Awaryjne podczas holowania? Volkswagen ma na to rozwiązanie

Tydzień temu zaproponowałem wprowadzenie przepisu umożliwiającego włączanie świateł awaryjnych podczas holowania. Pojawiły się głosy rozsądku, które zaczęły wybijać mi to z głowy, podając jeden argument. Okazało się, że Volkswagen też wpadł na ten pomysł.

Zaproponowałem wprowadzenie przepisu pozwalającego używać świateł awaryjnych w pojeździe holowanym. Daliście mocną kontrę. Volkswagen dał przeciwkontrę.
Zaproponowałem wprowadzenie przepisu pozwalającego używać świateł awaryjnych w pojeździe holowanym. Daliście mocną kontrę. Volkswagen dał przeciwkontrę.
Źródło zdjęć: © fot. Shutterstock / BDKKEC072
Marcin Łobodziński

16.02.2018 | aktual.: 01.10.2022 19:07

Nie jestem niedzielnym kierowcą i mam pewne doświadczenie wynikające z obserwacji. Strzelam w ślepo, że w co 4-5 pojeździe holowanym zobaczymy migające światła awaryjne, co jest oczywiście błędem w myśl prawa. Ale pomińmy. Jak często widzimy taki zestaw składający się z dwóch zwykłych samochodów? Dość rzadko prawda? I to jest pierwszy powód, dla którego przedstawiłem swoją propozycję. Jeżeli coś jest rzadko spotykane, a stwarza zagrożenie, to powinno być widoczne z daleka oraz interpretowane jako zagrożenie.

Zagrożenie wynika tu z przynajmniej trzech czynników:

  • pojazdy wyglądają, jakby jechały jeden za drugim, ale nie da się wjechać pomiędzy nie (wyprzedzanie),
  • pojazdy jadą ze znacznie mniejszą prędkością (drogi krajowe),
  • pojazdy mogą wykonywać odbiegające od normy manewry (jazda obok).

Z całym szacunkiem dla wyjątkowo bystrych kierowców, ale jak dla mnie, postawienie trójkąta za tylną szybą nie jest wystarczającym ostrzeżeniem dla innych. Po prostu za mało widocznym. Widziałem takie auta i uważam, że w niektórych trzeba się przyglądać by dostrzec ten trójkąt. Pół biedy jak zostanie zamontowany na zewnątrz, na przykład za wycieraczką. Inna sprawa, że są takie pojazdy, w których mocowanie trójkąta jest po prostu mocno kłopotliwe.

Światła awaryjne dają natomiast niejasny sygnał, że coś się dzieje. Jest awaria, trzeba uważać. Nawet nazwa tych świateł jest właściwa dla pojazdu holowanego.

Użytkownik tego pojazdy zachował się wzorowo. Miał trytytki i zamontował trójkąt na zewnątrz. To bardzo rzadki widok.
Użytkownik tego pojazdy zachował się wzorowo. Miał trytytki i zamontował trójkąt na zewnątrz. To bardzo rzadki widok.© fot. Marcin Łobodziński

Podkreślę, żeby mnie ktoś źle nie zrozumiał – nie propaguję tu jazdy na awaryjnych podczas holowania, bo to niezgodne z prawem. Chciałbym tylko, aby przepisy na to pozwalały i będę bronił swojej propozycji.

W swoim artykule zapytałem tak: „czy może ktoś podać jakim niebezpieczeństwem lub błędem – poza złamaniem przepisów – jest włączenie świateł awaryjnych w pojeździe holowanym?”

Podaliście jeden argument, skądinąd słuszny: jak w takim przypadku sygnalizować zamiar skrętu?

Rzeczywiście nawet nie pomyślałem o tym, że mogłoby to być problemem. Wyłączenie świateł awaryjnych przy skręcie w lewo wydawało mi się tak oczywiste, że wykluczyłem to. Jednak po chwili zastanowienia mogę przyznać, że zestresowany kierowca pojazdu holowanego mógłby po prostu o tym zapomnieć. Ja nie pomyślałem – pomyślał Volkswagen!

Akurat przypadkowo wpadła mi w ręce instrukcja do Golfa, a ja lubię przeglądać instrukcje obsługi samochodów. Lubię zaglądać w dział „docieranie”, który często potwierdza moją tezę, iż dilerzy samochodów kłamią lub nie mają pojęcia o czym mówią twierdząc: „nie trzeba docierać silnika, on jest dotarty fabrycznie” – jasne.

Wracając do tematu – zupełnie przypadkowo zajrzałem do działu holowanie i trafiłem na taki oto zapis, który mocno mnie zaskoczył.

„W trakcie holowania, w ciągniętym samochodzie, mimo włączonych świateł awaryjnych może być wskazany kierunek skręcania. W tym celu, przy włączonym zapłonie należy przesunąć dźwignię kierunkowskazu w dowolne położenie. Na czas działania kierunkowskazów wyłączą się światła awaryjne. Kiedy tylko dźwignia kierunkowskazu znajdzie się w położeniu neutralnym, automatycznie włączą się światła awaryjne”.

A oto dowód:

Zdjęcie instrukcji obsługi VW Golfa VII
Zdjęcie instrukcji obsługi VW Golfa VII© fot. Marcin Łobodziński

No proszę, czy Volkswagen pomyślał o tym, że to całkiem niegłupie rozwiązanie czy może o tym, że kierowcy są głupi i będą wbrew logice włączać awaryjne? Pozostawiam to waszej opinii.

Faktem jednak jest, że mruganie awaryjnymi podczas gwałtownego hamowania czy na widok korka też jest nielegalne, a jednak producenci samochodów wprowadzili to rozwiązanie uznając, że tak jest po prostu lepiej. Słyszałem kiedyś historię znacznie bardziej doświadczonego redaktora ode mnie, że wiele lat temu chcieli mu zabrać dowód osobisty do testowej skody za to, że zapalają mu się światła przeciwmgielne z jednej strony, gdy skręca. To były lampy do podświetlania zakrętów, ale policjanci słusznie stwierdzili, że nie ma w przepisach takich świateł. A skoda miała.

Dążę do tego, że skoro Volkswagen opracował już taki system – być może dawno temu, być może nie tylko VW, nie wiem – to znaczy, że jest możliwie powolne wprowadzenie mojej propozycji w życie i nikomu to nie sprawi problemu poza tymi, którym nawet reflektory adaptacyjne i tempomat przeszkadzają. Znów okaże się, że samochody rozwijają się szybciej niż prawo o ruchu drogowym. Zwłaszcza nasze – tak mocno już przestarzałe.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)