Dokąd zmierza Lewis Hamilton?
Lewis Hamilton nie zaliczy tego sezonu do szczęśliwych, choć jeszcze kilka wyścigów wcześniej nikt by się tego nie spodziewał. Mam wrażenie, że niebawem opuści szeregi Mercedesa i wróci do domu.
27.08.2014 | aktual.: 08.10.2022 09:07
Lewis Hamilton nie po raz pierwszy rozpętał wokół siebie burzę – taki ma charakter. Podobnie jak na torze, również poza nim nie owija w bawełnę i zawsze myśli tylko o sobie. Nie obchodzi go opinia publiczna dopóki coś nie wymknie się spod kontroli. Praktycznie każdy partner zespołowy miał jakieś przykrości związane z Lewisem. Nawet spokojny i zrównoważony Jenson Button. Właściwie to wtedy wyszła na jaw pewna wada Hamiltona – gadulstwo.
Lewis Hamilton za dużo powiedział dziennikarzom po odprawie po Grand Prix Belgii i będzie go to słono kosztowało. Mercedes nie chce wokół siebie takiego szumu jaki był wokół McLarena, Ferrari czy ostatnio Red Bulla. Niemiecka machina ma pracować idealnie i czysto, nawet jeśli na zapleczu jest trochę do posprzątania. Jednak mając w składzie Lewisa trudno o utrzymanie takiego stanu rzeczy. Zaraz po odprawie Brytyjczyk pobiegł do dziennikarzy i poskarżył się na Nico Rosberga. Tymczasem Nico nie chciał komentować sytuacji ponieważ potraktował problem jako sprawę wewnętrzną zespołu.
Co osiągnął Lewis Hamilton? Na chwilę obecną nie to, co zamierzał. Zamiast stanąć po jego stronie, ludzie zaczną się od niego odwracać. To on był pokrzywdzony w Belgii, ale faceci nie tak to rozgrywają. Każdy dobrze wie, że Rosberg był winny, ale po tym co zdradził Lewis, ruch Niemca wydaje się poniekąd uzasadniony. Pamiętacie jak zachowywali się Sebastian Vettel i Mark Webber? Oni też mieli konflikt, a tylko Webber kilkakrotnie powiedział coś, czego tak naprawdę nie dopowiedział. Mimo, że brudy Red Bulla wychodziły każdą szparą, zespół starał się utrzymać wszystko pod dywanem. Tymczasem w Mercedesie jest tylko kilka paprochów, a Lewis wszystkie wyciągnął i rzucił by pokazać światu jak nieczysto został potraktowany.
Lewis skarżypyta może się doigrać i stracić zaufanie zespołu, a to nieuchronnie doprowadzi do rozstania. Nie ma w F1 kierowców, którzy robią takie rzeczy i zostają na dłuższy czas. Pamiętacie Alonso i jego krótką przygodę z McLarenem? Co gorsza, Mercedes już bardzo poważnie rozważa team orders. Właściwie to nie są rozważania na temat tego, czy team orders będzie, ale raczej w jakiej formie. Faktem jest natomiast, że Lewis jest w tym przypadku na przegranej pozycji. Mercedes będzie – o ile już nie jest – po stronie Rosberga, nawet jeśli ten jest wolniejszy.
To czysto logiczne w obliczu klasyfikacji generalnej. Hamilton traci do Rosberga 29 punktów, a Red Bull jest coraz szybszy. Wyraźnie pokazał w Belgii, że już niewiele ustępuje Mercedesom. Daniel Ricciardo niedawno zapowiedział walkę o tytuł, a do zdobycia jest jeszcze dużo punktów. Mercedes zaczyna tracić pewność siebie i jak to skomentował Toto Wolff: Jaki jest sens wspaniałych wyścigów i wspaniałej walki, jeśli na koniec wyglądamy jak idioci? Miał na myśli ewentualną utratę mistrzowskich tytułów na koniec sezonu. A jest to możliwe. Pamiętacie finisz Red Bulla w zeszłym roku? Pamiętacie jak niewiele brakowało by rozpędzony Red Bull połknął tytuły Brawna i Buttona w finiszu 2009?
Dokąd więc zmierza Lewis Hamilton? Obawiam się, że w wyścigu o mistrzostwo Belgii dał do zrozumienia, że nie czuje się już komfortowo w Mercedesie. Czuje się natomiast niesprawiedliwie traktowany, a do tego dochodzi pech związany z tymi wszystkimi awariami. Był murowanym faworytem do tytułu, ale ten oddala się z wyścigu na wyścig. Rozumiem frustrację Lewisa i nie wiem czy jego ostatnie zachowanie nie ma na celu doprowadzenia do zerwania kontraktu.
Lewis Hamilton znajdzie sobie prace szybciej niż moglibyśmy się tego spodziewać. Nie wiadomo na ile prawdziwe były plotki o próbie ściągnięcia Fernando Alonso do McLarena, ale ja w to nie wierzę. Raczej wierzę Ronowi Dennisowi, który powiedział, że nie jest zainteresowany Hiszpanem. Jednak nie zmienia to faktu, że McLaren ma duży problem. Już w przyszłym roku rozpocznie się ich współpraca z Hondą, a Japończycy jak zwykle będą mieli dużo do powiedzenia. Już mieli, bo mniej więcej na początku sezonu zapowiedzieli, że chcą mieć w zespole dwóch wysokiej klasy kierowców. Na razie McLaren takich nie ma.
Jenson Button dobrze żyje z Hondą, więc nie zdziwiłbym się, gdyby Japończycy chcieli mieć go w ekipie, ale Kevin Magnussen to nie ten kaliber. Został zatrudniony właściwie pod nieobecność Rona Dennisa, który wyznaje zasadę, że w zespole musi być dwóch najlepszych zawodników na rynku. Kevin nie należy do tej ligi. Button przynajmniej ma tytuł mistrzowski w CV i jest doświadczony oraz zrównoważony. To idealny partner dla kogoś takiego jak Lewis Hamilton. Mimo małych nieporozumień, Button był na razie jedynym kierowcą, z którym Hamilton nie toczył otwartej wojny. Nawet wtedy, gdy ten był szybszy od Lewisa. Pomijam tu mało istotnego Kovalainena.
Jeśli w Ferrari nie ma miejsca, a Red Bull ma znakomity skład, który raczej się nie zmieni, to gdzie miałby odejść Lewis jeśli nie do McLarena? Nie opuścił Woking z potrzeby czy żalu. Dostał dobrą ofertę od Mercedesa i widział szansę na mistrzostwo. W McLarenie Sam Michael buduje fatalne bolidy, a wszyscy dziwili się, że Hamilton odchodzi z tak dobrego zespołu do innego, który jest w środku stawki. Lewis zaskoczył słusznością swojej decyzji. Teraz może zrobić ruch w przeciwnym kierunku.
McLaren musi wspiąć się na wyżyny jeśli chce utrzymać współpracę z Hondą, która z kolei może wycofać się z dnia na dzień, jeśli nie będą zadowoleni. Albo Sam Michael zbuduje dobry bolid, albo Ron Dennis go pożegna. Natomiast z przyjemnością przywita w szeregach Lewisa Hamiltona, z którym był na dobre i na złe, kłamał gdy trzeba było i znosił nawet Fernando Alonso. Lewis może wrócić do domu, do zespołu z którym debiutował, odnosił sukcesy i porażki, a przede wszystkim sięgnął po mistrzostwo. W Mercedesie może być dla niego za ciasno jeszcze w tym roku.