Dlaczego walka w Le Mans była tak wyrównana? To efekt zmian w ostatnim momencie

24-godzinny wyścig w Le Mans odbywający się w stulecie tych zawodów był wyjątkowo wyrównany. Choć efektem było świetne ściganie i wyjątkowe emocje, to droga do tego była dość kontrowersyjna, gdyż zasady gry zmieniono w ostatnim momencie. Czy balance of performance to był dobry pomysł?

Toyota na 24h Le Mans
Toyota na 24h Le Mans
Źródło zdjęć: © Autokult.pl | Mariusz Zmysłowski
Szymon Jasina

15.06.2023 | aktual.: 10.07.2023 15:54

Wyścig 24h Le Mans w 2023 r. zapadnie nam w pamięci z wielu powodów. Oczywiście jednym z nich jest zwycięstwo w klasie LMP2 polskiego zespołu Inter Europol Competition, a innym, że na podium stanęło dwóch Polaków – Kuba Śmiechowski i Robert Kubica. Dla świata motorsportu ważne jest też to, że jest to pierwszy wyścig w Le Mans, gdy klasa Hypercar faktycznie rozwinęła skrzydła i była reprezentowana przez 16 ekip i aż siedem różnych samochodów, z czego pięć to auta hybrydowe, przygotowane przez dużych producentów.

Tym, co zrobiło ogromne wrażenie, był wyrównany poziom tych pięciu konstrukcji. Choć ostatecznie (zgodnie z przewidywaniami po kwalifikacjach) to Ferrari z Toyotą walczyły o zwycięstwo, to na pewnych etapach wyścigu również Cadillac, Peugeot i Porsche byli kandydatami w walce o pierwsze miejsce. Oglądało się to świetnie, ale historia ta ma drugie dno.

Toyota na 24h Le Mans
Toyota na 24h Le Mans© Autokult.pl | Mariusz Zmysłowski

W klasie Hypercar wprowadzono tzw. balance of performance, czyli wyrównywanie osiągów poprzez obciążanie szybszych samochodów. Jednak wbrew początkowym ustaleniom zrobiono to nie tylko na początku sezonu, ale też w ostatnim momencie przed wyścigiem w Le Mans. 1 czerwca gruchnęła wiadomość, że FIA i ACO (organizatorzy wyścigu w Le Mans) postanowili dodać obciążenie do Hypercarów, aby wyrównać stawkę. Było to zaledwie dziewięć dni przed wyścigiem i trzy dni przed pierwszymi treningami na Le Mans.

Najmocniej na tej decyzji ucierpiała Toyota. Japoński zespół był liderem klasyfikacji po pierwszych wyścigach WEC i faworytem w Le Mans. To właśnie Toyota jako pierwsza zbudowała hybrydowego Hypercara i wygrała nim już w 2021 i 2022 r. Za te sukcesy model GR010 Hybrid został "ukarany" balastem 37 kg. W Ferrari 499P dołożono 24 kg, czyli o 13 kg mniej. Cadillac V-Series.R przytył o 11 kg, Porsche 963 o 3 kg, a Peugeot 9X8 jako oryginalnie najwolniejszy uniknął dodatkowego obciążenia.

Toyota na 24h Le Mans
Toyota na 24h Le Mans© Autokult.pl | Mariusz Zmysłowski

Jak przyznał Rob Leupen, szef zespołu Toyoty, było to mocne uderzenie w jego ekipę. Choć Japończycy nadal byli jednymi z faworytów, to stawka faktycznie została wyrównana. I tak, zgadzam się, że to zapewne z powodu wprowadzonego w ostatnim momencie balance of performance wyścig był tak wyrównany i emocjonujący. Jednak niezależnie od tego, komu się kibicowało, trudno było nie współczuć Toyocie, która została w ostatnim momencie "ukarana" za stworzenie najszybszego samochodu.

Tu pojawia się pytanie o zasadność reguły balance of performance. Z jednej strony generuje ona ciekawsze ściganie na torze, ale z drugiej może być postrzegana za nieuczciwą. Ja nigdy nie lubiłem tej zasady, ale w niektórych wyścigach jestem w stanie ją zrozumieć. Gdy ścigają się zmodyfikowane auta drogowe, to faktycznie nawet rodzaj nadwozia (którego nie da się zmienić) mocno wpływa na osiągi, jednak w wyścigach prototypów jest inaczej. Dla mnie Le Mans (tak samo jak Formuła 1) było zawsze wyścigiem nie tylko kierowców, ale też inżynierów.

Toyota na 24h Le Mans
Toyota na 24h Le Mans© Autokult.pl | Szymon Jasina

W końcu z jednej strony pamiętamy takich kierowców jak Derek Bell, Jacky Ickx czy Tom Kristensen, ale z drugiej gwiazdami były też Ford GT40, Porsche 917 czy Audi R8. I właśnie dlatego nie jestem fanem stosowania balance of performance – jeśli dany zespół stworzył najszybszy samochód, jak teraz Toyota, to nie należy podcinać mu skrzydeł. Tym bardziej, że dochodzi tu kwestia niezawodności (której dodatkowe kilogramy nie uwzględniają) oraz szczęścia, którego w tym roku zabrakło np. Toyocie #7 staranowanej przez Ferrari 488 GTE.

Dodatkowe 37 kg wpływa też na prowadzenie się samochodu, co jest dodatkowym utrudnieniem dla najmocniej dociążanych ekip. I wydaje się, że równie kluczowe co sam balast był fakt, że został on dodany w ostatnim momencie.

Toyota na 24h Le Mans
Toyota na 24h Le Mans© Autokult.pl | Szymon Jasina

Choć efektem było świetne ściganie i (również mocno dociążone) wygrało w pełni zasłużenie, gdyż włoski zespół wykonał bardzo dobrą pracę, to miejmy nadzieję, że tegoroczne działania FIA i ACO nie stworzą precedensu, tylko były jednorazową sytuacją i wnioski zostaną wyciągnięte.

Tym bardziej, że nie była to jedyna zmiana przed 24-godzinnym wyścigiem w Le Mans. Wyjątkowo na te nietypowe zawody przywrócono koce grzewcze do opon. Najbardziej zależało na tym Ferrari, a w praktyce praca np. Toyoty, która mocno pracowała nad możliwością szybkiego rozgrzania gum, poszła na marne.

Toyota na 24h Le Mans
Toyota na 24h Le Mans© Autokult.pl | Mariusz Zmysłowski
24h le mansToyotawyścigi samochodowe
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (28)