Jeździłem Toyotą Hilux GR Sport po Tunezji. Pustynne wydmy nie były największym wyzwaniem
Toyota bardzo odważnie postanowiła zaprezentować Hiluxa w wersji GR Sport w Tunezji i poza drogami utwardzonymi. Auto kompletnie do tego nieprzygotowane miało sprostać warunkom, których nie spotyka się na co dzień w Europie. Jak sobie poradziło i co było dla niego największym wyzwaniem?
Tunezyjskie drogi utwardzone są zaskakująco dobrej jakości. Mam na myśli te, które prowadzą przez miasta oraz takie, które można przyrównać pod względem statusu do naszych dróg krajowych. Zupełnie inaczej wyglądają drogi niższych kategorii prowadzące w głąb południowo-zachodniej części kraju, gdzie mamy już obszar pustynny.
Coś, co u nas jest już bezdyskusyjnie offroadem, w Tunezji jest zwykłą drogą, nawet nierzadko widoczną na mapach lub wciąż krajową, tylko nie w typowo turystycznym regionie. Czasami nawet z nawianym piaskiem z wydm, który usuwają ciężkie maszyny (jak u nas przy odśnieżaniu drogi z zasp).
Takimi właśnie drogami podróżowaliśmy podczas prezentacji Toyoty Hilux GR Sport. Samochód przygotowany wstępnie przez producenta ma kilka ozdobników i zmodyfikowane zawieszenie, a konkretnie elementy resorujące. Są to sztywniejsze sprężyny z przodu i amortyzatory jednorurowe we wszystkich kołach, dające wyższą siłę tłumienia i lepiej odprowadzające ciepło. Jest to niezwykle ważny element wyposażenia każdego auta, które ma jeździć w takich warunkach, o czym przekonałem się dość szybko.
Im cieplej, tym bardziej miękko
W przeciwieństwie do opon, które po nagrzaniu stają się twardsze za sprawą wzrostu ciśnienia, amortyzatory nagrzewają się od temperatury otoczenia i nieustannej pracy po nawierzchniach fachowo przez rajdowców nazywanych pistami. Toyota Hilux GR Sport jest z pewnością lepiej przygotowana na takie wojaże, ale jej tłumiki po kilku godzinach jazdy straciły część swoich właściwości.
Drogi, jakie na początku przejeżdżaliśmy z prędkościami 50-70 km/h, z czasem trzeba było pokonywać coraz wolniej, aż średnia prędkość spadła poniżej 40 km/h. Amortyzatory KYB były potwornie gorące, ale nie wylał się z nich olej, jednak siła tłumienia spadła diametralnie. Trzeba natomiast zaznaczyć, że samochód ten nie jest nawet przeznaczony do takiej jazdy.
I w tym momencie ujawniła się istotna zaleta Toyoty Hilux GR Sport z naszego rynku. Otóż polski importer (a także słowacki, czeski i węgierski) oferuje klientom jako wyposażenie standardowe osłony w przedniej części pod silnikiem oraz osłonę tzw. gruszki mostu. Pustynia pokazała, jak ważne są to elementy, bo po zgrzaniu amortyzatorów to już one, a nie odboje, były ogranicznikami skoku. Są to części przygotowane przez polską firmę Steeler, wykonane z bardzo grubej blachy aluminiowej. Po jazdach w Afryce nadal były w stanie kompletnym, choć mocno poobijane. Tylko i tu należy podkreślić, że nie do tego były projektowane.
Zobacz także
Na dużą pochwałę zasługują pozostałe podzespoły samochodu. Mocarny wprost silnik generuje 500 Nm momentu obrotowego, co przy współpracy z 6-biegowym automatem tworzy niemęczący się duet. Nawet wkręcany na wysokie obrotu nie traci tchu, nie dostaje zadyszki, jest gotowy na kolejny bieg i jeszcze większe obciążenie.
Jazda po wydmach nierzadko z niedużymi prędkościami, ale wysokimi obrotami ani na chwilę nie sprawiła, by temperatura silnika wzrosła. Raz nam się zdarzyło, że olej w skrzyni biegów trochę się zgrzał, ale wystarczyło chwilę zaczekać i wszystko wróciło do normy. Nie zapaliła się ani jedna kontrolka.
Hiluxem GR Sport na wydmach
Ku mojemu zaskoczeniu Hilux GR Sport bardzo sprawnie radził sobie na wydmach, choć przedni zderzak nie wrócił do Polski w pełni sprawny, ale za to prawie cały. W takich warunkach miękkie tłumienie zmęczonych amortyzatorów nie przeszkadzało aż tak bardzo. Choć gdyby miały wyższą skuteczność, lepiej chroniłyby przednią część przed obiciami.
Niemniej auto ładnie nurkowało w leje między wydmami i pomimo sporej długości rozstawu osi dobrze radziło sobie na grzbietach. Od opon typu AT nie można było za wiele wymagać, a i tak ładnie trzymały kontakt z przelewającym się piaskiem.
Długi tył, który nawet powinien stanowić naturalną przeszkodę w takiej jeździe, w ogóle nie przeszkadzał i nie zauważyłem, by komukolwiek choć raz zahaczył o podłoże. Pomimo długiego tylnego zwisu, tylny zderzak jest zawieszony wystarczająco wysoko, by wjechać i przejechać sprawnie przedsionek Sahary. Bo na tych największych nie byliśmy.
Nic się nie stało
Największym zmartwieniem każdego kierowcy, który chciałby się wybrać na afrykańską pustynię i jeździć samochodem terenowym, jest jego niezawodność. Nie to, ile ma mocy czy jak sprawnie się porusza. Każda usterka może okazać się końcem przygody, a nawet trudnym do rozwiązania problemem. To dlatego Hiluxem GR Sport jeździliśmy w asyście dwóch przygotowanych tylko na takie wyprawy samochodów, a na obozie mieliśmy jeszcze ciężarówkę serwisową wprost z Dakaru.
GR Sport, w którym zepsuła się tylko elektrycznie zasuwana roleta skrzyni ładunkowej, spisał się i nie trzeba było wykonywać przy nim żadnych napraw. A trzeba podkreślić, że z Polski przyjechał do Tunezji na kołach, startując z symbolicznym przebiegiem, jeszcze bez dotarcia. Co oznacza, że po Afryce jeździliśmy na pierwszym, fabrycznie zalanym jeszcze oleju i samochodem nieserwisowanym ani niesprawdzonym w warunkach rzeczywistych. Co nie tylko pokazało odwagę polskiego importera, ale też jego zaufanie do legendy, jaką jest Toyota Hilux.