24h Le Mans 2019. Wszystko, co potrzebujesz wiedzieć o tegorocznej edycji

24h Le Mans 2019. Wszystko, co potrzebujesz wiedzieć o tegorocznej edycji

Ford GT na Le Mans 2019 (fot. Ford)
Ford GT na Le Mans 2019 (fot. Ford)
Mateusz Żuchowski
11.06.2019 14:23, aktualizacja: 28.03.2023 10:44

Najbardziej spektakularny, najpopularniejszy wyścig świata odbędzie się po raz 87. już w ten weekend. Zanim zaczniesz śledzić rywalizację w sobotnie popołudnie, najpierw zapoznaj się z tym przewodnikiem. Warto w końcu wiedzieć coś więcej, niż tylko o której godzinie będzie start...

Tegoroczna, 87. już edycja wyścigu Le Mans będzie z paru względów wyjątkowa. Po pierwsze, kończy ona trwający aż trzynaście miesięcy "super-sezon" Mistrzostw Świata FIA WEC. Obejmował on aż osiem wyścigów wytrzymałościowych, w tym aż dwa francuskie 24-godzinne klasyki. Organizatorzy serii zdecydowali się na ten oryginalny ruch, by od następnego sezonu ta zdecydowanie najpopularniejsza runda mogła już kończyć cały rok zmagań.

W Le Mans taki wyciszony okres przejściowy jeszcze chwilę potrwa. Tegoroczny wyścig będzie ostatnim, w którym o czołowe lokaty będą walczyły bolidy klasy LMP1. Prototypy przygotowywane właściwie tylko dla tego wyścigu w przyszłym roku zostaną zastąpione przez atrakcyjne supersamochody znanych marek, które mają być bliżej związane z drogowymi odpowiednikami. Swoje zainteresowanie uczestnictwem wyrazili już między innymi Aston Martin czy Koenigsegg, więc Le Mans 2020 zapowiada się naprawdę ciekawie.

Samochody klasy GT na prostej Circuit de la Sarthe (fot. GM)
Samochody klasy GT na prostej Circuit de la Sarthe (fot. GM)

W tym roku o ostatnią koronę w topowej klasie LMP1 znów praktycznie samotnie będzie walczyła Toyota. Niemniej na pytanie, czy jest w tym roku sens oglądać Le Mans, odpowiem zdecydowane tak. Japoński zespół jadąc bez równych sobie rywali ma wiele do stracenia, a w poprzednich latach potrafił już wiele w dramatycznych okolicznościach stracić.

Co ciekawe, po raz pierwszy w historii na starcie tegorocznego wyścigu pojawią się aż 62 samochody – o dwa więcej niż dotychczas. Z tego powodu organizatorzy wyścigu muszą dobudować nawet dwa dodatkowe, prowizoryczne boksy dla "ponadprogramowych" zespołów. Poziom tegorocznych zgłoszeń był tak wysoki, że Francuzi po prostu nie mieli z czego rezygnować.

Czego w takim razie oczekiwać i na kogo zwracać uwagę w poszczególnych klasach?

Toyota TS050 (fot. Toyota)
Toyota TS050 (fot. Toyota)

LMP1: Toyota kontra reszta świata

W tym roku Toyota będzie broniła swojego zwycięskiego tytułu sprzed roku. Ponownie będzie go broniła przede wszystkim przed… samą sobą. Po tym, gdy czołową klasę opuściły kolejno Audi i Porsche, japoński gigant rywalizuje wyłącznie z dużo mniejszymi zespołami pokroju Rebellion czy SMP.

Choć wymienione zespoły w ostatnim czasie zanotowały znaczący postęp i utrzymują godny uznania poziom, to Toyotę przed sięgnięciem po kolejny tryumf może powstrzymać co najwyżej jakaś usterka lub wypadek. Pozostaje tylko pytanie, który z dwóch egzemplarzy TS050 przejedzie linię jako pierwszy. Wyższe notowania u bukmacherów ma ten z numerem startowym 8, w którym jedzie skład rewelacyjnych kierowców: Fernando Alonso, Sebastien Buemi i Kazuki Nakajima.

Auta Rebelliona niewątpliwie będą w tym roku przyciągały uwagę widzów (fot. Rebellion)
Auta Rebelliona niewątpliwie będą w tym roku przyciągały uwagę widzów (fot. Rebellion)

LMP2: Zacięta rywalizacja i polski zespół

Podczas gdy czołowa liga LMP1 powoli umiera, zadziwiająco prężnie rozwija się niższa klasa LMP2. W tym roku wystartuje w niej aż dwadzieścia samochodów. Wszystkie będą wyposażone w jednakowy silnik V8 Gibsona. W ostatnich latach dowiódł on, że jest to świetnie sprawdzająca się w Le Mans wytrzymała jednostka. Można się więc spodziewać w tej klasie wyrównanej i zaciętej walki do ostatniej godziny zmagań, a być może nawet podgryzania pozycji z topowej LMP1.

Widzowie zobaczą w tej klasie tak naprawdę trzy różne auta. Najlepiej do tej pory sprawdzają się te zaprojektowane przez Orecę, ale także w Ligierach będą startować naprawdę mocne zespoły. Nie można skreślać także aut Dallary – włoskiego konstruktora z wyjątkowo bogatym i usłanym zwycięstwami dorobkiem.

Wystarczy dorzucić do tego jeszcze kolejną odsłonę walki pomiędzy Dunlopem a Michelinem, by móc ze śledzenia LMP2 wynieść wiele przyjemności. Największe szanse na zwycięstwo mają tu zespoły DragonSpeed (samochód #31), G-Drive Racing (samochód #26), Signatech Alpine Matmum (#36) i Jackie Chan DC Racing.

Ligier polskiego zespołu Inter Europol Competition (fot. Inter Europol Competition)
Ligier polskiego zespołu Inter Europol Competition (fot. Inter Europol Competition)

Nadzieja Ligiera spoczywa na barkach zespołu United Autosports, który w samochodzie #32 wystartuje z mocnym składem Filipa Albuquerque, Phila Hansona i Paula di Resty. W tej klasie szczególnie polecam jednak Waszej uwadze zielono-żółtego Ligiera z numerem 34. Będzie nim jechał polski zespół Inter Europol Competition, a jednym z trzech kierowców będzie Kuba Śmiechowski.

GTE Pro: Ostatni pojedynek potęg wyścigów

Podczas gdy fani motoryzacji już nie mogą się doczekać przyszłorocznego Le Mans, gdy na starcie staną fantazyjne auta sportowe kultowych marek, już w tym roku w szybszej z klas GT będzie można zobaczyć rewelacyjnie zapowiadającą się walkę legendarnych superaut. O laur zwycięstwa będą walczyły po dwa Aston Martiny Vantage, BMW M8, Corvette C7, trzy Ferrari 488 oraz po cztery Fordy GT i Porsche 911.

Corvette C7.R i Porsche 911 RSR (fot. GM)
Corvette C7.R i Porsche 911 RSR (fot. GM)

Matematycznie największe szanse ma startujący w Ferrari zespół AF Corse. Zaawansowana włoska konstrukcje wielokrotnie udowadniała swoją przewagę nad konkurentami i zapewniła już sobie tytuł mistrzowski w serii WEC, której częścią jest Le Mans. Samego Le Mans jednak ostatnio nie udało się wygrać. Po drodze zawsze brakowało czegoś do sukcesu.

Potencjalnego zwycięzcy sam szukam tu nie wśród takich sław jak Porsche czy Ford, ale słabszych (przynajmniej na drodze) konkurentów. Na przykład w Aston Martinie, który sensacyjnie wygrał tutaj w roku 2017, czy też Corvetcie, która w w tym roku osiąga bardzo dobre czasy.

Niezależnie od wyniku, tegoroczna edycja wyścigu w klasie GT przejdzie do historii. To ostatni raz, kiedy na torze usłyszymy grzmiące V8 Corvette C7, czy też kiedy zobaczymy egzotyczne Fordy GT oraz debiutujące przecież dopiero rok temu BMW M8. Wszystkie te auta kończą swoje zmagania na tym wyścigu.

Tegoroczne Le Mans to ostatnia szansa na ujrzenie tego widoku (fot. GM)
Tegoroczne Le Mans to ostatnia szansa na ujrzenie tego widoku (fot. GM)

GTE Am: Drugie życie legend

Być może jednak wyżej wymienione samochody nie przejdą na sportową emeryturę w stu procentach. Szansą na ich ponowne zobaczenie za rok będzie zapewne klasa GTE Am, która stanowi zaplecze czołówki aut GT w tym wyścigu. W tym roku zobaczymy tutaj pierwsze prywatne Fordy GT, masę Ferrari i Porsche (osiem 488 GTE, sześć 911 RSR) oraz parę Aston Martinów Vantage poprzedniej generacji. Choć sufiks Am wskazuje na amatorski charakter klasy, w rzeczywistości uczestniczą w niej bardzo doświadczone, należące do światowej czołówki zespoły, które także stać na dobre wyniki i solidną walkę.

24h Le Mans 2019: Harmonogram

Święto w Le Mans zaczyna się tak naprawdę w środę, gdy po południu rozpoczną się pierwsze treningi. Już tego dnia, w godzinach 21-23, odbędzie się także pierwszy blok kwalifikacyjny. Treningi i kwalifikacje zajmą kolejnym klasom także cały czas od świtu do późnej nocy w czwartek i piątek. Wyścig rozpocznie się w sobotę o godzinie 15:00 i zakończy w niedzielę po upływie dokładnie 24 godzin.

Ferrari 488 GTE gotowe do tegorocznego startu (fot. Ferrari)
Ferrari 488 GTE gotowe do tegorocznego startu (fot. Ferrari)
Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)