Harley Davidson Sport Glide – tona stylu, szczypta sportu

Sportowy Harley to temat na oddzielny wpis, który wyjaśni, że ludzie z Milwaukee potrafią zrobić sportową zabawkę. W tym miejscu skupiamy się jednak na nowym modelu, który tuż po rozpakowaniu z drewnianej skrzyni trafił do naszej redakcji. Zanim człowiek wydający mi motocykl skończył przemowę o demontowalnych kufrach i owiewce ruszyłem w drogę.

Odblokowanie dwóch klipsów pozwala na zdjęcie przedniej owiewki, a szybko demontowane kufry optycznie odchudzają tył maszyny przynajmniej o połowę.
Odblokowanie dwóch klipsów pozwala na zdjęcie przedniej owiewki, a szybko demontowane kufry optycznie odchudzają tył maszyny przynajmniej o połowę.
Źródło zdjęć: © Fot. Jakub Tujaka
Jakub Tujaka

30.04.2018 | aktual.: 01.10.2022 18:46

W tym roku firma Harley Davidson obchodzi 115. Rocznicę działalności i moje podejrzenia o tym, że ten rok będzie wyjątkowy były trafne, ponieważ oprócz serii numerowanych edycji z okazji kolejnej rocznicy, nowych malowań i wyposażenia w sprzętach oferowanych od kilku lat, pojawiła się też wisienka na torcie: Sport Glide.

Model ten to także element strategii Harleya, która ma na celu przytłumić apetyt konkurencyjnego Indiana, który poczyna sobie całkiem nieźle.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Duża pojemność, mało cylindrów

Wracając do Sport Glide jest on kolejnym sprzętem, który ma w ramie zamontowany nowy silnik Milwaukee-Eight. Nowością w gamie amerykańskiej legendy jest fakt, że silnik ma czterozaworowe głowice. Do tej pory to rozwiązanie było stosowane tylko w modelach przeznaczonych do wyścigów (od prawie 100 lat).

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Jeśli chodzi o liczby, to 107 cali oznacza 1745 cm sześciennych pojemności, co przy dwóch cylindrach daje nie tylko donośny gang, ale także potężną moc. Co prawda Harley nie chwali się dokładnym wynikiem z pomiarów na hamowni, ale odkręcenie manetki na długiej prostej robi wrażenie. Więcej o odczuciach za chwilę.

Nowy zawias w starym stylu

Sport Glide to kolejny motocykl w ofercie rodziny Softail, czyli sprzętów, które „udają”, że zabudowane są na sztywnej ramie. Takie rozwiązanie stosowano kilka dekad temu, a dziś mamy amortyzator schowany pod siedziskiem. Dzięki temu mamy piękne nawiązanie do historii i zgrabne nadwozie. W tym przypadku dorzucono regulację wstępnego napięcia sprężyny. Pokrętło zgrabnie wkomponowano w łatwo dostępnym miejscu. Jeśli ktoś woli kanapowca – proszę bardzo. Jeśli zawias ma być stywniejszy – nie ma problemu.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Z przodu zawias wyposażono w technologię Dual Bending Valve. Ma ona za zadanie panować nad tym, aby pokonywane nierówności nie zakłócały spokoju na pokładzie. Bez wgłębiana się w technikalia – Sport Glide prowadzi się jak należy.

I do miasta i na weekend

Jednak to ani silnik, ani zawieszenie nie są tu gwoździem programu. W Sport Glide chodzi o to, że za sprawą kilku gestów można zmienić jego charakter. Odblokowanie dwóch klipsów pozwala na zdjęcie przedniej owiewki, a szybko demontowane kufry optycznie odchudzają tył maszyny przynajmniej o połowę. Co prawda rezygnujemy z osłony przed wiatrem i insektami, a także z 51 litrów przestrzeni bagażowej, ale zyskujemy stylowy miejski sprzęt.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

To według mnie niemal rewolucyjne rozwiązanie, bo zyskujemy dwa motocykle w cenie jednego. Do tej pory montaż kufrów kojarzył mi się z koniecznością posiadania narzędzi, poobijanymi palcami i gubieniem dodatkowych stelaży. A tu proszę: od poniedziałku do piątku lżejszym optycznie i węższym bandziorem, a w weekend wypad z kuframi wypełnionymi niepotrzebnymi gadżetami biwakowymi. Super!

Inne elementy na które warto zwrócić uwagę to klasyczny wydech i nowy wzór felg. Egzemplarz testowy był polakierowany na czarno, ale w palecie producenta można znaleźć kilka ciekawszych odcieni. No i najważniejsze: lampa LED. Do tej pory jednym z pierwszych elementów wyposażenia (zaraz po manetkach) wymienianych po zakupie nowego sprzętu były reflektory. W tym przypadku reflektor z pierścieniem dostajemy w standardzie.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Czy dwa w jednym to nie za mało?

Jeśli chodzi o użytkowanie takiego potężnego krążownika na co dzień to być może jestem zainfekowany słabością do Harleyów, ale ten prowadzi się wyjątkowo przyjemnie. Zawieszenie sprawdza się w każdych warunkach, a silnik ma moc, doskonałe brzmienie i tzw. „good vibrations”. Hamulce również radzą sobie z motocyklem, jeźdźcem i pełnymi kuframi.

Sprzęt ze zdjęć kosztował niewiele ponad 77 tysięcy złotych. To w świecie motocykli całkiem sporo, a otwierając opasłe katalogi z akcesoriami spokojnie można tę kwotę podwoić, podobnie jak moc silnika.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/13]
Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)