Więcej zarabiają na używanych niż nowych. Rynek wywrócony do góry nogami

Kto próbował kupić nowe auto, ten wie, jak dużym jest to problemem. Trzeba czekać miesiącami i nie ma pewności, że się uda. Dealerzy teraz handlują używanymi, które rozchodzą się w mig. Dla niektórych to nawet lepszy interes niż sprzedaż nowych.

Programy sprzedaży i odkupu ma wielu importerów, ale teraz powstają już nawet oddzielne salony.
Programy sprzedaży i odkupu ma wielu importerów, ale teraz powstają już nawet oddzielne salony.
Źródło zdjęć: © fot. Marcin Łobodziński
Marcin Łobodziński

15.10.2021 | aktual.: 06.03.2024 22:08

Wchodząc do salonu, możesz jedynie pooglądać wymarzone nowe auto. Kupić? Niekoniecznie, bo większość egzemplarzy jest zarezerwowanych. Zamówić? Tak, pod warunkiem, że ci się nie spieszy. Poczekasz od 6 do nawet 12 miesięcy, nie zawsze z gwarancją, że się doczekasz. Jednak coraz większa grupa dealerów ma rozwiązanie: świeżynka z drugiej ręki.

Auto jak z salonu, wygląda jak nowe, jest idealnie utrzymane, czyste i ma mały przebieg. Niektórzy kończą leasing po 20-30 tys. km, a wynajem po roku i jeszcze nim licznik przebiegu pokaże 5-cyfrowe wartości. Oczywiście to nie to samo co nowe, ale z braku laku…

Ostatecznie dealer obsługuje cię jak klienta, który przyszedł po nowe. Zapewnia finansowanie, jest gwarancja, ubezpieczenie, a nim wyjedziesz z salonu – tak, z salonu – samochód będzie już przerejestrowany.

Wybór jest ogromny

Podczas gdy samochodów nowych prawie nie ma, tych używanych w niektórych sieciach jest od kilkuset do kilku tysięcy. Do tego często nie są to wiekowe auta. W dużych dealerskich sieciach znalazłem po kilkadziesiąt egzemplarzy jednego stosunkowo młodego modelu, a nawet kilka sztuk z rocznika 2021.

  • Kiedyś do odkupu samochodów używanych podchodziliśmy ostrożnie, bo trzeba było kupić tanio, sprzedać drogo, żeby zarobić, a nieraz coś dołożyć do auta, np. naprawić, wymienić opony – opowiada jeden z kierowników salonu japońskiej marki. – Dziś to zero ryzyka. Młode auta sprzedają się prawie od ręki - dodaje.

Sprzedam za tyle, za ile… sprzedałem

Jeden z dealerów sprzedających głównie samochody nowe potwierdził, że dziś na kilkuletnich autach z małym przebiegiem prawie się nie traci.

  • Pracuję od lat i wiem, ile kosztowały samochody w 2019 r. – opowiada. – Dziś niektóre auta wracają z przebiegiem ok. 30 tys. km i odkupuję je w niewiele niższej cenie. Klient jest zachwycony, a ja jeszcze bardziej, bo auto sprzedam za prawie tyle, za ile wyjechało z salonu jako nowe. Warunek, by było w idealnym stanie. Czasami wymieniamy opony na nowe i to tyle – dodaje.
  • Wysokie ceny utrzymują używane auta z prostymi silnikami, których nie mamy już w ofercie – opowiada inny dealer, tym razem koreańskiej marki. – Ludzie takich samochodów szukają, a ich nie ma. Nie tylko w salonie, ale nawet w cennikach. Ostatnio kobieta sprzedała nam swoją kię rio za 6 tys. zł mniej niż kupiła w salonie 3 lata temu. Wiem, bo to moja klientka – dodaje.
  • Zadziwiające jest to, jak Polacy podchodzą do zakupu nowego auta - opowiada inny dealer koreańskiej marki. - Nadal wierzą, że po zakupie stracą 50 proc. wartości. Wolą zapłacić za używany prawie tyle samo! Nie rozumiem tego. Pokazuję klientowi, że taki sam nowy samochód jest niewiele droższy, a mogę, bo mam auta, a mimo to woli używany. Dziś rynek samochodów używanych wywrócił się do góry nogami - podsumowuje.

Na używanych można obecnie zarobić, niekiedy bardzo dużo. Ekstremalnym przykładem jest sportowa Toyota GR Yaris. W sieci Toyota Pewne Auto z używanymi można znaleźć kilka egzemplarzy droższych niż nowe. Ale ta sytuacja dotyczy też tańszych modeli.

  • W tym roku przyjechała do nas kobieta, świeżo po zakupie nowego swifta z rocznika 2020 za 48 tys. zł - opowiada jeden z dealerów Suzuki. - Instalowała u nas dodatkowe wyposażenie, co podniosło cenę o 5 tys. zł. Po 3 dniach od wizyty stwierdziła jednak, że chce go sprzedać i kupić Fiata 500. Wyceniliśmy auto na 53 500 zł, czyli drożej niż ona zapłaciła i za tyle je kupiliśmy. Sprzedaliśmy na drugi dzień za 58 tys. zł. Auto miało 1800 km przebiegu. Sprzedałem go za więcej, niż wynosi cena katalogowa nowego, ale nowego nie mam - kwituje.

Wpływ na ceny używanych samochodów ma także wzrost cen nowych. W ciągu ostatnich lat auta podrożały na tyle znacząco, że dziś trudno kupić model segmentu B w cenie, jaką płaciło się w 2019 r. za auto segmentu C. Co więcej, w niektórych markach w ogóle trudno kupić model segmentu A i B. Dowiedziałem się, że takie auta jak Hyundai i10 czy Suzuki Swift są praktycznie niedostępne przy zamówieniu do produkcji.

Od dealerów usłyszałem, że klienci nie zawracają sobie szczególnie głowy systemami bezpieczeństwa oraz normami emisji spalin, a to właśnie te dwa czynniki podniosły ostatnio ceny nowych pojazdów, wpływając jednocześnie na ceny używanych. Nawet jest grupa, która nie chce tego w swoim samochodzie. Dlatego dealerzy nieźle zarabiają na dość prostych samochodach, których nie da się kupić w salonie.

Nowa rzeczywistość

Dealerzy nowych aut już teraz wiedzą, że interes kręci się wokół używanych. Wszystkie sieci dealerskie mają swoje oddziały zajmujące się autami z drugiej ręki, takie jak np. Volvo Selekt czy Das WeltAuto, co wcale nie oznacza, że kupisz tam samochód tylko wybranej marki. Ale teraz idzie to o krok dalej.

Toyota rozwija swoją sieć Toyota Pewne Auto do tego stopnia, że tworzy oddzielne salony. Kupisz tam tylko samochód używany, ale w standardzie dokładnie takim, jak nowe. Jest ten sam poziom obsługi, warunki, finansowanie itp.

Warto jednak podkreślić, że klienci mają już świadomość zaburzenia rynku pomiędzy nowymi a używanymi, więc i względem swoich aut mają wysokie oczekiwania finansowe.

  • Nie jest łatwo dziś kupić młode auto od klienta, bo oczekiwania mają niekiedy poza granicami rozsądku - podkreśla jeden z dealerów.
  • Dziś klient żąda tak wysokiej ceny za 2-3-letnie auto, że 2-3 lata temu, w porównaniu do nowego, byłaby to sytuacja absurdalna – opowiada inny dealer. – Dziś nie mam wyboru: mogę takie kupić albo klient sprzeda komuś w rodzinie za te same pieniądze. Zresztą doskonale to rozumiem. Moje prywatne auto, jak patrzę na rynek, tylko drożeje – dodaje.

Co oferują sieci dealerskie?

Volvo Selekt to wyselekcjonowane, sprawdzone auta używane z potwierdzonym przebiegiem i zaktualizowanym oprogramowaniem. Jako że ograniczenia są duże, do sieci tej trafiają niemal wyłącznie auta młode, ale to dokładnie odpowiada oczekiwaniom klientów, którzy nie chcą długo czekać na nowe.

Najwięcej jest modelu XC60 – ponad 100 sztuk – ale nie brakuje też XC40, V60 czy S90. Dwuletnie XC60 można kupić w cenie od ok. 155-160 tys. zł. Za dwuletnie XC40 zapłacicie od ok. 130 tys. zł w górę, a za V60 w tym samym wieku od 135-140 tys. zł.

Auta z rocznika 2021 średnio są o ok. 20-30 tys. zł tańsze od nowych, patrząc na ceny katalogowe. Tyle tylko, że niektóre z nich są jeszcze doposażone.

Toyota Pewne Auto to znacznie "luźniejsza" sieć oferująca sporo samochodów innych marek w różnych rocznikach. To nie tak, że znajdziecie tam wyłącznie świeże toyoty, choć dominują głównie takie. Z ponad 1600 ofert ponad 600 dotyczy samochodów z rocznika 2019 lub młodszych.

Oczywiście najpopularniejszym modelem jest Corolla. Nie starsze niż 3-letnie egzemplarze są dostępne w cenie od ok. 65 tys. zł. Nowa generacja kosztuje od ok. 75 tys. zł w górę.

Drugim najpopularniejszym modelem jest Yaris poprzedniej generacji. Ceny tego auta zaczynają się od poziomu 46 tys. zł, kiedy mówimy o roczniku 2019 lub młodszym. Po samych zdjęciach i przebiegach widać, że spore grono to samochody poflotowe. Takie ceny nie odbiegają od cen bazowych tych modeli sprzed 3 lat.

W sieci Das WeltAuto, związanej z Grupą VW, kupicie najwięcej volkswagenów, škód i seatów. Nie brakuje innych marek, również spoza grupy, ale to pojedyncze przypadki. Ciekawostka – w tej sieci dominują passaty z nadwoziem kombi. Ogólnie w całej sieci, patrząc przez pryzmat nadwozia, najwięcej jest takich właśnie samochodów.

Najtańszego passata znalazłem za 85 tys. zł, ale realne ceny zaczynają się od kwoty powyżej 100 tys. zł. I tu uwaga – chcąc kupić podstawowy wariant tego modelu, w salonie trzeba zostawić minimum 110 tys. zł. Z aut dostępnych w sieci Das WeltAuto na 22 oferty tylko 4 mieściły się w tej kwocie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (70)