Volvo w Polsce poszło na rekord. Dalej chcą sprzedawać tylko elektryki

Volvo XC60 jest królem sprzedaży jak lew jest królem dżungli i nigdzie się nie wybiera. Nie ma też zmian w ostatecznej dacie przejścia na napędy elektryczne w 2030 roku. O tym zaskakującym kroku i ewolucji polskiego rynku porozmawiałem z Arkadiuszem Nowińskim, szefem regionu EMEA Volvo, oraz Emilem Dembińskim, prezesem zarządu Volvo Car Poland.

Volvo EX30
Volvo EX30
Źródło zdjęć: © WP Autokult | FILIP/BLANK
Mateusz Lubczański

15.02.2024 | aktual.: 15.02.2024 11:11

Polacy lubią to, co znają – taka myśl nasuwa mi się po analizie wyników sprzedaży Volvo. Szwedzka (choć z chińskim kapitałem) firma osiągnęła najlepszy wynik sprzedaży w swojej historii – do klientów trafiło 708 tys. pojazdów. Polska miała w tym swój znaczący udział, sprzedano tu nieco ponad 12 tys. aut, z czego 49 proc. z nich to Volvo X60. Ten model to swego rodzaju ewenement. Zaprezentowany w tej generacji w 2016 r. dalej jest konkurencyjny. Wiadomo już, że dział produktu "zastanawia się nad uatrakcyjnieniem obecnej oferty modelowej". Ni mniej, ni więcej brzmi to jak bardzo duży lifting, ale nie zmiana generacji.

Klienci w Polsce wybierają przede wszystkim jednostki benzynowe (nieco ponad 50 proc. sprzedaży), diesel dalej ma 33 proc. udziału w sprzedaży. I w takich warunkach Volvo dalej utrzymuje, że od 2030 roku, niezależnie od rynku, z salonu będą wyjeżdżać tylko samochody elektryczne.

– Większość klientów premium może naładować się w domu – zauważają moi rozmówcy – Mamy jeszcze sporo czasu.

Arkadiusz Nowiński, szef regionu Europa, Środkowy Wschód i Afryka
Arkadiusz Nowiński, szef regionu Europa, Środkowy Wschód i Afryka© WP Autokult

Biorąc pod uwagę sprzedaż elektryków Volvo w Polsce na poziomie 3 proc. (dane za 2023 r.) jest to efektowne wejście na minę przeciwpiechotną. Kluczowym ma być rok 2026, kiedy na rynku ma zaroić się od tańszych i popularnych elektryków, spodziewany jest też skokowy wzrost ogólnodostępnych ładowarek. Wówczas wszystko potoczy się już błyskawicznie. Przynajmniej w teorii.

Volvo jednak już teraz wprowadza na rynek EX30, którego ceny startują od 169 tys. zł, później na drogach ma pojawić się EX90, a nawet rodzinny van oparty na chińskim modelu Zeekr 009.

– To samochód, który wprowadzamy w nowym dla nas segmencie – mówi Arkadiusz Nowiński o EX30. Nikt nie ukrywa, że jest to agresywna wycena. Elektryczny Opel Astra kosztuje 200 tys. zł.

Emil Dembiński, prezes zarządu Volvo Car Poland
Emil Dembiński, prezes zarządu Volvo Car Poland© WP Autokult | materiały prasowe

Volvo wie jednak, że w celu uniknięcia kosztów cła i transportu na pojazdy produkowane na Dalekim Wschodzie, trzeba uruchomić produkcję nowych modeli w Europie. Dlatego od 2025 roku produkcja EX30 ma zostać przeniesiona do belgijskiej Gandawy. Powstanie też nowa fabryka elektryków na Słowacji. Trudno się dziwić. Europa to 42 proc. sprzedaży marki, za nią znajdują się Chiny (24 proc.) oraz USA (18 proc.).

Sytuacja z Polestarem dalej jest niejasna. Po kolejnych deklaracjach wiadomo jedynie, że tak, Polestar pojawi się w Polsce. Nie, nie wiadomo kiedy, sytuacja jest ciągle analizowana. Warto jednak mieć w głowie sprzedaż elektrycznych Volvo w Polsce oraz fakt, że jeszcze jesteśmy w ogonie elektryfikacji rynków europejskich.

– Będziemy dalej współpracować z Polestarem w zakresie rozwoju samochodów, R&D oraz produkcji samochodów – stwierdził Nowiński. Bezpośrednie wsparcie zostało jednak wycofane.

Volvo EX30
Volvo EX30

Wiadomo jednak, że Volvo nie zrezygnowało z ambitnego celu: nikt nie zginie w samochodzie tej marki. Ta zasada ma również dotyczyć pojazdów elektrycznych.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)