Suzuki SV650S w wąwozach lessowych
Możecie to nazwać głupotą, odwagą, a może zabawą. Jazda motocyklem, który został stworzony do innych warunków, niż w których w danej chwili motocyklista się znajduje, potrafi wzbudzić naprawdę spory dreszczyk emocji.
29.07.2014 | aktual.: 29.07.2014 17:14
Od czasu do czasu, kiedy znajduję dwa pełne wolne dni i kiedy jednocześnie pogoda sprzyja, wybieram się na krótkie motocyklowe wycieczki. Ile w końcu można jeździć w kółko po Warszawie? Wobec tego kilka dni temu postanowiłam odwiedzić wschodnie rejony Polski. Odwiedzić to może zbyt wiele powiedziane, bowiem pochodzę z Hrubieszowa – nic mnie zatem w „moich” okolicach nie powinno zdziwić – tak myślałam na początku. Prawdą jednak jest, że wiele miast mojego województwa jest mi obcych, a przynajmniej nieodkrytych, bo ostatnio odwiedzałam je w szkole podstawowej, czyli… jakiś czas temu.
Dwa wolne dni zaowocowały zatem krótką wycieczką do miejscowości Karmanowice, leżącej nieopodal Kazimierza Dolnego. Przyznam, że był to mój jeden z lepszych wycieczkowych wyborów. Do finalnego punktu swojej drogi przybyłam późnym sobotnim popołudniem. Z uwagi na to, że powrót planowałam następnego dnia, musiałam się zdecydować, co jest celem mojej krótkiej wycieczki: czy to podziwianie zabytków w Nałęczowie, spacer po rynku w Kazimierzu Dolnym, a może zwykły relaks przy grillu z gospodarzami zajazdu, w którym gościłam. Wiedziałam, że muszę podjąć rozsądną decyzję i czegoś się po prostu wyrzec.
Na szczęście gospodynią w miejscu, w którym nocowałam była motocyklistka, która cel mojej wycieczki sprowadziła na zupełnie nowe tory. Otóż bardzo popularną atrakcją w okolicach Kazimierza Dolnego są wąwozy lessowe. Co prawda, cieszą się one największą popularnością wśród fanów nordic walkingu, jednak i motocykliści potrafią czerpać prawdziwą frajdę z ich istnienia.
Jako, że mój motocykl nie był bynajmniej tworzony, by pokonywać terenowe przeszkody, początkowo bardzo obawiałam się pierwszego kontaktu z wąwozami. Pierwsze metry drogi wiodły wzdłuż wąwozu były gdzieniegdzie wyłożone betonowymi płytami. Czar szybko jednak pryskał, bo następnie można było trafić na drogę kamienistą lub piaszczystą. „Raz kozie śmierć”- pomyślałam i ruszyłam przed siebie. Drogę udało się przemierzyć bez upadków, czy jakichkolwiek innych strat. Zdecydowanie trudniej było wrócić, bowiem zjazd był nieco stromy, a zawieszenie momentami wręcz płakało z bólu. Nie ma to jednak jak chwila ogromnej frajdy.
Wniosek? Na pewno któryś z moich następnych motocykli nie będzie już maszyną o przeznaczeniu stricte szosowym.
A poza tym - droga z Karmanowic do Kazimierza Dolnego odrywa od rzeczywistości: jest przyjemnie równa i kręta, trudno pogodzić się z tym, że to odcinek o długości kilkunastu kilometrów. Ostatnia konkluzja jest zaś taka, że na pewno jeszcze nie raz wrócę w tamte okolice. Czuję, że wąwozy lessowe to nie jedyne atrakcje w tych rejonach. Absolutnie polecam wszystkim wyprawę w tamte rejony, czy to samochodem, motocyklem, a nawet z kijkami nordic walking. Emocje niezapomniane!
PS. Zdjęć z nawierzchni niebetonowej niestety nie ma - za bardzo trzęsło!