Byłem gdzieś na końcu Polski i złapałem bakcyla. Wrócę tam jako zawodnik
Wiesz gdzie jest Chojna? Najpewniej nie, a jednak w środowisku wyścigów na ¼ mili to doskonale znane miejsce. Po wizycie tam na zawodach postanowiłem, że na następne chciałbym pojechać jako uczestnik.
16.04.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:18
Tak, złapałem bakcyla. I bynajmniej nie są to pierwsze zawody na ¼ mili jakie oglądałem, ale pierwsze, na których zrozumiałem, że ścigać się "każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej, ale nie o to chodzi, jak co komu wychodzi".
Zobacz moją zapowiedź I Rundy Mistrzostw Pomorza Zachodniego ¼ Mili:
I Runda Mistrzostw Pomorza Zachodniego ¼ Mili 2019
Na takie zawody zaprosił mnie znajomy, którego poznałem przy okazji sesji zdjęciowej do testu Audi RS 4. Wrócimy jednak do tego później.
Już sama nazwa zawodów zdradza, że nie są to ani mistrzostwa świata, ani też Europy, a nawet Polski. Jednak dowiedziałem się, że do Chojny przyjeżdżają zawodnicy z naprawdę "grubym" sprzętem, a pomiary są realizowane na najwyższym poziomie.
Zobacz wyścigi na ¼ mili podczas zawodów:
Z czasem organizator – AutoManiak Chojna – rozbudował imprezę o wyścigi typu Wrak Race oraz takich atrakcji jak Drift Taxi, do którego nota bene ustawiały się długie kolejki chętnych. Niestety obsada zawodów na ¼ mili nie dopisała tak, jak mogłaby. Wszystko przez…
– …pogodę. Ale i tak sądziłem, że będzie gorzej – tłumaczył mi jeden z organizatorów.
Fakt, gdy dojechałem na miejsce, to nie dość, że padało, to jeszcze termometr w aucie pokazywał 4 st. C. Datę 14 kwietnia pogoda wybrała jaką tę, w której będzie najgorsza w tym miesiącu.
I bardzo dobrze! Ale tylko dla mnie. Bo gdybym zobaczył ferrari, porsche i lamborghini, to najpewniej nie pomyślałbym o tym, o czym pomyślałem widząc bory, golfy, passata, civiki, mitsubishi colta, stare "beemki" i seata arosę, którego kierowca po prostu sobie jeździł. Też tak chcę!
Jeśli myślisz, że to sport dla bogaczy, którzy po każdych zawodach muszą przeprowadzać remont kapitalny silnika, to jesteś w błędzie. A przynajmniej w kontekście takich imprez jak ta, niższej rangi. Przyjeżdżają tu nie tylko zawodnicy, ale także osoby, które najzwyczajniej w świecie chcą się pościgać, zmierzyć czas i tylko tyle. Nie na drodze, nie na parkingu supermarketu, lecz na lotnisku. Legalnie, w zawodach i powiedzieć: "brałem udział w wyścigach na ćwierć mili".
Dokładnie tak pomyślałem i taki mam plan, by wrócić do Chojny z jakimś zupełnie seryjnym autem i po prostu pojechać. Pościgać się najwyżej z tymi, którzy też przyjechali pojeździć na luzie. 100-150 zł wpisowego nie zniechęca.
Jak to się zaczęło?
Lotnisko w Chojnie odkryłem zupełnie przypadkowo. Dowiedziałem się o nim kilka lat temu od osoby montującej instalacje gazowe. Akurat byłem w okolicy z autem testowym i postanowiłem sprawdzić lotnisko. Nawet przejeżdżający patrol straży miejskiej nie zwrócił mi uwagi, gdy stanąłem na środku pasa. Wiadomo było, że "można tu wszystko".
Następne wizyty wiązały się z sesjami zdjęciowymi oraz z testami, gdy tylko była okazja. Może pamiętacie, że fotografowałem tam m.in. skodę superb, ssangyonga tivoli, seata leona cuprę 370 czy audi RS4.
Z tym czwartym wiąże się jednak historia mojej znajomości z Mirkiem Poprawskim. Gdy przyjechałem do Chojny tradycyjnie zrobić zdjęcia, okazało się, że wjazd na lotnisko jest zablokowany betonowymi barierami, a na pasie stoją ludzie z miotłami.
Jak się potem dowiedziałem, były to osoby ze stowarzyszenia AutoManiak Chojna. Po raz kolejny sprzątali pas po osobach, które przyjeżdżają tam po prostu śmiecić. Dlatego też został odgrodzony.
– Lotnisko, a konkretnie pas startowy, należy do pewnego stowarzyszenia, z którym mamy umowę słowną. My tu pilnujemy porządku, sprzątamy, a oni nam go udostępniają za zgodą. My też jesteśmy stowarzyszeniem AutoManiak Chojna – tłumaczył mi jego współzałożyciel Mirek Poprawski. – Gdy robimy tu imprezę, jest to nam oficjalnie udostępniane. Pierwszą taką w pełni legalną mieliśmy w 2016.
Wcześniej były tu zupełnie nieoficjalne "spoty", które odbywały się zupełnie naturalnie – wolny pas lotniska nie mógł pozostać niezagospodarowany. Wyobrażacie sobie puste lotnisko bez młodych zmotoryzowanych osób?
Odkąd pieczę na tym obiektem ma AutoManiak Chojna, są już zabezpieczenia i organizacja taka, jak być powinna. Wie o tym policja, jest straż pożarna, karetka, wszystko co trzeba. AutoManiak Chojna powoli staje się rozpoznawalną marką w środowisku. W przeciwieństwie do miasta, które mało kto zna, ale za jakiś czas wiele osób będzie kojarzyć je z wyścigami na ¼ mili. A właściwie to już kojarzy.
– W 2018 roku zorganizowaliśmy tu m.in. Grand Prix Polski na ¼ mili z profesjonalnym pomiarem dokonywanym przez SCS Szczecinek jako współorganizatorem – opowiada Mirek Poprawski.
– Nie ukrywam, że początki były trudne – dodaje. – Bilety nie mogą być zbyt drogie, ale nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, ile kosztuje organizacja takiej imprezy. To są tysiące złotych. Samo postawienie barierek, które wynajmujemy, a które też trzeba przywieźć TIR-em, to masa kasy i czasu. Wszystko robimy po godzinach, pomagają znajomi, dość dobrze współpracuje nam się też z władzami miasta.
W 2019 roku odbędą się tu trzy rundy Mistrzostw Pomorza Zachodniego, w tym jedna już za nami. Czerwcowa będzie miała również rangę Grand Prix Polski.
– Na każdej imprezie staramy się wspomóc kogoś charytatywnie. Ze wzajemnością, bo dzieci z domu dziecka już nam pomagały, na przykład sprzątać pas – kontynuuje Mirek. – Udaje się znaleźć małych sponsorów, wystawców. Z większymi trudniej, bo "do Chojny nikt nie przyjedzie". Tak to tłumaczą.
Niestety Chojna to nieduże miasto "gdzieś na zachodzie". Położone bliżej niemieckiej granicy niż jakiegokolwiek dużego miasta w Polsce. Przyjeżdżają tu miłośnicy aut z Pomorza, Poznania, ale rzadko kiedy Chojnę odwiedzają mieszkańcy środkowej czy wschodniej części naszego kraju. Za to stałymi bywalcami są Niemcy. Choć nawet dla nich czasami jest za daleko.
Ja też przyjeżdżam tam dość często, ale tylko dlatego, że niedaleko mieszka moja rodzina. Gdybym ich nie odwiedzał, nigdy nie trafiłbym do Chojny. Gdybym tam nie trafił, nie dowiedziałbym się o lotnisku. Gdybym się o nim nie dowiedział, nie poznałbym Mirka, a gdyby nie on, pewnie nigdy nie przyjechałbym na zawody. Gdybym tego nie zrobił, nie złapałbym bakcyla.
Teraz jeszcze tylko zachodzę w głowę, skąd wziąć auto, żeby wystartować, bo moja skoda 1.4 to raczej kiepski "ścigant". Choć i auto takiej "klasy" widziałem. Prasowy peugeot 508 już zrobił podczas zlotu furorę jako "najładniejszy peugeot w historii", jako "sportowe coupé" i jako "auto z kosmicznym wnętrzem". Myślę, że był najchętniej oglądanym i najbardziej podziwianym samochodem seryjnym, jaki pojawił się w Chojnie. A tylko stał sobie gdzieś z boku. A gdyby tak stanął do zawodów?