Europejczycy chcą zakazu sprzedaży aut spalinowych od 2030 r. Polacy podzielają to zdanie
Komisja Europejska latem przedstawi kolejne cele redukcji CO2 emitowanego przez pojazdy w Unii, ale mówi się też o możliwym zakazie sprzedaży "spalinówek". Poparcie pomysłu przez Polaków może dziwić, bo sytuacja aut elektrycznych nie wygląda u nas różowo. Choć prognozy są budujące.
12.04.2021 | aktual.: 14.03.2023 16:52
W związku z dążeniem do uzyskania neutralności klimatycznej w 2050 r. Komisja Europejska ma przedstawić w czerwcu 2021 r. zaostrzenie kursu emisji dwutlenku węgla dla samochodów osobowych i dostawczych. W kuluarach mówi się także o zaproponowaniu daty odgórnego zakazu sprzedaży pojazdów z silnikami spalinowymi.
Za takim pomysłem optują m.in. Austria, Belgia, Dania, Grecja, Holandia, Irlandia, Litwa, Luksemburg i Malta. Kiedy miałoby to nadejść? Prawdopodobnie już w 2030 r., a jak twierdzi Europejska Federacja Transportu i Środowiska – najpóźniej w 2035 r. To mogłoby być jedno z narzędzi Komisji, która chce, by do 2030 r. po europejskich drogach jeździło 30 mln aut elektrycznych. Dziś to ok. 1,5 mln pojazdów.
Organizacja postanowiła więc sprawdzić, czy mieszkańcy Unii Europejskiej są gotowi na tak radykalne zmiany. W badaniu wzięło udział ponad 10 tys. osób z 15 dużych miast w 8 krajach. Okazało się, że aż 63 proc. ankietowanych popiera pomysł sprzedaży wyłącznie bezemisyjnych pojazdów od 2030 r. Przeciwnych było 29 proc., a 8 proc. nie miało zdania. Wśród pytanych znaleźli się jednak także mieszkańcy polskich miast – Krakowa i Warszawy. W obu przypadkach za wspomnianym pomysłem optowało 60 proc. osób.
Już wcześniej indywidualne deklaracje wycofania ze sprzedaży pojazdów z silnikami spalinowym złożyły Dania (do 2030 r.), Francja (do 2040 r.), Hiszpania (do 2040 r.) i Szwecja (do 2030 r.), a spośród europejskich państw nienależących do Unii – także Norwegia (do 2025 r.) i Wielka Brytania (do 2030 r.).
Odgórny zakaz sprzedaży wywołałby mimo wszystko spore zamieszanie na rynku motoryzacyjnym nie tylko ze strony producentów, ale także odbiorców. Chociaż wiele firm pracuje nad dalszym rozwojem elektrycznych pojazdów, a dziś niemal każda marka ma w ofercie przynajmniej jeden model zasilany prądem, to w wielu krajach flota tego typu aut wciąż raczkuje. W tym także w Polsce. Dlatego tak wysoki odsetek w przypadku polskich miast może być zaskakujący.
Sytuacja nie jest najlepsza, ale rokowania są dobre
Po Polsce jeździ w chwili obecnej niespełna 10,5 tys. aut elektrycznych zasilanych wyłącznie prądem. Chociaż w zeszłym roku mimo pandemii koronawirusa ich sprzedaż dynamicznie rosła, to samochody z takim napędem stanowiły zaledwie 0,86 proc. wszystkich zarejestrowanych w zeszłym roku pojazdów.
W tym roku trend wzrostowy nadal się utrzymuje. Jak wynika z danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, tylko w marcu zarejestrowano 552 sztuk aut elektrycznych, co stanowi wzrost aż o 174,6 proc. względem tego samego miesiąca w zeszłym roku. Natomiast w całym pierwszym kwartale 2021 r. samochody bezemisyjne zanotowały 59-procentowy wzrost względem analogicznego okresu w 2020 r.
Według prognoz rynek aut elektrycznych czeka w kolejnych latach dalszy rozkwit. Raport Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych głosi, że do 2025 r. flota elektryków powinna zwiększyć się do blisko 320 tys. aut, a już w 2030 r., a więc w potencjalnym roku wprowadzenia ewentualnego zakazu, liczba ta ma wynieść ok. 1 mln. Takie wyniki są możliwe do osiągnięcia pod warunkiem wprowadzenia stałych dopłat przy zakupie elektryków. W przeciwnym razie prognozowane dane mogą być mniejsze nawet o połowę.
Zobacz także
Mimo dobrych nastrojów trzeba zaznaczyć, że badanie było przeprowadzane wśród mieszkańców dużych miast, ponieważ to głównie ich dotyka problem zanieczyszczonego powietrza, a statystycznie 3 na 4 Europejczyków mieszka w obszarach miejskich. Wyniki mogłyby być inne, gdyby do badania włączono także mieszkańców obszarów wiejskich. Wprowadzenie odgórnego zakazu sprzedaży nowych aut z silnikiem spalinowym mogłoby w Polsce doprowadzić do jeszcze większego i tak już wzmożonego ruchu na rynku aut używanych.
Auta elektryczne nad spalinowymi? Tak, ale pod pewnymi warunkami
W badaniu Europejska Federacja Transportu i Środowiska zapytano również, jakie czynniki wpłyną na przewagę sprzedaży pojazdów elektrycznych nad tymi z silnikiem spalinowymi. Najwięcej osób (55 proc.) odpowiedziało, że głównym czynnikiem będzie cena, która powinna być niższa niż w przypadku aut z silnikiem benzynowym lub Diesla.
51 proc. ankietowanych opowiedziało się za odpowiednią infrastrukturą ładowania w domu, pracy i przestrzeni publicznej, natomiast 45 proc. osób za istotny uznaje zasięg, który powinien być równie duży, co w przypadku aut z silnikami spalinowymi. Najmniej osób (22 proc.) opowiedziało się za uniezależnieniem się Europy w produkcji akumulatorów i ograniczeniem importu. Tylko 10 proc. zapytanych uważało, że sprzedaż aut elektrycznych nie przewyższy sprzedaży pojazdów z silnikiem benzynowym i Diesla.
Teoria a rzeczywistość
Organizacja True Initiative zauważa jednak, że wprowadzanie kolejnych regulacji, tak jak tych dotychczasowych, nie przyniesie natychmiastowych efektów. W końcu pojazdy niespełniające norm, które ruszyły w świat przed ich ogłoszeniem, jeszcze długo będą użytkowane.
Zobacz także
Zbadali oni także rzeczywistą emisję pojazdów poruszających się po drogach. Jak wynika z opublikowanych danych, przeciętny samochód jeżdżący po europejskich drogach emituje od 6 do nawet 10 razy więcej NOx niż przeciętny pojazd w Stanach Zjednoczonych. A przecież wciąż nie brakuje tam w sprzedaży aut z ogromnymi, paliwożernymi silnikami. Oznacza to, że emisja przeciętnego auta z roku modelowego 2018 odpowiada emisji pojazdu z roku modelowego 2004 w USA. Mimo potencjalnie lepszych wyników emisyjnych poszczególne stany już zadeklarowały zakaz sprzedaży aut z silnikami spalinowymi (np. Kalifornia od 2035 r.), a politycy chcą, by w ich ślad poszła reszta kraju.
Oficjalne propozycje Komisji Europejskiej poznamy już w czerwcu 2021 r. Nawet jeśli nie padnie decyzja o wprowadzeniu odgórnego zakazu sprzedaży aut spalinowych, producentów może czekać kolejny twardy orzech do zgryzienia.