61 ulic z "kocich łbów" pod ochroną. Zastanawiamy się, czy asfalt nie jest lepszy

Na liście warszawskich zabytków pojawiło się 61 ulic wyłożonych tzw. "kocimi łbami". Wszystko po to, by utrzymać ich wartość historyczną, chroniąc je przed nieprzemyślaną modernizacją. Czy to dobre, czy złe rozwiązanie z punktu widzenia kierowców? Jest wiele za i przeciw.

Ulica asfaltowa czy brukowa? Oto jest pytanie.
Ulica asfaltowa czy brukowa? Oto jest pytanie.
Źródło zdjęć: © fot. Eastnews / Marianna Osko
Marcin Łobodziński

15.11.2017 | aktual.: 20.10.2022 20:21

Zacznijmy od tego, że nie chodzi wyłącznie o ulice wyłożone tzw. "kocimi łbami" (z kamieni), ale także z o nawierzchnię z kostki bazaltowej lub cegły klinkierowej. Takie ulice budowano jako pierwsze szosy utwardzone, a do dziś przetrwały z różnych powodów, głównie historycznych. Faktem jest, że nie zapewniają takiej przyczepności i komfortu jazdy jak asfaltowe, ale mają inne zalety.

Zacznę od tego, że dzieciństwo spędziłem w miejscowości, przez którą przebiegała droga z "kocich łbów". Tych klasycznych, czyli z gładkich, okrągłych kamieni. Natomiast w okolicy było wiele miast, których ulice były wyłożone kostką bazaltową. Sukcesywnie je modernizowano i kostkę zastępowano asfaltem. Zmiana nawierzchni od razu dała się odczuć – wystarczył zjazd z bruku na asfalt, a hałas ustępował, samochód stawał się bardziej stabilny i przede wszystkim przestawało potrząsać pasażerami. W okresie dzieciństwa i lat młodzieńczych patrzyło się na to z podziwem.

Dziś, gdy wracam w rodzinne strony, lubię odwiedzać te miasta i obserwować, jak się zmieniają. Jak wygląda dziś rzeczywistość, w której żyłem kilkanaście lat temu. Jak zmieniają się drogi na... gorsze. Jak pęka asfalt, powstają dziury, które trzeba omijać, by nie zniszczyć felgi otoczonej cienkim paskiem niskoprofilowej opony. Teraz nie patrzę na to z podziwem, ale ze smutkiem.

Jasne, że jazda po kocich łbach nie jest tak komfortowa jak po asfalcie. Jednak nawet pofałdowana czy zniszczona nawierzchnia nie jest tak irytująca, jak dziury. Obrońcy zawieszeń swoich samochodów powiedzą, że asfalt jest lepszy, ale to bzdura. Na drodze brukowej zarówno amortyzator jak i sprężyna pracują w zakresie wysokich częstotliwości, ale na niskiej amplitudzie (małej wysokości), co nie jest dla nich tak złe. Natomiast wgłębienia (trudno użyć określenia dziura) i wyboje na takiej nawierzchni pokonujemy z mniejszą prędkością niż potencjalnie dziury w asfalcie.

Inna sprawa, że jeżeli w nawierzchni z "kocich łbów" są jakieś braki, czyli tzw. dziury, to przechodzi się w nie płynnie. Nie nagle, ponieważ nawet brak kilku kamieni nie jest tak agresywny dla koła jak wyrwa w asfalcie. Łatwiej na złej nawierzchni brukowej czy z "kocich łbów" uszkodzić zderzak lub uderzyć spodem auta niż uszkodzić zawieszenie lub felgę. Do tego po asfalcie jeździ się zwykle szybciej.

Niestety faktem jest, że nawierzchnia z "kocich łbów" jest większym zagrożeniem, ale wyłącznie pod warunkiem, że do porównania bierzemy tę samą prędkość jazdy, co w pewnym sensie może być manipulacją. Asfalt zapewnia znacznie większą przyczepność zarówno podczas hamowania jak i skręcania, a gdy pada deszcz lub śnieg, "kocie łby" są jeszcze gorsze. Jednak prędkość jest ważnym czynnikiem.

Zwróćcie uwagę, że więcej groźnych wypadków zdarza się latem niż zimą, która niesie za sobą gorsze warunki pogodowe. Najmniej zdarzeń odnotowuje się przy fatalnej pogodzie (śnieg, gołoledź), a najwięcej przy pełnym słońcu i suchej nawierzchni. Dlaczego?

Ponieważ jeździmy wolniej w złych warunkach i szybciej w dobrych, a wypadek to poważne zdarzenie drogowe i nie należy go mylić z kolizją. Czy zatem rzeczywiście nawierzchnia z "kocich łbów" jest bardziej niebezpieczna, skoro w swej naturze zmusza do zmniejszenia prędkości? Czyż nie jest zastanawiające, że przez lata istnienia kocich łbów w mojej rodzinnej miejscowości nie było większego ryzyka wypadku, a dzieci grały na drodze w piłkę, gdy jednak zastąpiono ją gładką z betonu, natychmiast ustawiono znaki ograniczające prędkość i progi zwalniające?

Niestety "kocie łby" mają jeszcze jedną wadę – hałas. Nie tylko w samochodzie, ale także na zewnątrz. Mieszkańcy starych domów i kamienic zlokalizowanych przy takich drogach mogą narzekać na dźwięk, jaki generują uderzenia opony o kamienie czy kostkę. Jest specyficzny i dość intensywny. To już kwestia indywidualna, czy wolimy żyć w wyższym hałasie i w miejscu, gdzie mamy zabytkową drogę dobrze pasującą swoim wyglądem do otoczenia, czy w ciszy, ale w brzydkiej okolicy. Oczywiście to też bardzo subiektywne czynniki.

Jako osoba ceniąca sobie własne pieniądze, a także publiczne – czyli również własne – widzę jeszcze jeden aspekt. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek widział remont nawierzchni z "kocich łbów". Znam kilka niezbyt równych odcinków, ale zwykle te miejskie drogi się nie niszczą. Nie na tyle, by zachodziła konieczność naprawy co kilka lat. Można więc odnieść wrażenie, że "kocie łby" to wciąż najlepszy pod względem trwałości materiał do budowy dróg. I w tym problem.

Położenie asfaltu nie jest dużym wydatkiem, ale jego coroczne naprawy już tak. Pozostawienie tych 61 warszawskich ulic w spokoju i dopisanie do rejestru zabytków kilkuset innych, rozsianych po całej Polsce, leży nie tylko w interesie obrońców dziedzictwa, tradycji i historii, ale także w interesie nas wszystkich. Bo wszyscy jesteśmy podatnikami.

Zachęcam was do dyskusji, a szczególnie osoby, które mieszkają w miejscowościach z drogami o nawierzchni z kamieni. Czekamy na wasze opinie, spostrzeżenia i odpowiedź na pytanie: czy chcielibyście asfaltu w miejsce "kocich łbów"?

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (14)