Blachary

Wiemy, że blachary istnieją, ale rzadko kiedy mamy czas żeby zastanowić się kim właściwie są, co je charakteryzuje i czym dokładnie się zajmują. Często mamy przeświadczenie, że interesują się one samochodami. Wydaje się jednak, że niekoniecznie.

Kuba Jonkaitis

03.01.2017 | aktual.: 01.10.2022 20:46

Zadałem ostatnio mojej znajomej kilka pytań związanych z samochodami i okazało się, że jej wiedza z blacharki jest taka sama jak z mechaniki. Patrząc na jej twarz i paznokcie wywnioskowałem, że mogła wiedzieć coś o lakiernictwie, ale nie tym samochodowym. A zresztą sam nie wiem, bo jej pazury sprawiały wrażenie jakby były malowane pistoletem lakierniczym przeznaczonym do naczep ciągników siodłowych.

Pytam dziewczę jakie auta lubi i akurat wpasowała się w schemat. Nie ma sensu precyzyjnie odtwarzać całej rozmowy, bo słowa „że tak powiem”, „w sumie”, „ogólnie” musiałyby zająć jeszcze kilkadziesiąt stron. Podaję więc gotowy destylat. Fura musi być dobra, szybka, wypasiona. Nie padły żadne konkrety. Nie wydaje mi się żeby moja znajoma była aż tak durna, żeby nie potrafiła wyrazić swoich myśli i odczuć wyrazami, które wcześniej sobie przyswoiła. Ona po prostu nie dysponuje odpowiednią siatką pojęciową. Jestem przekonany, że w innych dziedzinach mogłaby zaskoczyć słownictwem i być może nawet literaturą, ale tu jednak nie zaskoczyła. Wydaje mi się, że stanowi to dla niej, i jej podobnych małp, spore niebezpieczeństwo.

Wiemy, że od tysięcy lat relacje kobiet i mężczyzn są podobne. Chłop ma mieć jaja i dawać babie poczucie bezpieczeństwa. Świat się rozpędził, pojawiły się samoloty, komputery, amfetamina, ale mechanizm jest ten sam. Różnica może dotyczyć szczegółów. Samce ochraniały swoje wybranki maczugami, nożami, pałkami i własnym ciałem. Dzięki temu, kobiety miały w domu co do garów wsadzać. Jak chłop był silny to narąbał drewna, którym można było ogrzać szałas. Jak facet był sprytny, to przynosił swojej lubej jakieś futro i tak dalej. Kobiety nie mogły wybierać mężczyzn po przeprowadzeniu im serii testów zręcznościowych, siłowych czy umysłowych. Potrzebowały więc potwierdzeń w jakichś symbolach. Schemat był taki: jak facet ma muskuły, to utrzyma maczugę, ryja obije i drewno przyniesie. Dziś jest tak samo, tylko zamiast mięśniami, większość spraw załatwia się pieniędzmi. Na randce rzadko kiedy prosi się o wydruki z rachunków bankowych za ostatni rok, więc znowu kobiety rozglądają się za symbolami. Jak do knajpy chłopak podwiózł dziewczynę samochodem za pół miliona złotych, to ona instynktownie czuje, że jej dzieci będą miały zapewnione jedzenie, dach, ogrzewanie, opiekę medyczną, edukację i tak dalej.

Problem jest jedna taki, że blaszki nie zawsze wiedzą, które auto kosztuje pół miliona złotych, a które tylko wygląda jakby tyle kosztowało. Więc trzeba byłoby zrobić jakieś badania. W Internecie są filmiki, na których widać jak dziewczyny olewają frajerów w starych gratach i wskakują do wypasionych fur. Proponuję zrobić inne doświadczenie. Niewiasty powinny mieć możliwość wyboru pomiędzy dobrymi ale niepozornymi autami, a samochodami gorszymi, tańszymi, ale ostentacyjnymi. Proponuję podstawić jakimś panienkom po dwa auta na test. W pierwszej serii mogłyby to być nowy Volksvagen Golf VII GTI i Mercedes klasy S W220. W drugiej turze dalibyśmy BMW serii 7 e38 i nowego MINI Coopera. W trzecim teście miałyby wybór pomiędzy Oplem Insignią OPC a starym Jaguarem XJ X308.

Jestem bardzo ciekawy jakie byłyby wyniki takiego eksperymentu. Zakładam, że część zachłysnęłaby się legendami. Jasne, że każdy z nas ma swoje upodobania i nie zdziwiłby mnie wybór starego Jaga nawet przez faceta, ale wierzę, że ten facet miałby jakąś racjonalną argumentację na poparcie swoich tez. Być może część dziewczyn uznałaby, że bez gwiazdy nie ma jazdy. Zlekceważyłyby ubranego w dziadkowy garnitur Golfa, którego cena jest znacznie wyższa od ceny starego Mercedesa. Nie można wykluczyć, że niewiasty doszłyby do wniosków, których nawet nie podejrzewamy. Tok myślowy mógłby być następujący; jak facet kupił nowego Golfa to nie zamierza nic naprawiać i liczy na tani serwis, a jak ma starego Mercedesa, to musi liczyć się z wydatkami, więc jak ma na zawieszenie to i na torebkę coś się znajdzie.

To niezwykle ciekawe czy blaszki znają się na wersjach wyposażenia, rocznikach, modelach, silnikach i kosztach eksploatacji. Profesjonalne escortgirls muszą takie rzeczy wiedzieć. Nie mogą pozwolić sobie na błędy przez, które za półdarrno zjedzą własne zęby na tylnej kanapie w błyszczącej Audi z 98 roku. Właściciel takiej maszyny nie ma raczej na torebkę za dziesięć tysięcy złotych, bo jego Audi tyle nie kosztuje. Często blacharom zdarzają się pomyłki, bo zamiast analizować dane, zaufały instynktom. Później często idzie taka gwiazdeczka do mamy pożyczyć pieniądze na czynsz, bo kilka lat wcześniej zamiast wsiąść do srebrnego Hyundaia i40, wgramoliła się do żółtego Kadetta. Zdarza się zapewne, że dziewczynie sprzyja szczęście. Coś jej w serduszku podpowiadało, że lepiej jest gdy auto jest niskie, głośno buczy, ma duże koła i taki telewizorek gdzieś na kokpicie, i ostatecznie wejdzie do BMW serii 4, co przełoży się na jej długie i szczęśliwe życie. Gorzej kiedy trafi jej się niski, buczący Ford Escort na sporej feldze. Powtarzam więc, że wszystkim dziewczynkom potrzebna jest rzetelna wiedza. Powtarzanie frazesów może być mylące. Powie jedna baba drugiej babie, że bez gwiazdy i tak dalej, i w konsekwencji trzecia baba pomyśli, że wygrała życie w związku z faktem, że jej nowy chłopak ma Merola Puchatka.

Stawiam tezę, że blachary nie znają się na autach. One traktują samochód tak jak lekarz traktuje literaturę medyczną. Ortopeda czyta prace o budowie stawu kolanowego nie dlatego, że kolana są jego miłością. On to czyta, żeby zarabiać pieniądze i nie płacić odszkodowań za spartaczone zabiegi. Inaczej rzecz ujmując, jemu taka książka jest potrzebna do pływania na skuterach wodnych gdzieś za zwrotnikiem raka. Tak samo blachara, samochód traktuje ona jako narzędzie, a nie cel. Ostatecznie dąży ona do zabawy na skuterach wodnych gdzieś tam na dole mapy, którą facetka pokazywała na geografii. Uważam więc, że nazwa „blachara” jest myląca, bo sugeruje, że koleżanka wie co słychać w Carrozzeria Touring Superleggera albo w Pininfarinie. A prawda jest taka, że ona nie wie czym się różni nadwozie od akumulatora. Taka pragmatyczna kreatura powinna mieć jakieś inne przezwisko. Tylko czy to na pewno jest kreatura? A może to jest idealny materiał na matkę, która dla dobra swoich przyszłych dzieci już teraz, wsiadając do Astona, myśli o ich przyszłości? Może też dla ich dobra wsiadać do Calibry, która od Astona tak wiele się przecież nie różni. Wtedy możemy oceniać jej kompetencje, ale czy ze względu na motywację blachary zawsze zasługują na potępienie?

Niezależnie od tego czy blaszka liczy na nowe buty czy poczucie bezpieczeństwa i stabilizację, musi mieć wiedzę w zakresie samochodów. Brak podstawowych informacji może doprowadzić do pomyłek mogących rodzić fatalne skutki. Aby nie dać się nabrać na starego Lexusa, i żeby nie zlekceważyć Focusa RS, trzeba zdobyć przydatną wiedzę. Myślę, że znajdzie się wielu chętnych chłopców, którzy w zamian za drobne przysługi, wytłumaczą paniom czym się różni Nubira od Quatroporte i Simson od KTM.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (6)