Kia Proceed GT: test na torze wyścigowym i trasie liczącej 1500 km
Topowa odmiana Kii Proceed do stylowego wyglądu i funkcjonalności shooting brake'a ma dołożyć jeszcze wrażenia z prowadzenia hot-hatcha. Mówię "sprawdzam" i zabieram ją na jeden z najszybszych i najbardziej wymagających torów w tej części Europy. Ale najpierw muszę do niego dojechać.
Kia Proceed 1.4 T-GDI GT Line (2019) - test, opinia
Licząca sześć kilometrów pętla Slovakiaringu z jednej strony zachęca do odważnej, szybkiej jazdy szeroką nawet jak na wyścigowe warunki nitką toru. Tych, którzy poczują się tu za pewnie, karci technicznymi i trudnymi do oswojenia zakrętami. Wszystkie ich tajniki miałem okazję dogłębnie poznać w ostatnim czasie w ramach cyklu Kia Platinum Cup. Zawodnicy zawitali tutaj wyczynowymi Picanto na czwartą rundę tegorocznego sezonu. Po czterech dniach treningów i walki zderzak w zderzak powróciłem na dobrze nagumowane i okiełznane okrążenie samochodem drogowym: Kią Proceed w wersji GT.
Proceed: stylowy shooting brake dla ludu
Model ten zabrałem na Słowację nieprzypadkowo. Dwa miesiące wcześniej na łamach Autokultu prezentowałem Kię Proceed z silnikiem 1.4 T-GDI, czyli słabszy wariant benzynowy w cenniku tego koreańskiego shooting brake'a. Podobnie jak wiele osób, nie wiedziałem do końca, czego po tym modelu się spodziewać. Proceed (a wcześniej pro_cee'd) kojarzył się przecież ze sportowym zadziorem i obniżoną bryłą nadwozia.
Obniżona bryła została, ale z trzydrzwiowego hatchbacko-coupe została rozciągnięta do pięciodrzwiowego kombi-coupe. Ruch niedziwny, bo trzydrzwiowe hatchbacki właściwie już wymarły z rynku, ale co w takim przypadku? Czy Proceed jako zgrabniejsze kombi nadal powinien być twardy i dynamiczny? Czy powinien stawiać styl ponad funkcjonalność?
Kontakt ze słabszą z dwóch wersji benzynowych (czyli 1.4 T-GDI o mocy 140 KM; jest też 1.0 T-GDI o mocy 120 KM i 1.6 CRDi o mocy 136 KM, ale dobieranie ich do tego modelu jest już bardzo na siłę) przyniósł mi parę odpowiedzi i jedno ważne pytanie. Udało mi się dowiedzieć, że pomimo stosunkowo ograniczonego zakresu zmian (pozostał ten sam przód, wnętrze i rozstaw osi), Proceed jest zauważalnie innym samochodem od Ceeda SW, na którym bazuje.
Przykuwa uwagę innych na ulicy swoimi odważnymi, a jednocześnie przyjaznymi liniami, a kierowcę zachęca do zrywniejszej jazdy sztywniej ustawionym zawieszeniem, bardziej kąsającymi hamulcami i pracującym z większym oporem układem kierowniczym. 140-konna jednostka 1.4 odnajduje się w tej układance nadspodziewanie dobrze i dostarcza satysfakcjonujące osiągi.
Przed laty Kia była postrzegana jako budżetowa alternatywa dla wytworów uznanych producentów z zachodu Europy. Proceed, tak jak wcześniej Stinger, w pewien sposób kontynuuje tę tradycję, ale już na innym poziomie. Prezentowany model to w końcu tak naprawdę jedyny shooting brake w swoim segmencie. Podobniej wielkości jest jeszcze Mercedes-Benz CLA Shooting Brake, ale jego poziom cen zaczyna się wyżej, niż Proceeda kończy (130 tys. versus 115 tys. zł).
Kia jest w pewien sposób dla niego alternatywą, ale wzbudzającą wcale nie mniejsze pożądanie. Proceed tak naprawdę przypomina mi na drodze jeszcze inny samochód. Z tą smukłą sylwetką, bardzo niespiesznie opadającą linią klapy bagażnika i nowoczesnymi światłami z czterema białymi kryształkami z przodu i czerwoną listwą biegnącą przez cały tylny pas, wygląda jak kserokopia Porsche Panamery Sport Turismo ustawiona na 88 proc. oryginalnej wielkości.
Nie odbierajmy jednak zasług Gregory’emu Guilamme i jego zespołowi europejskich stylistów, którzy tę Kię zaprojektowali. Udało im się wprowadzić do produkcji ciekawy i kompetentny model, który wzbudził zainteresowanie także w Polsce. W ciągu pierwszego półrocza sprzedano go w krajowych salonach w liczbie 464, co oznacza, że prawie co ósmy Ceed opuszcza polskie salony z tym typem nadwozia. To dobry wynik jak na wariant nowego typu, wchodzący na rynek bez poprzednika. U mnie rozbudza on apetyt w miarę jedzenia i zasiewa w głowie pytanie: a co by wyszło z połączenia tego obiecującego szczególne doznania nadwozia i dysponującego dużym zapasem przyczepności podwoziem z ostrzejszym silnikiem?
Wersja GT: zmiany niewielkie, ale wyczekiwane
I wtedy właśnie przybywa Kia Proceed GT. Te dwie literki w nomenklaturze koreańskiej marki oznaczają model podgrzany, ale jeszcze nie do czerwoności. Gdyby to było danie w hinduskiej restauracji, dostałoby dwie papryczki z trzech możliwych. Gdyby to był Mercedes-AMG CLA Shooting Brake, to z cyferką 35, nie 45.
Ale jest to Kia. Co to oznacza? Że nie ma tu innego zawieszenia niż w pozostałych Proceedach (we wszystkich jest ono twardsze i obniżone o pół centymetra w stosunku do standardowego Ceeda), szpery czy innych mechanicznych rewolucji poza nowym, większym silnikiem. Z pojemności 1,6 litra generuje on godne warm-hatcha 204 KM i 265 Nm.
Jednostka w Proceedzie GT chciałaby mieć tyle charyzmy co topowe czterocylindrowce klasy performance, pokroju tych znanych z Mercedesa-AMG A45 czy Forda Focusa RS. W przeciwieństwie do nich ma jednak charakter silnika tuningowanego domowymi metodami. Pobrzmiewa głośno i basowo, ale w mało dojrzały sposób. Duża część tego efektu jest wywoływana sztucznie, podobnie jak strzały z rur wydechowych. Pierwsze wrażenie silnika jest piorunujące, ale z czasem zza kierownicy rozszyfrowuje się kolejne triki twórców.
Na pocieszenie (i uzasadnienie wyższej o całe 11 tys. zł ceny) pozostaje sportowy wystrój nadwozia i kabiny. Karoseria nie zmieniła się diametralnie, ale inne zderzaki, progi i podszyte czerwienią detale wystarczą, by inni użytkownicy drogi wiedzieli, z czym mają do czynienia. Szybko przekonuje się o tym także osoba wchodząca do kabiny. Zobaczy w niej głębiej wyprofilowane fotele oraz nową tapicerkę wzbogaconą o czerwone detale tu i udające aluminium wstawki tam.
Podobnie jak w każdym innym Ceedzie, wszystko złożone jest na solidnym, wzbudzającym zaufanie poziomie. Nie ma też do czego się przyczepić pod względem ergonomii i czytelności. Mimo wszystko, ta koreańska marka nadal czeka na swoją pierwszą kabinę z ciekawym, wyrazistym charakterem. W modelu takim jak Proceed GT szczególnie na coś takiego czekałem, ale się nie doczekałem.
Z perspektywy naszego testu tor Slovakiaring ma tę przewagę, że prowadzi do niego zróżnicowana, licząca przeszło 600 kilometrów ze środkowej Polski trasa. Przebiega przez wszystkie typy dróg, od prostych autostrad po górskie serpentyny. Notabene prowadzi także niedaleko miejsca powstania Proceeda w słowackiej Żylinie.
Jako kombi klasy niższej Proceed prezentuje zadowalający poziom. Tradycyjne kombi w gamie, czyli Ceed SW, jest prawie identycznej wielkości co Octavia Combi. Nawet więc jeśli Proceed jest trochę mniejszy, to nadal posiada bagażnik o pojemności aż 594 litrów. Ceną za bardziej frywolny kształt nadwozia jest tylko wyżej zaczynający się, mniejszy otwór załadunkowy i węższe okna, przez które wpada mniej światła do kabiny. Warto więc zainwestować 3500 zł w szyberdach, tym bardziej że jest to jedna z niewielu opcji, które jeszcze można dokupić w tej bogato wyposażonej wersji.
Załadowany Proceed GT w trasie pozostaje sprężysty. Już standardowy Ceed wyróżnia się bardzo satysfakcjonującymi ustawieniami podwozia. Można w nich doszukać się wręcz naturalnego talentu Forda Focusa, który do tej pory wydawał się niepodrabialny. Po stronie minusów w swoich notatkach z podróży zapisałem za to fotele. Podobnie jak i te w tańszych wariantach Proceeda, tak i te przy dłuższej jeździe zdradzają mniej wyszukaną konstrukcję.
Największym problemem w podróży okazuje się jednak mały zasięg. Stosunkowo nieduży bak (50 litrów) w połączeniu ze sporym apetytem na paliwo (około 9 l/100 km na autostradzie, ponad 11 l/100 km w mieście) skazuje kierowcę Proceeda GT na częste wizyty na stacjach benzynowych. Po kilku godzinach jazdy przerywanych dwoma tankowaniami w końcu czas sprawdzić na Slovakiaringu, z jakiej gliny ulepiony jest shooting brake Kii.
Teraz nie tylko wygląd, ale i osiągi w dobrej cenie
Wyjeżdżam na szeroką prostą startową. Lekkie hamowanie, szeroki wyjazd przez otwierający się łuk i przede mną kolejna prosta, na której bez skrępowania mogę skorzystać z wszystkich 204 koni przekazywanych na przednią oś. Pierwsze wrażenie: to naprawdę szybki samochód. Dźwięk silnika może i nie jest najwyższych lotów, ale sposób, w jaki buduje on moc, już jak najbardziej tak. Podobnie jak i w innych Kiach, tak i tu na drodze ku szybkim interakcjom z autem stoi skrzynia biegów. Koreańska dwusprzęgłowa przekładnia sprawdza się w codziennej jeździe, ale tor bezlitośnie wyciąga na wierzch jej czasem niezdecydowane, opóźnione reakcje.
Na wymagających dużo precyzji, zacieśniających się zakrętach środkowego sektora toru, przednia oś w końcu puszcza i zaczyna wyjeżdżać na zewnątrz. Zgodnie z dzisiejszymi trendami to poprawna reakcja. Po części zapewne dzięki założonym bardzo porządnym oponom służącym do sportowej jazdy Michelin Pilot Sport 4, Proceed na torze cechował się dużą przyczepnością, a gdy ją tracił, to sygnalizował ten fakt z dużym wyprzedzeniem i dalej zachowywał pewność i przewidywalność w swoich reakcjach.
W warunkach tak rozległego i szybkiego toru jak Slovakiaring udało mi się dostrzec w hot-kombi Kii pobudzająco szybkie auto. Widać, że ustawili je ludzie, którzy chcieliby, by właściciele jeździli nim żwawo. Z drugiej strony nie chcieliby, by ktoś się za jego kierownicą przestraszył. Stąd neutralne zachowanie do samego końca i wcześnie wysyłane sygnały, że docieramy do granicy możliwości auta (i swoich).
Z toru zjeżdżam z szerokim uśmiechem i już sam ten fakt dowodzi, że wersja GT spełniła swój cel. W tej wersji Proceed udowadnia, że jego zalety wykraczają poza samą ładną buzię. Nawet jeśli nie wszystkie z podzespołów uznałbym już w tej chwili za najlepsze w tym segmencie, to ogólnie model ten przynosi wiele satysfakcji, a w swoim przedziale cenowym jest wręcz bezkonkurencyjny. Kia robi kolejny duży i ważny krok naprzód.
- Bardzo atrakcyjny stosunek ceny do stylu, jakości i emocji z prowadzenia
- Oryginalny projekt nadwozia, przywołujący skojarzenia z dużo droższymi modelami
- Satysfakcjonujący model prowadzenia: wciągający, ale nie za twardy
- Funkcjonalność kombi klasy niższej
- Nadal rozczarowująca, zwyczajna deska rozdzielcza
- Mało przekonujący dźwięk silnika
- Fotele niewygodne w długich trasach
- NIezdecydowana skrzynia biegów opóźniająca reakcje całego samochodu
Silnik i napęd: | ||
---|---|---|
Układ i doładowanie: | R4 turbodoładowany | |
Rodzaj paliwa: | Benzyna | |
Ustawienie: | Poprzeczne | |
Rozrząd: | DOHC 16V | |
Objętość skokowa: | 1591 cm3 | |
Moc maksymalna: | 204 KM przy 5500 rpm | |
Moment maksymalny: | 265 Nm przy 1500-4500 rpm | |
Skrzynia biegów: | 7-biegowa, automatyczna, dwusprzęgłowa | |
Typ napędu: | Na oś przednią | |
Hamulce przednie: | Tarczowe, wentylowane | |
Hamulce tylne: | Tarczowe | |
Zawieszenie przednie: | Kolumna typu MacPherson | |
Zawieszenie tylne: | Wielowahaczowe | |
Koła, ogumienie przednie: | 225/40 R18 | |
Koła, ogumienie tylne: | 225/40 R18 | |
Masy i wymiary: | ||
Typ nadwozia: | kombi | |
Liczba drzwi: | 5 | |
Masa własna: | 1363 kg | |
Długość: | 4605 mm | |
Szerokość: | 1800 mm | |
Wysokość: | 1422 mm | |
Rozstaw osi: | 2650 mm | |
Pojemność zbiornika paliwa: | 50 l | |
Pojemność bagażnika: | 594 l/1 545 l po złożeniu oparć kanapy | |
Ładowność maksymalna: | 537 kg | |
Osiągi: | ||
Katalogowo: | Pomiar własny: | |
Prędkość maksymalna: | 225 km/h | 225 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 7,5 s | 7,3 s |
Zużycie paliwa (miasto): | - | 11,5 l/100 km |
Zużycie paliwa (trasa): | - | 9 l/100 km |
Zużycie paliwa (mieszane): | 7,2 l/100 km | 10,5 l/100 km |
Emisja CO2: | 163 g/km | |
Test zderzeniowy Euro NCAP: | 5 gwiazdek | |
Ceny: | ||
Model od: | 94 990 zł | |
Wersja silnikowa GT od: | 101 990 zł | |
Testowana wersja: | 119 490 zł |