się wyłącznie wykwalifikowani specjaliści z uprawnieniami SEP. Zetknięcie się człowieka z tak wysokim napięciem może prowadzić do trwałego uszczerbku na zdrowiu, a nawet do śmierci – ostrzega Piotr Jurgielewicz.