WEC 2014: Austin dla Audi
Świetnie przygotowana strategia, ulewny deszcz, odpowiednie decyzje i trochę szczęścia zapewniły zespołowi Audi podwójne zwycięstwo w 6-godzinnym wyścigu na Circuit Of The Americas.
21.09.2014 | aktual.: 08.10.2022 09:03
W kwalifikacjach obyło się raczej bez niespodzianek – na czele znalazła się Toyota numer 8, która wyprzedziła dwa Porsche, Audi, Toyotę i drugie Audi. Start wyścigu również przebiegał pod dyktando Japończyków – Sébastien Buemi osiągał bardzo dobre czasy, dzięki którym przewaga Toyoty #8 nad drugim w stawce Porsche #14 szybko urosła do 25 sekund.
Na samym początku zmagań słabiej jechały Audi – podobno dlatego, że sprawdzano zużycie paliwa przez jednostki napędowe. Po kilku rundach maszyny z Ingolstadt przyspieszyły i zaczęły wyprzedzać Porsche.
W kategorii LMP1-L na czele znajdowały się dwa Rebelliony. Lotus, który wreszcie dołączył do rywalizacji, startował z boksów i to w dodatku ze stratą jednego okrążenia. Wszystko dlatego, że rumuński zespół miał kłopoty z układem napędowym i nie udało się mu osiągnąć żadnego czasu kwalifikacji.
Słaby start Oliviera Pla w Ligierze JS P2 Nissan wykorzystały dwie inne maszyny LMP2, jednak strata Francuza do Dalziela (HPD ARX03b Honda) i Bradleya (Oreca 03R Nissan) była tak mała, że po kilkunastu minutach maszyna G-Drive odzyskała pierwszą lokatę.
W GTE Pro na czele znalazły się Ferrari (Bruni) i Aston Martin (Mücke), a tempa starały się dotrzymać im dwa Porsche. Słabiej radził sobie Chevrolet Corvette. Również w GTE Am na pierwszym miejscu utrzymało się Ferrari.
Po pierwszej godzinie na czele była Toyota #8 przed dwoma Audi i kolejną Toyotą – i to mimo tego, że Buemi w pewnym momencie popełnił błąd i wykręcił pirueta. Porsche były nieco wolniejsze, ale nie odstawały zbytnio od czołówki. Lotus tułał się koło 20. miejsca osiągając czasy okrążeń gorsze niż pojazdy LMP2. W LMP2 pewną przewagę wyrobił sobie Ligier. Wśród samochodów GTE Pro prowadziło Porsche, ale jego przewaga nad Astonem była minimalna. Co ciekawe przed Porsche był inny Aston Martin – lider klasy GTE Am.
W drugiej godzinie pojawił się ulewny deszcz, który najpierw zalał zakręt numer 11. Dosłownie w jednej chwili z toru na tym łuku wypadły obie Toyoty, Lotus, dwa Ferrari, Ligier i Porsche #14. Bandę zaliczyło też Porsche #20. Na szczęście żaden bolid nie został rozbity. Tylko oba Audi zwolniły na tyle, żeby nie opuścić trasy, a do tego niemiecki zespół postanowił zmienić opony na deszczowe. Zaraz potem dyrektor zawodów wstrzymał wyścig. Wszystko wyszło tak, że Audi #1 i #2 zyskały jedno okrążenie przewagi nad resztą stawki.
Przerwa trwała ponad pół godziny, a potem sama jazda za samochodem bezpieczeństwa zajęła też około 20 minut. Po wznowieniu rywalizacji do roboty wzięli się kierowcy Porsche #14, którzy na półmetku walki znaleźli się na pierwszym miejscu – przed dwoma Audi. Obie Toyoty, które straciły sporo podczas neutralizacji, starały się odrobić dystans.
Na dwie godziny przed końcem Lieb/Dumas/Jani (Porsche #14) miali taką przewagę, że wydawało się, że zwyciężą. Tymczasem Lotus nieco zwiększył tempo i awansował na 14. lokatę. Toyota #8 znajdowała się już na tym samym okrążeniu co lider, ale miała do niego jeszcze poważną stratę, zaś Toyota #7 przejechała dwa okrążenia mniej niż Porsche i już nie liczyła się w walce o wygraną.
Swoje kłopoty miał Ligier. Dzięki temu wyprzedziły go Orecki ekip SMP Racing i KCMG. Choć oba Porsche klasy GTE Pro w trakcie ulewy wyrobiły sobie sporą przewagę, fabryczny Aston Martin zbliżył się do szybszego z niemieckich aut na dystans zaledwie kilku sekund. Tutaj walka miała trwać już do samego końca.
W ostatniej godzinie pierwszą pozycję straciło Porsche numer 14, które wyprzedziło Audi #2. To nie był jednak koniec problemów firmy z Zuffenhausen. Wkrótce pojawiły się kłopoty z układem napędowym w 919 Hybrid i Marc Lieb tracił do Fässlera (Audi #2) po 6-8 sekund na okrążeniu. Taka wolna jazda poskutkowała stratą jeszcze dwóch lokat. W samej końcówce okazało się, że najszybsza na torze Toyota nie będzie w stanie zająć drugiego miejsca na mecie, bo Audi #1 (które okupowało tę pozycję) nie zjedzie na tankowanie – a właśnie na to liczyli Japończycy.
Pierwsze linię mety minęło Audi #2 (Lotterer/Tréluyer/Fässler), za nim dojechało Audi #1 (Kristensen/Duval/di Grassi), a trzecia była Toyota #8 (Davidson/Buemi/Lapierre). W LMP1-L po raz kolejny najszybszy był Rebellion #12 (Prost/Heidfeld/Beche). Drugi w tej klasie Lotus miał 9 okrążeń straty do szwajcarskiej maszyny. W niższej kategorii prototypów triumf zaliczyli Howson/Bradley/Matsuda z KCMG. Ligier G-Drive był dopiero czwarty po tym jak utknął w boksach na dłużej w wyniku problemów technicznych.
Najszybszym samochodem GTE Pro okazał się Aston Martin (Mücke/Turner), który o kilka sekund pokonał Porsche (Pilet/Makowiecki). Najniższy stopień podium przypadło Bruniemu i Vilanderowi w Ferrari 458 GTC zespołu AF Corse. W klasie amatorskiej walka była nieco mniej zacięta – tutaj najlepsze były dwa Aston Martiny.
W klasyfikacji LMP1 na pierwszym miejscu jest tercet Toyoty #8, który ma przewagę 11 punktów nad kierowcami Audi numer 2 (oni zdobyli po 85 punktów). Dzięki wygranej Audi wyprzedziło Toyotę w klasyfikacji producentów.
Na cztery wyścigi przed końcem sezonu mistrzostwo wśród kierowców LMP1 startujących dla prywatnych zespołów zapewnili sobie Beche, Heidfeld i Prost. Tak samo wygląda sytuacja wśród zespołów LMP1-L, gdzie Rebellion jest już pewny swego. Swoje pierwsze punkty zebrali zawodnicy Lotusa.
W LMP2 prowadzi zespół SMP Racing, ale w tej klasyfikacji może się jeszcze wszystko zmienić. Jeśli chodzi o kierowców, to tutaj samotnym liderem jest Zlobin (SMP Racing), który ma niemal 30 punktów przewagi nad tercetem Pla/Canal/Rusinov.
W klasie GTE Pro prowadzą Bruni i Vilander z 25-punktową przewagą nad Makowieckim. Wśród producentów Aston Martin nadal jest dopiero trzeci z dość dużą stratą do Porsche, które z kolei ma tylko 4 punkty mniej niż Ferrari. W teoretycznie najwolniejszej GT Am liderami są kierowcy Astona Martina – Heinemeier-Hansson i Poulsen. Za nimi też są zawodnicy reprezentujący tę brytyjską firmę – Nygaard, Dalla Lana i Lamy.