Jeżdżą z zakazami i sieją terror na drogach. Odsetek jest ogromny

Dane pokazują, że kierowcy zakaz prowadzenia mają za nic (zdjęcie ilustracyjne)
Dane pokazują, że kierowcy zakaz prowadzenia mają za nic (zdjęcie ilustracyjne)
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Policja
Tomasz Budzik

30.09.2024 10:35

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kolejny tydzień i kolejny tragiczny wypadek spowodowany przez osobę, która nie tylko jechała pod wpływem alkoholu, ale też jednocześnie złamała orzeczony wcześniej zakaz prowadzenia. Jak często w Polsce ignorowana jest taka kara? Zapewne większość przypadków nigdy nie ujrzy światła dziennego, ale i to, co wiemy, jest przerażające.

Dziewiętnastoletnia pasażerka w 8. miesiącu ciąży zginęła w wypadku, który w miejscowości Kolonie Lipsk spowodował dwudziestoletni, pijany kierowca. Młody mężczyzna prowadził, choć orzeczono względem niego zakaz. Tragicznie mogła skończyć się jazda kompletnie pijanego 61-latka, który jechał drogą zygzakiem. Zdarzenie zauważył otwocki policjant, który wraz z drugim mundurowym zmusił mężczyznę do zatrzymania się. W jego organizmie było aż 3,2 prom., a niespełna dwa tygodnie wcześniej został przyłapany na prowadzeniu z 2,7 prom. alkoholu we krwi. Wsiadł za kierownicę, choć w wyniku wcześniejszej wpadki stracił prawo jazdy i hyundaia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Głoszenie, że polski kierowca to pijak jest niesprawiedliwe, bo statystycznie w Polsce mniej osób pod wpływem alkoholu siada za kierownicę niż w większości krajów Europy. Na drogach jest jednak grupa takich kierowców, dla których picie alkoholu i jazda pod jego wpływem nie jest wyjątkiem, lecz normą, a nakładane na nich zakazy nie znaczą nic. Jak duża to grupa? Niestety, zastraszająco liczna.

O dane na temat nakładanych zakazów prowadzenia pojazdów mechanicznych poprosiłem Ministerstwo Sprawiedliwości. Jak wynika z przesłanych mi informacji, za wykroczenia i przestępstwa w 2022 r. nałożono łącznie 122 957 zakazów prowadzenia, a w 2023 r. aż 128 017.

Jednocześnie w 2023 r. za złamanie zakazu prowadzenia przed sądem stanęło 16 189 osób. Nie będzie więc przesadą stwierdzenie, że przed oblicze sądu za złamanie zakazu jazdy ponownie trafia od 12 do 13 proc. kierowców, wobec których została orzeczona taka kara. To jednak tylko ci, którzy na łamaniu zakazu wpadną. W rzeczywistości skala ignorowania sądowego szlabanu na prowadzenie musi być o wiele większa.

Na pytanie o powody takiego stanu rzeczy jest zapewne kilka odpowiedzi. Można mówić o charakterystycznej dla Polaków przekorze, która podpowiada im, żeby nie podporządkowywać się nakazom władzy czy o tym, że wiele zakazów może być nakładanych na alkoholików, którzy bez leczenia nie potrafią wyjść z nałogu, a gdy są nietrzeźwi, nie myślą o konsekwencjach swoich czynów. Nie bez znaczenia jest jednak i to, że wiele osób nie tylko nie wierzy w to, że nie zostaną złapani, ale też nie boi się kary.

Co prawda przepisy za złamanie prawomocnego zakazu prowadzenia przewidują od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności, ale sąd nie musi nakładać takiej kary. I bardzo często tego nie robi. Z danych, które otrzymałem z Ministerstwa Sprawiedliwości, wynika, że w 2023 r. w związku ze złamaniem zakazu prowadzenia osądzono 16 189 osób. Karę bezwzględnego więzienia orzeczono wobec 4338 z nich, co stanowiło 26,8 proc ogółu. Najczęściej było to od 6 do 12 miesięcy lub od 2 do 5 miesięcy w więzieniu.

Polski wymiar sprawiedliwości nie potrafi dyscyplinować kierowców. Ci zaś od dzieciństwa byli przyzwyczajeni do łamania reguł za kierownicą, bo przecież drastyczne przekroczenie prędkości to nic nadzwyczajnego. Skoro więc można złamać jeden przepis, to co stoi na przeszkodzie, by łamać kolejne? W ostatnich latach w Polsce nastąpiła duża poprawa w dziedzinie bezpieczeństwa na drogach. Na kolejny skok nie ma co liczyć, póki nie zmienimy tego nastawienia.