Auto w firmie – anegdoty z życia wzięte
Najlepszym reżyserem jest życie. Pod tym filozoficznym stwierdzeniem mogłaby się podpisać niejedna osoba zajmująca się opieką nad pojazdami służbowymi. Poniżej przytaczamy kilka historii z życia wziętych, związanych z opieką nad kierowcami i auta w firmie.
08.08.2016 | aktual.: 30.03.2023 11:31
Zaginiony Ford Focus
W Polsce jest coraz mniej kradzionych pojazdów. Jednak pechowemu kierowcy firmowemu oczywiście może się to zdarzyć. Pewnego dnia zadzwonił więc telefon menedżera floty.
Użytkowniczka auta (głos bardzo zdenerwowany): Poszłam kupić sobie nowe kolczyki i jedzenie na weekend. Wracam, a tu nie ma samochodu. Ukradli mi! Nie wiem co robić – dzwonić na policję czy ty zadziałasz?
Menedżer floty: Zaraz, powoli, gdzie jesteś?
Użytkowniczka auta: W centrum handlowym (i tu podaje nazwę i adres).
Menedżer floty: A może zaparkowałaś na innym poziomie? W centrach handlowych łatwo o pomyłkę.
Użytkowniczka auta: Nie, na pewno stanęłam pojazdem w miejscu, w którym jestem. Bardzo jestem zdenerwowana, tak lubiłam mojego focusa...
Menedżer floty: Jakiego focusa? Przecież kilka dni temu wymienialiśmy tobie pojazd na Astrę.
Użytkowniczka auta (po długim milczeniu): - Masz rację, już ją widzę. Pa!
Handlowiec bez prawa jazdy
Pracownik jednej z firm został złapany przez policję za jazdę po spożyciu alkoholu. W konsekwencji odebrano mu prawo jazdy, co według wszelkiej logiki miało zakończyć jego handlową przygodę z pracodawcą. Jakież było zdziwienie osoby opiekującej się pojazdami, gdy po kilku miesiącach zobaczyła tego samego mężczyznę w firmie, mówiącego o swoich znakomitych wynikach sprzedażowych.
Dział HR miał swoje wyjaśnienie: teraz trudno o tak dobrych przedstawicieli handlowych. Nie mogliśmy go zwolnić, a teraz rezultaty osiąga jeszcze lepsze, niż kiedy użytkował pojazd firmowy.
Okazało się, że to nie tylko niezły, ale i zaradny handlowiec. Podobną rolę, lecz w innej firmie, pełniła jego żona. Wykorzystując ten fakt, bohater naszej historii "podłączał się" pod jej jazdy służbowe i załatwiał przy okazji swoje interesy. Epilog: po jakimś czasie pracownik sam złożył wymówienie zakładając hurtownię i dalej współpracował z dotychczasowym pracodawcą, jeszcze przez pewien czas przyjeżdżając jako pasażer.
Numer rejestracyjny
Ta historia miała miejsce w firmie mającej zaledwie kilka aut, zatrudniającej kilkunastu ludzi. Po trzech latach od zakupu pojazdu pracownik zauważył, że numer rejestracyjny na tylnej tablicy nie odpowiada numerowi rejestracyjnemu w dokumentach i numerowi rejestracyjnemu z przodu pojazdu.
Przez ten czas auto było tankowane na fakturę przez różnych pracowników, podlegało rozliczeniu ewidencji przebiegu pojazdu, przechodziło przeglądy, a na samym początku oczywiście zarządzali nim pracownicy dealera. Nikt przez trzy lata nie zorientował się, że nastąpiła pomyłka w tablicach rejestracyjnych.
Pechowe auto dostawcze
Bohaterem kolejnej opowiastki jest pewne auto dostawcze, które zostało skradzione. Ustalenia okoliczności zdarzenia i kwestie odszkodowania trwały bardzo długo. Gdy wreszcie wydawało się, że dojdzie do stosownej wypłaty, pojazd został odnaleziony, użytkowany przez inne przedsiębiorstwo (przebite numery silnika, fałszywa faktura zakupu, itp.). Niestety, w momencie odbioru samochodu "zniknęło" wiele części zamiennych. Potem doszło do kilku batalii z urzędami, by środek transportu przywrócić do życia.
Dodatkowo prokuratura w swoim oświadczeniu zrobiła błąd w dowodzie rejestracyjnym, który mógł naprawić tylko jeden urzędnik, długo niedostępny. Po tylu kłopotach firma postanowiła sprzedać niefartowne auto, na przetargu organizowanym przez podmiot zewnętrzny. I co się okazało? Dokumenty zostały zagubione. Na szczęście znalazły się po kilku godzinach i sprzedawca mógł otwierać szampana z okazji pożegnania z pechowym pojazdem.
Strach ma wielkie oczy
Menedżerowie flot otrzymują telefony nawet w nocy. Tym razem głos brzmiał wręcz dramatycznie.
Kierowca: Jestem na drodze, a on stoi i się patrzy. Co mam robić?
Opiekun aut: Ale o co chodzi? Kto stoi, gdzie jesteś?
Kierowca: Stoi i nie chce zejść z drogi.
Opiekun aut: Jakiś człowiek, inny samochód? Jak mogę pomóc?
Kierowca: No łoś stoi i na mnie spogląda, a ja nie wiem co robić.
Jak się potem okazało, na drogę wybiegł łoś, na którego kierowca omal nie wjechał. Użytkownik auta był w takim szoku, że nie potrafił nic zrobić więc po prostu zadzwonił do menedżera floty jako najważniejszego doradcy.
Diesel podobny do benzyny
Zatankowanie niewłaściwego paliwa do niedawna stanowiło chleb powszedni przy użytkowaniu pojazdów firmowych. Problemy takie zgłaszali pracownicy niezależnie od stanowiska, płci, stażu za kierownicą. W przypadku firm do tego dochodzą jeszcze kolejne problemy związane z kwestami paliwowymi – podajemy krótkie przykłady:
- Zapomniałem karty paliwowej a już zatankowałem pojazd – co mam robić? (telefon w piątek o 2 w nocy).
- Zatankowałam paliwo a karta paliwowa nie działa (okazało się, że działa, ale użytkowniczka zatankowała Vervę, zaś polityka flotowa nakazuje tankowanie zwykły olej napędowy, więc kartę paliwową również ustawiono tylko do płacenia za tego rodzaju olej napędowy).
Tankowanie poza wyznaczoną porą. Niektóre firmy pozwalają na tankowanie tylko od poniedziałku godziny 8 do piątku godziny 16. To naturalnie skutkuje kombinowaniem - notorycznym tankowaniem w poniedziałek przed pracą i w piątek na jej zakończenie. Użytkownicy mają zwykle "sporo pracy" w weekendy
Kombivan w centrum handlowym
Jedna z firm usługowych postanowiła przetestować kombivana dając możliwość jazdy nie tylko menedżerowi floty, ale również użytkownikom. Pewnego razu kierowca wjechał autem na nadziemny parking centrum handlowego, by w przerwie w pracy zrobić zakupy. Nagle usłyszał dziwny hałas. Czymś zahaczył o ogranicznik wysokości, niepozwalający ograniczający ruch wysokim pojazdom - zapomniał, że na dachu sprawdzanego samochodu jest... wystająca drabina.
Wjechać wjechał, ale co dalej? Z sufitu parkingu wystawały niemal wszędzie rury. O jedną nawet pracownik lekko zaczepił, ale nic się nie stało. W końcu znalazł miejsce do parkowania. Sądził, że po zakupach (ach ta zimna krew) zdejmie lub poluzuje drabinę i wyjedzie. Niestety, nie dał rady. Prosił więc o pomoc przechodzących właśnie techników z centrum handlowego.
Oni zdołali tylko lekko obniżyć drabinę, pozwoliło na pokonanie kilku alejek, lecz wyjazd nadal był za niski jak dla kombivana z drabiną na górze. Zadzwonił zatem pożyczonym telefonem (w jego aparacie bateria uległa wyczerpaniu) do opiekuna aut firmowych, a ten do dealera, który przysłał swojego pracownika. Po kilku godzinach można było wreszcie wyjechać, drabina "wyszła pieszo". Ciekawostka: kierowca wystawił autu pozytywną opinię.
To tylko kilka przykładów kreatywności kierowców służbowych. Jesteśmy ciekawi co wyreżyserowało życie firmowe naszych Czytelników.