Co dały zmiany na stacjach kontroli pojazdów? Na razie wydaje się, że nic
Przepisy, które weszły w życie 13 listopada miały wyeliminować patologie na stacjach kontroli pojazdów, na które przyjeżdżają wraki i po chwili wyjeżdżają z ważnym przeglądem. Nowy system powinien je odsiać, ale czy tak się stało?
03.12.2017 | aktual.: 01.10.2022 19:29
Wydaje się, że nie, choć na dokładne dane trzeba będzie jeszcze poczekać około roku. Przypuszczam, że wielu użytkowników aut, które raczej nie miały szans na przejście badania technicznego wybrało się na przegląd przed 13 listopada.
Dlatego uważam, że statystyki podane przez Centralny Ośrodek Informatyki w dniu 21 listopada nijak mogą się mieć do rzeczywistości. Według nich, badanie w dniach 13-21 listopada pozytywnie przeszło 97,4 proc. pojazdów, co wskazuje na to, że nic się nie zmieniło. Nawet statystyki w kolejnych tygodniach mogą wyglądać podobnie. Jest za wcześnie na ocenę sytuacji.
Poczekajmy jeszcze około roku, a najlepiej do 13 listopada 2018. W międzyczasie pojawią się kolejne nowe przepisy. Ma zostać bowiem wdrożona dyrektywa unijna dotycząca badań technicznych. Jedną z najważniejszych zmian będą ostrzejsze szkolenia i egzaminy dla diagnostów, a ci będą dopuszczali pojazdy do ruchu tak, że po części wezmą odpowiedzialność za ich stan.
Diagnosta będzie musiał się przyłożyć, ponieważ zgodnie z przepisami obowiązującymi prawdopodobnie od maja 2018 roku na stację może przyjechać tzw. tajemniczy klient, celem zweryfikowania kwalifikacji i uczciwości pracownika stacji kontroli pojazdów.
Obecne przepisy obowiązujące od 13 listopada w praktyce dużo nie zmieniają. Przypominamy, że diagnosta ma obowiązek pobrać opłatę przed rozpoczęciem badania i odnotować w systemie wszystkie usterki. Jeżeli te nie pozwalają na dopuszczenie pojazdu do ruchu, jego użytkownik ma 14 dni na ich usunięcie, a po przyjechaniu na stację znów zapłaci, ale tylko za potwierdzenie naprawienia tego, co odnotował diagnosta. Dzięki systemowi CEP 2.0 wszystkie usterki są zarejestrowane, zatem diagnosta będzie widział, czy użytkownik pojazdu nie szuka po prostu „przyjaźniejszej” stacji w celu zdobycia przeglądu.
Faktem jest, że podczas przeglądu wiele wykrytych usterek pracownik stacji diagnostycznej może ukryć, zataić, nie odnotować w systemie, zatem wciąż istnieje możliwość dogadania się klienta z diagnostą. Jedyną poważniejszą zmianą jest płacenie za przegląd z góry, co sprawia, że po trafieniu na mało przychylnego diagnostę nie będzie już odwrotu i trzeba będzie naprawić auto. Na pewno trudniej o zdobycie upragnionej pieczątki w dowodzie rejestracyjnym niesprawnego pojazdu, ale nie jest to niemożliwe.