Demolują boiska ćwicząc poślizgi. Koszty idą w dziesiątki tysięcy złotych
Brak śniegu najwyraźniej mocno odbija się na psychice kierowców, bowiem coraz więcej z nich postanawia poślizgać się autami na lokalnych boiskach Kmicica Kruszyny, Astry Piekoszów czy Unii Gniewkowo. Szkody idą w dziesiątki tysięcy złotych, które muszą zwrócić przyłapani na gorącym uczynku (lub filmiku) wandale.
04.02.2020 | aktual.: 22.03.2023 16:30
Pościgiem i czynną napaścią na funkcjonariusza skończyło się zatrzymanie kierowcy w podczęstochowskim Olsztynie, który wcześniej szalał na boisku w Kruszynie. Wypożyczonym Peugeotem "kręcił bączki" po gminnej murawie. Nietrudno się domyślić, że będzie musiał pokryć koszty remontu, choć w obliczu innych zarzutów to może być jego najmniejszym problemem.
Będą to koszty idące w dziesiątki tysięcy złotych. Gdy jeszcze jesienią 2018 roku w Czernej pod Krakowem samochód BMW wjechał na teren boiska, jego kierowca nie wiedział prawdopodobnie z jaką karą przyjdzie mu się zmierzyć. Wiceprezes PZPN wyznaczył 2 tysiące złotych nagrody, a policja ruszyła do pracy. 20-latek musiał zwrócić 50 tys. zł, a dodatkowo postawiono mu zarzut uszkodzenia mienia, za który grozi nawet 5 lat więzienia. BMW młodego kierowcy zostało zajęte przez funkcjonariuszy na poczet pokrycia strat, ale warte było zaledwie 10 tys. zł.
Ale można zapłacić jeszcze więcej – w kolejnym roku po boisku w Zagrodnie (Dolnośląskie) szalał 24-latek w Audi A4. Został przepłoszony przez przedstawiciela klubu Orzeł Zagrodno. Tutaj również postawiony był zarzut uszkodzenia mienia, a wstępne szacunki wskazywały, że kierowca będzie musiał zapłacić aż 70 tys. zł.
Zgłoszeń – z racji ciepłej zimy - jest coraz więcej, a czym mniejszy klub, tym większy jest to dla niego problem. Policja już zajmuje się zdemolowaniem boiska Unii Gniewkowo (IV liga), podobnie wygląda sytuacja w drużynie Żbik Nasielsk, gdzie niezwykle przydatny okazał się monitoring, który uwiecznił auto wandala. W tym wypadku koszty nie są znane, bowiem na miejscu pracuje agent ubezpieczeniowy, który określi wysokość szkód.
Wiadomo za to, że w przypadku Astry Piekoszów zniszczono boisko, które zostało wyremontowane za 120 tys. zł. Sprawcy nie udało się zatrzymać. Na szczęście obiekt był ubezpieczony, choć w najbliższym czasie nie będzie można go używać.
Przypomina to sytuację z zeszłych zim, gdzie amatorzy długich poślizgów wjeżdżali na zamarznięte jeziora by poćwiczyć panowanie nad autem. Jak nietrudno się domyślić, odnotowano co najmniej kilkanaście przypadków załamania się powierzchni. Wówczas właściciele aut musieli płacić za wydobycie pojazdu, a w niektórych przypadkach ponieść karę za zanieczyszczanie środowiska.