Stuttgart z przesiadką w Berlinie cz.1
Nadeszły upragnione wakacje. Wolny czas i odłożone zaskórniaki warto przeznaczyć na solidną podróż o zabarwieniu motoryzacyjnym. Dobrym kierunkiem jest z pewnością Stuttgart, co postaram się udowodnić w mojej dwuczęściowej relacji z dwudniowego pobytu w stolicy Badenii-Wirtembergii. Zapraszam do części pierwszej!
22.07.2014 | aktual.: 31.07.2014 22:12
Planując podróż pod uwagę brałem wiele opcji. Dość szybko zadecydowałem, że przesiadka w Berlinie będzie dobrym rozwiązaniem. Szczególnie przekonały mnie do tego niedrogie bilety lotnicze z Berlina do Stuttgartu. Z kolei podróż z Warszawy do Berlina wspierał PolskiBus - miało być przede wszystkim tanio, więc wybór był prosty...
Po dopięciu ostatnich detali nie pozostało mi nic innego jak czekać na...
Dzień 1
Po dotarciu do Berlina pierwszy mocny punkt tego wypadu - Classic Remise, dawniej znane również jako Meilenwerk. Miejsce, którego chyba przedstawiać nie trzeba. Osobiście nie wyobrażam sobie wizyty w Berlinie bez "remizy". Wszechogarniający "zapach" starej motoryzacji i samochody, na widok których od razu poprawia się samopoczucie. Raj na ziemi...
Dat gearstick...
Miłą niespodzianką była obecność LaFerrari w jednym ze szklanych boksów. Obawiałem się nieco pierwszego spotkania, a w szczególności tego szpiczastego nosa. Na zdjęciach wyglądało to bardzo różnie, lecz na żywo jest naprawdę dobrze. Muszę przyznać, że całość robi robotę!
Oczywiście z jednej strony nieco żal, że LaFerrari jednak stało odizolowane, w szklanym boksie. Ale z drugiej strony lepsze to niż nic.
Z trudem opuszcza się tak niesamowite miejsca, ale Classic Remise ma jednak swoje godziny otwarcia. W każdym bądź razie z przyjemnością tu kiedyś ponownie wrócę!
Drugim i ostatnim planowanym punktem przed wylotem był Ku'damm, lecz spacer po tej słynnej handlowej ulicy nie przyniósł wielkich zdobyczy. Na osłodę pojawiło się jedynie bordowe Ferrari 599 GTB.
No cóż, bywa... Aby dobrze wykorzystać bilet komunikacji miejskiej resztę dnia spędziłem na spontanicznym zwiedzaniu miasta i łudzeniu się, że może spotkam jeszcze coś ciekawego na ulicach Berlina.
Dzień 2
Po wielu niezbyt udanych próbach snu w poczekalni na lotnisku Tegel w końcu nadszedł czas na odprawę i wylot. Sam lot minął szybko i bez opóźnień. Wczesnym rankiem wylądowałem w Stuttgarcie. Pozostało jedynie zakupić bilety komunikacji miejskiej i jedziemy z koksem!
Na pierwszy ogień - Porsche Museum. Z lotniska wystarczyło ruszyć pociągiem linii S2 lub S3 z przesiadką w centrum na S6/S60. Muzeum nie sposób przeoczyć, ponieważ jest umiejscowione tuż przy stacji Neuwirtshaus (Porscheplatz). Od razu z poziomu stacji przywitały mnie takie widoki.
Wygląda na to, że trafiłem pod dobry adres. Będąc przy muzeum grzech nie zajrzeć do Porsche Zentrum Stuttgart. Z reguły jest na co popatrzeć - nie inaczej było tego dnia.
Oj ciężko było oderwać wzrok od białej Carrery GT... niesamowita!
W końcu przyszedł czas na muzeum. Przed wejściem swego rodzaju wsparcie dla drużyny Joachima Loewa (które, przyniosło swój efekt) i nawiązanie do odbywających się wtedy jeszcze mistrzostw świata w piłce nożnej.
Parafrazując hasło z pewnej reklamy: "Wstęp do muzeum - 8 euro, emocje podczas zwiedzania - bezcenne". Dodam jedynie, że tematem przewodnim był udział Porsche w legendarnym, 24-godzinnym wyścigu w Le Mans. Od samego początku nie sposób było tego nie zauważyć.
To właśnie w roku 1970 od modelu 917 zaczęła się długa dominacja Porsche w 24h Le Mans.
Porsche powróciło modelem 919 Hybrid po 16 latach od ostatniej wygranej w 1998 roku do najwyższej klasy w Le Mans. Do zwycięstwa zabrakło tak na dobrą sprawę niewiele - nieco ponad godzinę przed finiszem obie 919-tki odpadły z powodu usterek mechanicznych.
Poniższe zdjęcie przedstawia rozkręcony na części i pięknie wyeksponowany 5-litrowy, 12-cylindrowy bokser z modelu 917/30. Legitymował się mocą 1200 KM. Jedna z najmocniejszych jednostek jaką Porsche kiedykolwiek wyprodukowało.
Wystawa z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej zachwycała, oszałamiała...
Silnikiem TAG (Technique d'Avant Garde) Porsche dobrze zapisało się w historii Formuły 1, głównie dzięki swojemu doświadczeniu z jednostkami turbo. Bolidy McLarena napędzane właśnie tym motorem zdobyły dwa tytuły mistrzowskie wśród konstruktorów (w latach 1984/85) i trzy indywidualne tytuły mistrzowskie (1984 - Nikki Lauda, 1985/86 - Alain Prost) . Moc tej 1,5-litrowej V6 dochodziła w porywach do 1045 KM!
Poniżej silnik z modelu Carrera GT. Genialna jednostka z genialnego samochodu!
Niezwykle bogaty zbiór pucharów, trofeów jakie Porsche zdobyło w sportach motorowych na przestrzeni dziesiątek lat.
Wśród wielu moją uwagę przykuło poniższe trofeum - za zajęcie 2 miejsca w generalce podczas 24h Le Mans w 1998 roku.
Dauer 962 z 1994 roku. Po prostu wow! Zrobił na mnie ogromne wrażenie!
Cóż mogę powiedzieć - magiczne miejsce! Kawał pięknej historii w motoryzacji i motorsporcie. Ogromny szacunek dla kunsztu i pomysłowości inżynierów Porsche na przestrzeni tych wszystkich lat.
W tym miejscu można by zakończyć wizytę w muzeum, ale nie zapominajmy, że pod całym kompleksem znajduje się dwupoziomowy parking podziemny. Warto tam zajrzeć.
Bardzo przyjemny motyw z grupką nowiutkich BMW M4 i osamotnionym M3. Tym akcentem kończę też część pierwszą mojej relacji ze Stuttgartu. Póki co jest grubo, ale na szczęście to jeszcze nie koniec atrakcji. Po resztę zapraszam do części drugiej, która z pewnością wkrótce pojawi się na moim autokultowym blogu. Mam nadzieję, że pierwsza część przypadła Wam do gustu. Dołożę wszelkich starań, by druga część była nie gorsza.
Pozdrawiam,
MG