Test: Škoda Kodiaq Sportline 2.0 TDI - tak wygląda SUV kompletny
Škoda Kodiaq już w chwili debiutu oferowała praktycznie wszystko, czego można pragnąć w rodzinnym SUV-ie. Dlatego Czesi przy okazji liftingu wybrali delikatne przypudrowanie, niżeli rewolucję. To samo dotyczy też gamy silnikowej i to chyba najlepsza wiadomość.
Jeśli spojrzymy jak wygląda popularność Kodiaqa na tle innych modeli Škody, można dojść do wniosku, że flagowy SUV Czechów nie cieszy się szczególnym wzięciem. Patrząc na sprawę nieco szerzej, samochód nie może narzekać na brak zainteresowania, bo choć w 2021 r. z ośmiu modeli Škody plasowwał się na siódmym miejscu pod względem liczby sprzedanych sztuk, to zmieścił się w TOP40 najpopularniejszych aut w Polsce, wygrywając m.in. z… Opel Astrą.
Z kolei w klasie dużych SUV-ów zdolnych przewieźć do 7 osób, jest ulubieńcem w naszym kraju. I wcale się temu nie dziwię. Kodiaq to SUV dla pragmatyków, którzy cenią sobie funkcjonalne i ergonomiczne rozwiązania. Bez kombinowania, wymyślnych kompozycji czy niepotrzebnych udziwnień.
W pierwszej chwili byłem nieco zaskoczony ograniczonym zakresem zmian zaimplementowanych podczas liftingu, ale po teście zrozumiałem, że Czesi nie mogli postąpić lepiej. Abstrahując od faktu, że już przed zmianami Kodiaq był autem kompletnym. Wymagał więc tylko delikatnego przypudrowania przedniego pasa, co dało mu bardziej muskularny, a co za tym idzie, atrakcyjny, wygląd oraz uzupełnienia wyposażenia, z rozszerzeniem palety asystentów jazdy na czele.
W podstawie wersji Sportline, którą miałem okazję testować, znajdziemy teraz m.in. matrycowe reflektory, czy rozszerzonego asystenta Travel Assist. Ten ostatni, z wyjątkiem aktywnego utrzymania pasa ruchu, działa praktycznie bezbłędnie. Nawet system rozpoznawania znaków drogowych dobrze radził sobie ze wskazaniem aktualnych ograniczeń prędkości.
Jednak patrząc z innej perspektywy na pragmatyzm Kodiaqa, w škodzie, na tle rywali, można dostrzec pewną formę niekonwencjonalnego podejścia. Mam na myśli takie elementy jak parasolkę w drzwiach, ponadprogramowe haczyki i organizery w bagażniku, skrobaczkę w klapce wlewu paliwa, kocyk, czy pakiet Komfortowego Snu Premium w postaci wysuwanych z zagłówka w II rzędzie bocznych oparć na głowę i podpórek pod stopy.
To drobne, ale jakże proste rzeczy, które przydają się nie tylko od święta. Podczas liczącej ponad 1200 km podróży, pasażerowie byli zachwyceni wspomnianymi udogodnieniami. Zresztą nie tylko nimi, bo rozstaw osi liczący blisko 2,8 m pozwala na wygodną jazdę nawet wysokim osobom. Ja, mając 186 cm, nie mogłem narzekać ani na przestrzeń nad głową, ani na podparcie ud, ani na miejsce na kolana. Przestrzeni na pewno nie zabraknie też na wszelakie bagaże. Kufer liczy aż 765 l, a można go jeszcze powiększyć nie tylko kładąc siedzenia, ale także przesuwając kanapę do przodu. O ile operujemy w zakresie kilku cm, odbędzie się to nawet bez ujmy dla pasażerów w II rzędzie.
Bardzo cieszy mnie też fakt, że Czesi nie przenieśli kokpitu z nowej Octavii. Zastosowano jedynie nowy wyświetlacz cyfrowych zegarów o przekątnej 10,25 cala. Konsola środkowa pozostała praktycznie bez zmian, co oznacza, że spotkamy tu dobrze znany zestaw obsługi klimatyzacji z trzema pokrętłami i towarzyszącymi przyciskami. Dotykowe pola zagościły jedynie w okolicy głównego ekranu multimediów.
Choć jak wspomniałem, mowa tu o wersji Sportline, której charakter objawia się nie tylko w ostrzej zarysowanych dokładkach, ale także zintegrowanych, półkubełkowych fotelach, tapicerce skórzanej z elementami suedii (materiał o fakturze alcantary) czy dekorach przypominających włókno węglowe, to Kodiaq wciąż jest typem komfortowego długodystansowca.
Świadczy o tym przede wszystkim silnik Diesla, który możemy tu wciąż zamówić. W dalekie trasy trudno znaleźć coś lepszego. 2-litrowy TDI generuje 200 KM i aż 400 Nm już od 1750 obr./min., więc jest bardzo elastyczny i zapewnia škodzie imponujące osiągi. Setka pojawia się na zegarach już po 7,7 s, a na pokładzie znalazła się nawet procedura startu.
No dobrze, ale przejdźmy do ważniejszej kwestii, czyli spalania. Duży SUV nie jest łakomy na paliwo — na trasie krajowej potrafi spalić nawet 5 l/100 km. Również przy 120 km/h wynik 6,5 l/100 km jest bardziej niż zadowalający. Spore rozmiary zaczynają być zauważalne dopiero przy prędkościach autostradowych — tu škoda potrzebuje już blisko 8 l/100 km. Z drugiej strony, jak na gabaryty auta, to wciąż niezły wynik.