Szczera i osobista relacja: salon samochodowy w Genewie 2016
Od tegorocznego salonu samochodowego w Genewie minęło kilka tygodni. Widzieliście już nasze wielkie galerie zdjęć, przeczytaliście pewnie sporo relacji - w magazynach i w Internecie. Teraz ja zapraszam Was na trochę nietypową wycieczkę po wielkiej hali genewskich targów.
Wstęp
W tym roku premier w Genewie było na pęczki. Podczas pierwszego pełnego dnia prasowego, tłum dziennikarzy przemieszczał się tylko jak chmura od producenta do producenta, by być przy każdej opadającej plandece. Czy faktycznie było warto? Jeśli ktoś lubi wrażenia podobne do tych, których dostarcza stanie w pierwszym rzędzie, przy samej barierce podczas koncertu Queens of the Stone Age i do tego chce w trakcie robić jeszcze zdjęcia lub nagrywać film - nie znajdzie lepszego sposobu na oglądanie nowych samochodów. Ja wolałem przejść się szlakiem premier jakieś 15-20 minut po tej chmurze.
O tym, które premiery były najważniejsze podczas salonu samochodowego w Genewie, lepiej od wszelkich rankingów świadczą tłumy utrzymujące się przy danych samochodach. W tym roku były trzy modele, których sfotografowanie bez kogoś w kadrze graniczyło z cudem i zawsze wymagało małych przepychanek. Zgodnie z kryterium nieustannego tłumu najistotniejszymi premierami były: Bugatti Chiron, Volvo V90 i Škoda VisionS. Egzotyczny sportowiec, o którym kilka słów jeszcze za moment, był przynajmniej odgrodzony barierkami. Wymagał za to stania w kolejce w oczekiwaniu na swój czas na stoisku. Przy Volvo może nie musiałem czekać by zbliżyć się do V90, ale minęło kilka minut zanim doczekałem się możliwości zamknięcia wszystkich drzwi i bagażnika. Podobnie było z VisionS.
Alfabet naprawdę dobrych premier i rozczarowań
Nie pamiętam już dokładnej kolejności, w jakiej odwiedzałem stoiska, więc tę ekspresową wycieczkę odbędziemy alfabetycznie.
Abarth 124 wydawał mi się jedną z czołowych premier tych tragów, póki nie dowiedziałem się jaką moc ma oferować ten wózek. Standardowo pod maską mamy w 124 Spider 160 KM. Dlatego gdy podszedłem do sympatycznej pani na stoisku Abartha, spytałem się o moc tej nowości i usłyszałem one hundred seventy horsepower trochę zbladłem. Serio? 170 KM w tak wyczekiwanym wozie sportowym? Plotki mówiły o 240-konnym 1,75 Turbo Benzina, a dostaliśmy 1,4 Turbo Rozczarowanie. Mam nadzieję, że w praktyce ten samochód obroni się innym orężem niż moc i będę miał okazję odszczekać swoją szyderę.
Aston Martin DB11 przyciągał jak magnes, niewiele mniej niż wcześniej wspomniane trio. To dobrze, bo przyznam, że DB10 wzbudzał u mnie co najmniej niepewność. W Spectre przy niesamowitym Jaguarze C-X75 po prostu nie istniał. Jednak Aston Martin odrobił lekcję - DB11 jest boski, szczególnie, jeśli staje się przed nim niemal sam na sam, w wydzielonym pomieszczeniu, z dala od zatłoczonego zewnętrznego stoiska.
BMW M2 nie robi z kolei żadnego wrażenia od samego patrzenia. Jest ładne, wygląda atrakcyjnie i dosyć charakternie. Jednak po chwili zastanowienia nad osiągami tego samochodu, jego konstrukcją, człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że to prawdopodobnie jeden z najlepszych samochodów, przed którymi stanął twarzą w twarz. Dopiero świadomość tego do czego służy M2 i jak jest w stanie zrealizować zadany cel sprawia, że faktycznie docenia się tę maszynę.
Bugatti Chiron nie jest rewolucją tego kalibru co Veyron. Mimo to mamy przed sobą prawdziwy zamykacz dyskusji. Wszystkie rozmowy na temat wyższości Ferrari nad Lamborghini i odwrotnie będzie kończyć położenie na stole kluczyków do tej maszyny. Wnętrze tego samochodu jest nieziemsko wysmakowane - detale i kształty stworzone przez Bugatti nie mają sobie obecnie równych. Jest zaprojektowany doskonale, jest potwornie drogi, piekielnie szybki i ma coś, czego jeszcze nie widzieliście - prędkościomierz zamknięty wartością 500. Pięćset. Bang! Jeśli ta liczba nie działa na wyobraźnię, to nie wiem co innego jest w stanie.
Carrozzeria Touring Superleggera Alfa Romeo Disco Volante Spyder - dobrze, że ten samochód pochodzi z Włoch, a nie z Niemiec bo w przeciwnym razie mielibyśmy coś na kształt rekordowego... Donaudampfschifffahrtselektrizitätenhauptbetriebswerkbauunterbeamtengesellschaft. Całe szczęście tę długą nazwę da się wymówić i na dodatek brzmi pięknie. Po jej wypowiedzeniu należy popić łyk espresso, po czym można już rozkoszować się spektakularnymi kształtami tego wozu bazującego na Alfie 8C Spider. Dzięki fenomenalnej linii ciągnącej się od frontu do dyskretnej klamki, pięknie skomponowanemu tyłowi z okrągłymi lampami oraz dwóm cudownym garbom za fotelami, Carrozzeria Touring Superleggera Alfa Romeo Disco Volante Spyder zasługuje na tytuł playmate roku i jest, jak to mawiają amerykanie - better than sex. Ten samochód to spełnienie marzeń osób, dla których włoska stylistyka jest jest religią i fetyszem w jednym.
Ford pierwszego dnia zaprezentował tylko modele Vignale. Drugiego na stoisku pojawiły się także inne maszyny, w tym Fiesta ST200. Przyglądając się ekspozycji Forda doszedłem do wniosku, że ten producent ma jedną z najbardziej kompletnych linii modelowych na świecie. Jest tu wszystko, łącznie z niesamowitym zestawem wozów sportowych: od Fiesty ST, przez Focusa ST, wściekłego RS, Mustanga z 5-litrowym V8, aż po fenomenalnego GT. Tak, GT też się pojawił i jako samochód halo, który ma przyciągać uwagę... został schowany. Nie wiem kto wpadł na ten pomysł - najpierw stworzyć jeden z najbardziej spektakularnych samochodów sportowych dekady, po czym wraz z jego wyścigową wersją schować go nie dość, że na zapleczu, to jeszcze na piętrze, na które trzeba dostać się po schodach.
Koenigsegg to stosunkowo młody producent przy takich firmach jak Ferrari czy Lamborghini. Jednak szwedzka marka tym, co pokazała w tym roku mogłaby dokonać orki w Maranello. Produkcyjna Regera w asyście specjalnych Ager to było samochodowe porno najlepszego sortu. Christian von Koenigsegg, który cały czas kręcił się po stoisku, bez kompleksów znów wystawił się obok Bugatti. Po sąsiedzku ponownie można było odwiedzić też Pagani. Niestety, w tym roku nie udało mi się uścisnąć ręki maestro Horacio Paganiego. Mogłem za to nasycić się stojącą w cieniu Huayrą BC. W cieniu, ponieważ na stoisku Pagani znów ktoś zapomniał włączyć światło, więc spektakularna nowość z Włoch mimo wszystko zginęła przy ogniście czerwonej Regerze, lśniącej w sąsiedztwie.
Lamborghini pokazało kilka aut, ale gwiazdą było Centenario. Przód tego wozu jest średnio udany - Aventador wygląda lepiej, bardziej brutalnie. Tył to z kolei eksplozja krawędzi i płaszczyzn, która wygląda jak polarna, kryształowa forteca Supermana. Tym, co w tym wozie jest najlepsze, to jego bok. Doskonale wulgarny, idealnie wyważony między futuryzmem, a klasycznym stylem Lamborghini. Centenario to świetna robota, z której Stephan Winkelmann może być dumny. To też piękne zakończenie jego kariery w Lamborghini.
Lexus LC 500 po premierze, która nastąpiła niemal równocześnie z Infiniti Q60 nie zachwycił mnie tak bardzo, jak jego konkurent. Q60 powaliło mnie na kolana. Podczas salonu samochodowego w Genewie wszystko się zmieniło. LC 500 h uwiódł mnie, za to Infiniti przeciwnie. Jest ładne, ale blednie pysznym Lexusie, którego się po prostu pożąda. Spotkanie na żywo tak wiele zmienia.
Lotus to dla mnie jeden z obowiązkowych punktów wycieczki po salonie w Genewie. Brytyjczycy wiedzą jak robić samochody sportowe. To stoisko to mekka dla wszystkich, którzy na pierwszym miejscu stawiają sport. Tutaj najważniejsza jest funkcja. Na dodatek ubrana jest w doskonałą formę. 3-Eleven, Elise 250 Cup, Exige 350 Sport i Evora 410 Sport - wszystkie te samochody w jednym miejscu potrafią oderwać od pozornie bardziej egzotycznego stoiska Ferrari.
Mazda RX-Vision to według wielu jeden z najpiękniejszych samochodów tegorocznych targów. Też tak myślałem, póki nie zobaczyłem jej na żywo. Chociaż wewnętrznie czułem, że powinienem być zachwycony, to właściwie większe wrażenie zrobiła na mnie kilka chwil wcześniej Honda NSX. Trochę nawet mi wstyd, bo nad tym wozem zachwycają się wszyscy. Nic nie poradzę - za rok pewnie nie będę pamiętał, że podczas tych targów widziałem ten samochód. Sam jestem zaskoczony, bo wszystkie współczesne Mazdy są naprawdę piękne, a Kodo to jeden z lepszych języków stylistycznych, jakimi pisane są nowe samochody.
McLaren to kolejny producent obok Lotusa czy Koenigsegga, który wie jak powinno wyglądać dobre stoisko w Genewie. Tutaj wchodzisz przez szklaną bramkę i nie wiesz w którą stronę się udać. Z lewej P1 MSO i 675 LT, po prawej 570 GT w kapitalnym morskim lakierze, a w głębi 650S GT3. Tak wygląda samochodowy raj.
Mercedes miał wielkie stoisko, które z daleka wyglądało tak, jakby były na nim wyłącznie nowe Klasy E. Z bliska dało się rozpoznać też inne samochody. Quo vadis Mercedesie? Stylistyka C, E i S jest piękna, ale te samochody wyglądają niemal identycznie. Jasne, są różnice w gabarytach i detalach, są też subtelne niuanse, które odróżniają od siebie te modele. Jednak nawet najlepsza stylistyka przestaje się bronić, gdy wszystko zaczyna wyglądać tak samo.
Mitsubishi, pobudka! Znów koncept, który wygląda jak wszystkie koncepty z ostatnich lat. Znów kilka wersji specjalnych. Kiedy zobaczymy coś, na co faktycznie będziemy czekać przed premierą? Pamiętacie jeszcze, że macie coś takiego jak Evo? Może pora wrócić do korzeni i pójść tym tropem?
Opel na swój punkt centralny stoiska wybrał sportowy koncept GT. Małe, lekkie i futurystyczne auto sportowe wygląda nieźle, faktycznie przyciąga uwagę, ale dla mnie spektakl ukradła mu Astra. I to bynajmniej nie zwykła Astra, która została samochodem roku, ale jej wyścigowa wersja TCR. Gdybym miał zabrać dla siebie tylko jeden samochód ze stoiska Opla, to wybrałbym właśnie tego bandziora.
Peugeot, podobnie jak Opel, pokazał coś ciekawego, a i tak moją uwagę w największym stopniu zwrócił wyczynowy wojownik. 308 R Hybrid? Koncepcyjny Fractal? Bardzo ładnie, Peugeot, ale prawdziwym królem stoiska był 2008 DKR. Ten terenowy gigant nie miał tu sobie równych.
Porsche dołączam do mojego panteonu sportowych marek tegorocznego salonu w Genewie, które wiedzą, czego potrzeba osobom z benzyną we krwi. Na stoisku niemieckiego producenta było wszystko - klasyka, premiery, w tym dzikie 911 R oraz znane już wcześniej maszyny, takie jak 911 Turbo i Cayman GT4. Kolejny samochodowy raj na ziemi.
Quanta wybrałem sobie na przedstawiciela tych wszystkich marek, które co roku coś obiecują, a później pokazują kolejny koncept. Następnie znów coś obiecują, żeby za rok ponownie pokazać koncept. A produkcyjnych samochodów doczekać się nie można. I tak w kółko. Quant, zrób coś, byle nie kolejny zgrabny projekt studyjny, którym narobimy sobie apetytu na ładne, produkcyjne auto, którego w końcu się i tak nie doczekamy.
Renault, podobnie jak Ford, pokazało dobre, szerokie spektrum swoich możliwości. Stoisko tego producenta było ciekawie wykonane, w formie pagórków i dolin, na których stały nowości w wielu egzemplarzach. Obok Francuzi zaprezentowali swoje sportowe modele, od Formuły E, przez R.S.01 aż po nowy bolid Formuły 1. Renault miało co pokazać i pokazało to ładnie. Dobra robota.
RUF to właściwie jedyny tuner, do którego poszedłem nie dlatego, że należało to zrobić, żeby fotorelacja była kompleksowa, ale ze względu na faktyczną, wielką chęć zajrzenia na to stoisko. Znajdzie się tu wszystko, czego chce miłośnik Porsche - od kaczego kupra, po wielkie skrzydło i brutalnego CTR3 Clubsport z piekła rodem. Po powrocie z targów nad moim łóżkiem zawisł plakat z całym zestawem RUF-ów, który zastąpił klasyczną Targę 911. Jeśli kiedyś zawitacie na targach w Genewie, stoisko tego tunera to jeden z punktów obowiązkowych.
Škoda pokazała w tym roku przede wszystkim koncepcyjnego VisionS, który, jak już wspomniałem, cieszył się dużym zainteresowaniem. Na mnie jeszcze większe wrażenie zrobił jednak czerwony Superb z pakietem SportLine. W tej wersji flagowiec Škody jest najlepiej wyglądającym Audi S4 w historii.
Toyota w swojej awangardzie zabrnęła już trochę za daleko. Nowy Prius nie jest przesadnie futurystyczny. On jest przerażająco futurystyczny. Na tym gruncie wyrosło jednak coś naprawdę dobrego. Produkcyjny model C-HR to kawał świetnej roboty pod względem designu. Aż trudno uwierzyć, że to nie jest kolejne stadium koncepcyjne.
Volvo przyciągało jak magnes modelem V90. Szwedzi nie poszli jednak na łatwiznę. Mogliby zrobić puste stoisko, na środku którego stałoby po prostu nowe, spektakularne kombi i i tak mieliby tłumy gości. Mimo to w przyjemnym, drewnianym otoczeniu można było obejrzeć także koncepcyjne wnętrze, przedstawione w ubiegłym roku oraz stanąć po środku rozłożonego na czynniki pierwsze systemu audio z XC90 i posłuchać jak dobry jest to zestaw. O tym akurat mogłem się przekonać już rok temu, podczas premierowych jazd szwedzkim SUV-em.
Wybrana piątka
Już na wstępie postanowiłem, że nie będę wsiadał do wszystkich samochodów, do których się da. W ten sposób ostatecznie nie pamiętałbym żadnego wnętrza, nawet gdyby każde z nich byłoby wyjątkowe. Sam sobie narzuciłem ograniczenie do pięciu samochodów. Musiałem więc wybierać z rozmysłem.
Moją wyjątkową piątkę otwiera Alfa Romeo Giulia. Ten samochód to bardzo ważny produkt dla włoskiego producenta i jeśli przyniesie powrót tej marki na szczyt, zapisze się wielkimi literami w jej historii. Nie mogłem więc odmówić sobie dokładnego przyjrzenia się wnętrzu Giulii. Zapowiada się dobrze - materiały robią dobre wrażenie, a sam projekt jest jednym z zgrabniejszych w segmencie. Łączy niemiecką prostotę i ergonomię, która jest niezbędna, by powalczyć z BMW i Audi, z włoskim charakterem.
Kolejny samochód, który wybrałem, to McLaren 675LT Spider. Fenomenalna brytyjska marka, odpowiadająca za stworzenie mojego numeru 1 w całej historii motoryzacji, czyli modelu F1, znów przywiozła do Genewy świetny zestaw. 675LT był dobrym wyborem z całego kompletu - siedząc w tym samochodzie można naprawdę poczuć się jak w wyjątkowej, sportowej maszynie. Kierownica fantastycznie leży w rękach, fotel dokładnie otula, a prawy pedał aż prosi o dociśnięcie do podłogi.
Trzeci na liście jest wóz, do którego wsiadałem trochę ze smutkiem, bo miałem z tyłu głowy, że to coś w rodzaju pożegnania. Niewykluczone, że po raz ostatni na targach samochodowych wsiadłem do Vipera. Wersja ACR to absolutny sportowy majstersztyk - ma wielki spojler, potężny silnik, niesamowite proporcje i ciasne, surowe wnętrze, w którym drążek zmiany biegów stawia taki opór, że mógłby zastąpić siłownię. Takich samochodów się już po prostu nie będzie robić. Jeśli ten wóz z piekła rodem odejdzie, umrze wyjątkowy kawałek motoryzacji.
Już przed targami, pisząc newsa o nowej Evorze 410 Sport założyłem sobie, że koniecznie muszę zasiąść za sterami tej maszyny. To jeden z elementów planu, który ma postawić jedną z moich ulubionych marek na nogi. Na dodatek Lotus dosyć odważnie go wycenił - jest tańszy od 911 o podobnych osiągach, ale znacznie droższy od bliższego mu torowego chuligana z tej samej stajni - Caymana GT4. Wnętrze Evory jest jak na tę surową markę wykonane ponadprzeciętnie dobrze i naprawę nie miałem chęci z niego wysiadać, póki nie zobaczyłem przez okno Elise'a 250 Cup. W tym momencie mój mózg przestał pracować. Musiałem tam wsiąść. Dzięki temu przypomniałem sobie za co tak lubię Lotusy. Drzwi zamknęły się jak klapa od śmietnika - narobiłem tym więcej hałasu niż Citroën wokół marki DS przez ostatni rok. Wnętrze Elise'a jest surowe i toporne, wręcz siekierą ciosane. Ale przy tym jest tak cudowne. To prawdziwy sportowy wóz, który chciałoby się zabrać na tor i cieszyć się nim nie zważając na klaustrofobiczne wnętrze. Tu liczy się krótki drążek zmiany biegów, drobna kierownica i głębokie fotele.
Przez ten chwilowy brak połączenia z własną głową zapomniałem, że numerem 5 miało być Porsche 911 R. Niestety, tę randkę będę musiał odłożyć na inną okazję.
Salon samochodowy w Genewie w tym roku był fenomenalny - nie brakowało historycznych premier, które zapamiętamy na długo. Ja będę pamiętał też ból w plecach i w nogach po dwóch dniach nieustającej wędrówki ze statywem i gratami fotograficznymi na ramieniu. Żałuję tylko, że tak krótko zabawiłem za sterami Vipera.
Jeśli jesteście głodni większej liczby zdjęć, zapraszam do naszej dwuczęściowej relacji: