Alfa Romeo 4C - najlepsza droga?
Na dobry początek, chcę się z Wami podzielić moimi odczuciami na temat najbardziej epickiego samochodu, jaki Alfa Romeo wypuściła w XXI w.
06.03.2015 | aktual.: 02.10.2022 10:47
Czemu najbardziej epickiego? Gama Alfy nie jest zbyt rozbudowana. Po odejściu 159, którą można nazwać sukcesem rynkowym, próżno szukać specjalnie atrakcyjnego samochodu. Gulietta i dość leciwe MiTo mają dość kontrowersyjną stylizację. O ile Guliettę idzie jeszcze zobaczyć na ulicy o tyle MiTo spotkać ciężko. Są to auta dla fanów marki, dla ludzi, którzy cenią design. Alfa Romeo 159 była autem bardziej stonowanym i statecznym, pięknym w klasycznych kształtach trójbryłowego sedana i spełniła zadanie - ocieplenie wizerunku firmy, dzięki swej całkiem udanej i bezawaryjnej konstrukcji. Po zakończeniu produkcji 159, salony AR miały widocznie czasy posuchy. Wobec czego, ukazując swój sportowy charakter Alfa Romeo pokazała model 4C. Chwyciło!
Zdecydowanie auto ma wielu fanów i z pewnością trochę osób go kupi. Może nie w konserwatywnej Polsce, gdzie Passat w TDI jest hiciorem ludu miast i wsi ale w krajach, gdzie rodzina może mieć 2 czy 3 auta, z pewnością zagości. Jaki jest fenomen? MASA! Auto waży 895KG. W erze aut opasłych niczym dupsko Kim Kardashian jest to wynik niesamowity. Choć jestem fanem dużych silników, uważam, że to świetna opcja na walkę z ekologicznym chomątem zakładanym przez eko-oszołomów z Unii Europejskiej. Lekkie auto, które nie potrzebuje V6 i V8, by wzbudzać zachwyt.
Silnik o nietypowej, choć znanej w motoryzacyjnym świecie od kilku lat pojemności 1750 ccm, daje nam 240 KM. W dzisiejszych czasach, gdy byle mocny diesel ma tyle mocy, a byle hot-hatch przebija to auto mocą o dobre kilkadziesiąt KM nie jest to wynik imponujący ALE auto rozpędza się do 260 km/h, co jest wynikiem ponadprzeciętnym i pierwszą setkę osiąga po 4.5 s. Czy trzeba czegoś więcej? Nawet antymotoryzacyjne żony mogą zrozumieć to auto. Dzięki małej masie własnej i małemu silnikowi auto może spalić dużo mniej paliwa niż hot-hatche o nieco gorszych osiągach a samo w sobie kosztuje około 220.000 zł. Ktoś powie - dużo, przecież Golf R kosztuje 150.000 i będzie miał rację. Czy urwanie 0.4 s do 100km/h jest warte 70.000 zł dopłaty (nie licząc opcji w Golfie, bo ja konfigurując swojego dobijałem i tak do 200 000 zł - 210 000 zł cebulionów). I tak i nie - z ekonomicznego punktu widzenia, te auta nie mają większego uzasadnienia. Są drogie w zakupie jak na Polskie warunki i to jest fakt, ale z drugiej strony, kto może mieć auto sportowe o wyglądzie superauta za ułamek jego ceny? Niewiele większe i8 kosztuje przecież 600 000zł. Nie wspominając o autach typu Lamborghini czy Ferrari, które owszem dają lepsze osiągi, lepsze czasy przyśpieszenia i wyższą prędkość maksymalną ale kosztują 5-krotność Alfy 4C. Czemu porównuję 4C do Ferrari czy Lambo? Wydaje mi się, że daje podobne odczucia i frajdę z jazdy. Warto wspomnieć, że ukochany i wielbiony Passat potrafi ze spokojem dojść do 220 000 zł z silnikiem o tej samej mocy (2.0 TDI 240KM), a jednak nigdy nie da takiej frajdy i emocji, bo nie do tego jest stworzony, to inny biegun i o ile na Alfę nie byłoby mi "szkoda" tych 220 000 zł to na byle sedana bym już tyle pożałował, szczególnie, że za 30 000 zł mogę kupić sobie Mondeo III generacji, które nie będzie gorsze od Passata w wykonywaniu zadań im powierzonych, co najwyżej będzie mniejszy "prestiż" pod urzędem gminy.
Wygląd zostawiam na koniec, bo to kwestia gustu, jednak ja lubię mówić o swoim. Jedno można ustalić - światła w pierwszej wersji coupe to była pomyłka. Najbardziej szpetny element pojazdu, na szczęście marka posłuchała ludu i w tym roku sprzedają już auto w poprawionej wersji, która wygląda jak należy. Dla mnie auto po zmianie reflektorów jest piękne. Czy to coupe, czy cabrio. Tył auta jest przepiękny i na maksa ponętny. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ten samochód, to do głowy wpadły mi skojarzenia z równie epickim, co niedostępnym modelem 8C. Włosi zrobili świetną robotę.
Wnętrze jest równie minimalistyczne, z lekkiego i twardego plastiku, na drzwiach widać blachę i to jest piękne. Z kolei nie podoba mi się coraz bardziej powszechna idea zamiany analogowych wskaźników na wyświetlacz, co dotknęło 4C, jednak wszystko w imię masy i wybaczam. W takim aucie podoba mi się też to, że nie wciskali na siłę 32-calowego telewizora do obsługi mediów i że mało w nim guziczków, co w przypadku większych, komfortowych aut jest dla mnie zaletą w przeciwieństwie do powszechnej opinii, która uwielbia ascetyczne wnętrza (patrz. Peugeot 308). Sam zabrałbym to auto zarówno na weekendowe szaleństwo po krętych drogach, jak i na tor. Typowa zabawka dla hedonistów. Liczy się przyjemność z jazdy. Myślę, że mała masa własna to ostatni ratunek dla spalinowych motorów i aut dających frajdę z jazdy. Zachęcam Was do wyrażania swojej opinii, chętnie poczytam jakie są odczucia innych maniaków motoryzacji! Dajcie znać w komentarzach.