Chiny grożą Europie. Czekają nas miesiące pełne napięć w branży
Unia Europejska zaczęła uważnie przyglądać się ekspansji chińskich aut po naszym rynku i zaczęła podejmować pierwsze kroki, by ją powstrzymać. Zgodnie z branżowymi przewidywaniami nie zostało to pozytywnie odebrane w Państwie Środka.
14.09.2023 | aktual.: 14.09.2023 19:15
Napływ chińskich aut do Europy jest już faktem, a z każdym miesiącem tamtejsze marki zdobywają coraz większą popularność wśród klientów na Starym Kontynencie. Chociaż wiele osób przyznaje, że jakość tych konstrukcji nie odstaje od znanych nam standardów, największą przewagą samochodów z Państwa Środka bez wątpienia jest cena — o wiele niższa niż w przypadku europejskich konkurentów.
Wojna cenowa nie robi na chińskich markach wrażenia. Wszystko przez dotacje, jakie oferuje tamtejszy rząd. Z tak ogromnym wsparciem producenci mogą dyktować zaniżone ceny i wcale na tym nie tracić. Ta praktyka została właśnie wzięta pod lupę Komisji Europejskiej. Mówi się, że przeanalizowanie procesu otrzymywania subsydiów może być sposobem na zatrzymanie "potopu" chińskich aut, na przykład poprzez wprowadzenie o wiele większego cła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niemal natychmiast po ogłoszeniu wszczęcia śledztwa pojawiły się głosy, że KE musi zachować w swoich poczynaniach pewien balans. Większość europejskich marek jest od Pekinu mocno uzależniona i to właśnie Chiny mają na ręku mocniejsze karty. Okazało się, że niewiele potrzeba było, by działanie KE odbiło się w Państwie Środka szerokim echem.
Jak bowiem podaje serwis "Automotive News Europe", chiński rząd szybko skrytykował działanie KE. Ministerstwo Handlu nie pozostawiło na tej decyzji suchej nitki grożąc, że dobre stosunki handlowe pomiędzy Chinami i Unią Europejską stanęły właśnie pod znakiem zapytania.
Zobacz także
W najbliższym czasie możemy być więc świadkami sporych napięć na linii Chiny-UE. Jeżeli raport Komisji Europejskiej doprowadzi na przykład do zwiększenia cła na chińskie elektryki, nie można wykluczać odwetu ze strony Państwa Środka, a ten może bardzo zaboleć europejskie koncerny. W tej batalii to UE ma ewidentnie więcej do stracenia.