Jak powstawał Lexus LFA [wideo]
Za pracami nad każdym samochodem sportowym kryje się niezwykła historia. Przeważnie jednak zna ją jedynie niewielkie grono zaufanych ludzi. Rąbka tajemnicy uchyla Lexus, opowiadając o modelu LFA.
02.11.2011 | aktual.: 12.10.2022 12:57
Za pracami nad każdym samochodem sportowym kryje się niezwykła historia. Przeważnie jednak zna ją jedynie niewielkie grono zaufanych ludzi. Rąbka tajemnicy uchyla Lexus, opowiadając o modelu LFA.
Kiedy szefostwo Toyoty wpadło na pomysł stworzenia supersamochodu pod marką Lexus, mało kto wierzył w powodzenie tego projektu. Producenci pokroju Ferrari czy Lamborghini zapewne uśmiechali się pod nosem, pewni swego. Japończycy jednak się nie poddali i w 2003 roku skonstruowali pierwszy prototyp. W końcu po latach, w 2009 roku, na Tokyo Motor Show pokazano wersję produkcyjną Lexusa LFA. To był wielki moment w historii światka motoryzacyjnego. LFA bezpardonowo wdarł się na salony zarezerwowane dotąd tylko dla wielkich graczy ze szlachetnymi tradycjami.
Absolutnie wszystko w tym samochodzie jest w 100% przemyślane. Od pomysłu do efektu końcowego minęło 9 lat, podczas których zespół odpowiedzialny za projekt pracował w pocie czoła. W międzyczasie ostanowiono zrezygnować z aluminium zastosowanego w pierwszym prototypie na rzecz włókna węglowego, a analogowe zegary zastąpiono komputerowym wyświetlaczem.
To, czym LFA chwalić się nie tylko powinien, ale wręcz musi, to jego serce. Jednostkę pracującą pod maską sportowego japończyka stanowi V10 o pojemności 4,8 l. Silnik jest niewiarygodnie lekki, a melodie, jakie wygrywa na wysokich obrotach, to najlepsza muzyka dla uszu fanów motoryzacji. Słuchając przejeżdżającego LFA z zamkniętymi oczami, można by pomyśleć, że przemknął koło nas bolid Formuły 1.
Linia produkcyjna supersamochodu Lexusa również jest niezwykła. To precyzyjne laboratorium, w którym nie ma miejsca na pomyłki. Dlatego Japończycy zapowiadają produkcję jedynie 20 egzemplarzy rocznie. Prace nad LFA nie toczyły się jednak wyłącznie w zamkniętych pomieszczeniach. Niezbędne były także testy drogowe, m.in. na Nurburgringu.
Na drogach okalających tor 23 czerwca 2010 roku, już przy okazji testów wersji Nurburgring Edition, zginął główny kierowca testowy LFA, Hiromu Naruse. Jednak projekt LFA będzie rozwijany i z pewnością zapisze się w historii motoryzacji jako precyzyjne narzędzie, niepozbawione luksusowego wnętrza, ale przede wszystkim duszy, jaką dał mu zespół pod kierownictwem Hiromu.
Zapraszam do poznania tajników pracy nad tym kosztującym ponad milion złotych superautem.
Źródło: Autoblog