Zapłacili za auto. Od dwóch miesięcy nie mają ani gotówki, ani samochodu

Zapłacili za auto. Od dwóch miesięcy nie mają ani gotówki, ani samochodu

Komis samochodowy. Niemcy
Komis samochodowy. Niemcy
Źródło zdjęć: © WP | Marek Wieliński
Tomasz Budzik
02.12.2023 08:37, aktualizacja: 02.12.2023 12:46

Kto z osób, decydujących się na używane auto, nie chciałby kupić go od przyjaciela? Tak właśnie miało być w firmie Car For Friend, ale na część jej klientów zamiast bezstresowego zakupu pojazdu czekała niepewność o wydane pieniądze. W każdym z przypadków chodziło o kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Miało być łatwo i przyjemnie

Zakup używanego samochodu nie jest łatwy. Od lat na rynku sytuacja jest podobna. Wręcz roi się od egzemplarzy o wątpliwej przeszłości wypadkowej i będącym zagadką stanie technicznym. Nic więc dziwnego w tym, że osoby, które nie znają się na motoryzacji i nie mają kogo się poradzić, szukają pomocy firm zajmujących się sprowadzaniem samochodów. Takich pośredników na rynku jest wielu, ale nie wszyscy obiecują kompleksową pomoc.

Wśród takich jest firma Car For friend. Jak czytamy na stronie, działa ona przynajmniej od 2015 r. i ma swoje oddziały nie tylko w Polsce, ale także w Niemczech, Czechach i Hiszpanii. "Znajdziemy, sprawdzimy i kupimy dla ciebie każdy używany samochód" - obiecuje strona internetowa firmy. Wszystko ma być dziecinnie proste. Należy wypełnić formularz dotyczący wymarzonego samochodu, poczekać na oferty (pierwsza powinna pojawić się w ciągu 48 godzin), zlecić weryfikację wybranego egzemplarza, zapłacić i poczekać - do 4 tygodni w przypadku auta z Niemiec i do 6 tygodnia dla aut ze Szwecji. Nie zawsze wszystko przebiega jednak z planem.

– Postanowiłem skorzystać z usług Car For Friend we wrześniu 2023 r. Prawdę mówiąc, to firma nie musiała nawet znaleźć mi auta, bo zrobiłem to sam. Wskazałem interesujący mnie egzemplarz w niemieckim komisie – mówi Autokult.pl pan Maciej. – Poprosiłem o sprawdzenie auta pod kątem technicznym i zapłaciłem wstępną fakturę na 1000 zł. Niebawem pracownik firmy przesłał mi film, przedstawiający wybrane przez mnie auto, w tym uszkodzenia lakieru. Zapytałem o pojemność akumulatora trakcyjnego (było to auto elektryczne) i dowiedziałem się, że jest prawie jak w nowym. Zdecydowałem się na zakup. Wtedy otrzymałem fakturę pro forma na kwotę tożsamą z ceną w komisie i opłaciłem ją.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Początkowo nic nie wzbudziło podejrzeń mojego rozmówcy. Wydawało się, że wszystko przebiega zgodnie z planem.

– Na początku poinformowano mnie, że czas potrzebny na sprowadzenie auta i załatwienie formalności to ok. 1,5-2 tygodnie. Potem było jakieś święto w Niemczech i pojawiły się trudności z transportem. Następnie firma przestała odpowiadać ma moje maile i odbierać telefony. Kontakt właściwie się urwał, a auta nie mam do dziś – dodaje pan Maciej.

Burza po ciszy

Pan Maciej nie czekał z założonymi rękami. Gdy stracił cierpliwość, postanowił nagłośnić sprawę w internecie, korzystając m.in. z mediów społecznościowych.

 Dość szybko zorientowałem się, że osób w moim położeniu jest więcej. Postanowiłem też odezwać się do komisu w Niemczech, gdzie na sprzedaż wystawiony był wybrany przeze mnie samochód. Okazało się, że film, który mi podesłano, wykonał pracownik tego komisu. Na dziś nie jestem więc pewien, czy ktoś w ogóle obejrzał to auto w moim imieniu – stwierdza pan Maciej.

– Po nagłośnieniu mojego przypadku i założeniu profilu w mediach społecznościowych moja sytuacja się zmieniła. Firma odpisuje na moje maile. Zaproponowałem im zwrot moich pieniędzy w ratach. Prezes firmy odpisał jednak, że nastąpi jednorazowy zwrot moich pieniędzy. Wbrew temu otrzymałem przelew na kwotę, odpowiadającą ok. 8 proc. kwoty, którą wpłaciłem. Podobno mają być następne przelewy – dodaje pan Maciej.

Jak sytuację tłumaczy firma?

Owszem, klienci czekają na zamówione pojazdy. Wcześniej mieliśmy dużo nadwyżki kasowej, więc dopłacaliśmy do zamawianych pojazdów dużą część kwot z własnego kapitału, aby jak najszybciej dostarczać zamawiane pojazdy – informuje mnie Jacek Fijołek, prezes i założyciel JCK S.A., będącej właścicielem marki Car For Friend. – Niestety, w drugim i trzecim kwartale 2023 r. sytuacja zrobiła się inna i musieliśmy własne kapitały angażować inaczej. To spowodowało konieczność wpłat przez klientów większych części ceny za kupowane (auta - przyp. red.). Obecnie realizujemy już tylko te wpłacane 100 proc., gdzie pieniądze trafiają natychmiast do sprzedawcy za granicą. My skupiamy się na realizacji obsługi logistycznej i administracji importowanych pojazdów.

W każdym tygodniu już na tych nowych zasadach dostarczamy 2 do 3 pojazdów do Polski oraz też do Czech czy do Słowacji. Tym samym pojawiła się jednak kolejka osób, które mają te częściowe wpłaty. Zwykle były to dwa-trzy tygodnie. Teraz jest nawet sześć tygodni. Stąd zdenerwowanie i strach przed utratą środków przez klientów. Nie ma jednak na dziś ryzyka upadku, likwidacji czy ucieczki do Czech ze środkami klientów. Takich sytuacji w Polsce i Czechach jest razem kilkanaście. Zostaną częściowo rozwiązane dostawą pojazdów z opóźnieniem, a częściowo spłatą wpłaconych środków, o ile dane auto nie będzie już dostępne – mówi autokult.pl Jacek Fijołek.

Wątpliwości pozostają

Póki klienci, którzy zamówili samochody przed kilkoma tygodniami, nie otrzymają pieniędzy, które wpłacili, sytuacja nie będzie w pełni wyjaśniona. Pozostają jednak wątpliwości, które pojawiają się po zapoznaniu z ofertą Car For Friend. Najważniejszą z nich jest brak łatwo dostępnego regulaminu usługi, polegającej na sprowadzeniu samochodu. Może to jednak standard? Okazuje się, że nie. Na cztery inne strony internetowe firm o podobnym profilu, trzy umożliwiały szybkie pobranie przykładowej umowy dotyczącej importu.

Jak tłumaczy to firma?

 Zwykle korzystaliśmy z indywidualnych umów zawieranych z klientem – stwierdził Jacek Fijołek, prezes JCK S.A. Swój przypadek pan Maciej przedstawia jednak inaczej.

– O tym, jakie są szczegóły świadczenia usługi, dowiedziałem się podczas rozmowy telefonicznej. Gdy zdecydowałem się na samochód, pracownik firmy napisał mi, że otrzymam umowę, ale ona nigdy nie przyszła. Wszystko odbyło się za pomocą wystawiania faktur, a jedyna umowa, jaką dostałem, dotyczyła wyszukania samochodu, nie zaś jego sprowadzenia – kwituje pan Maciej.

W swoich mediach społecznościowych Car For Friend wciąż informuje o kolejnych dostarczanych do klientów samochodach. Jednak klientów, którzy czekają na swoje auto przez dwa miesiące po wpłacie, przekona już chyba tylko zwrot pieniędzy.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)