Strach przed jazdą samochodem
Słyszeliście od strachu przed jazdą? O obawie pojechania do sąsiedniego miasta? Jakie mogą być powody takiego lęku? Czy jazda w nieznane jest aż tak straszna?
14.04.2014 | aktual.: 14.04.2014 23:06
Dziś na blogu nieco specyficzny tekst gdyż poświęcony strachowi przed jazdą samochodem. Kilka tygodni temu spotkałem się z dwoma dość specyficznymi przypadkami. Ktoś bał się jechać autem, ale nie jako pasażer, nie z powodu jakiegoś urazu typu wypadek, stłuczka. Nie z powodu złego stanu zdrowia, itp. W obu przypadkach swoim własnym samochodem bali się jechać kierowcy. Pomyślicie, pewnie stan samochodu był zły, ale mieliby jechać jakimś dziwnym samochodem, którego nigdy nie prowadzili. Otóż nie, kierowcy bali się jechać swoimi własnymi samochodami którym jeżdżą od dawna, a na deser napiszę że obaj kierowcy mają prawo jazdy od wielu lat.
O co więc chodzi, ano o to że w obu przypadkach strach przed jazdą swoim własnym samochodem spowodowany był koniecznością pojechania w zasadzie w nowym kierunku. Ale znowu nie chodzi o podróż z Polski do Mandżurii, ale kilkadziesiąt kilometrów od miejsca swojego zamieszkania. Gdzie jest więc haczyk, ano haczykiem jest fakt, że w obu przypadkach kierowcami były kobiety i ich strach, czy też lęk przed jazdą do innego miasta w tym samym województwie związany był z obawą przed zabłądzeniem i problemami z dotarciem do zamierzonego celu.
Gdy usłyszałem tą argumentacje to poczułem się tak samo jakby ktoś mi powiedział, że od jutra w Polsce paliwo kosztować będzie 10 zł za 1l i że dozwolona prędkość jazdy w terenie niezabudowanym to 30 km/h. A do tego można jeździć tylko na wstecznym.
Argumentacja, że się ktoś zgubi lub nie trafi do celu jadać 50-100 km od miejsca swojego zamieszkania jest dla mnie kompletną egzotyką. Nigdy nie podejrzewałem, że to może być problem. Gdy ja mam gdzieś jechać w jakąś nową lokalizację, sprawdzam drogę na Google Maps, wsiadam i jadę. W skrajnym przypadku używam nawigacji. Ale podróżując po polskich drogach muszę stwierdzić, że te główne są coraz to lepiej oznaczone. Mógłbym zrozumieć obawę przed jazdą chociażby do Anglii, ruch lewostronny, komunikacja w innym języku. Ale strach przed podróżą za miedzę, gdzie w razie czego można zatrzymać się gdziekolwiek i zapytać o drogę jest dla mnie kompletnie nie zrozumiały. Dodatkowo przecież zawsze można użyć nawigacji, wydrukować sobie trasę z Google Maps, zapamiętać najbardziej charakterystyczne punkty, itp.
Analizując jednak sedno problemu śmiem twierdzić, że to znowu wynika ze złego kształcenia. Na jazdach w dalszym ciągu ważne są placyk i jazda po mieście, które najczęściej dobrze znamy. A uważam, że jednym z punktów egzaminu powinno być praktyczne sprawdzenie umiejętności posłużenia się nawigacją i dojechania w jakieś konkretne wylosowane miejsce.
Jestem ciekaw co Wy sądzicie na ten temat? Może spotkaliście się z podobnym przypadkiem?