Stacje kontroli pojazdów - system do poprawki

Koalicja R2RC alarmuje, że okresowe badania techniczne to nierzadko fikcja. Znaczna część pojazdów, które posiadają w dowodzie rejestracyjnym ważną pieczątkę ze stacji kontroli nie powinna zostać dopuszczona do ruchu. Dodatkowo wiele samochodów i motocykli poruszających się po drogach wcale nie posiada aktualnych badań.

Stacje kontroli pojazdów - system do poprawki
Źródło zdjęć: © (c) R2RC
KDK

07.03.2016 | aktual.: 02.10.2022 08:31

Nie jest tajemnicą, że znaczna część pojazdów jeżdżących po polskich drogach nie jest w pełni sprawna. Wychodzi to na jaw chociażby podczas przypadkowych kontroli policyjnych. Można jedynie przypuszczać, jak zły stan techniczny samochodów wpływa na liczbę wypadków. Nie dowiemy się tego niestety z policyjnych statystyk. Według funkcjonariuszy defekty pojazdów są przyczyną zaledwie 1 % zdarzeń drogowych. Wydaje się to jednak znacznym niedoszacowaniem. Dlaczego? Policjanci przybyli na miejsce wypadku, w rubryce „przyczyna” często wpisują „niedostosowanie prędkości do warunków drogowych” - tak jest prościej. Jednak z anonimowej ankiety, przeprowadzonej wśród stróżów prawa przez Naczelną Izbę Kontroli wynika, że zły stan techniczny pojazdów odpowiada nawet za 10 % zdarzeń drogowych.

Ciekawe informacje można znaleźć również w Centralnej Ewidencji Pojazdów. Są one dość szokujące, ponieważ okazuje się, że spośród 31 milionów pojazdów figurujących w bazie ważne badanie techniczne ma jedynie 16 milionów, zaś ważne polisy OC - 18,5 miliona. Nawet jeśli od ogólnej liczby odejmiemy 7 milionów „martwych dusz”, czyli samochodów, których tak naprawdę już nie ma, to jednak nadal pozostanie nam ogromna liczba aut nieposiadających aktualnych badań technicznych. Nie wiadomo, ile spośród tych pojazdów możemy codziennie spotkać na naszych drogach. Pewne jest natomiast, że każdy z nich stanowi potencjalnie ogromne zagrożenie, zarówno dla pasażerów, jak i innych uczestników ruchu.

Stan techniczny pojazdu, bez względu na jego wiek i przeznaczenie, ma niepodważalne znaczenie dla bezpieczeństwa jazdy. Niestety, czynnik ten jest bardzo często bagatelizowany. To prawda, że nowe samochody są coraz bezpieczniejsze. Komplet poduszek powietrznych oraz cała armia elektronicznych systemów wspomagających kierowcę i korygujących jego błędy sprawiają, że niektórzy czują się za kierownicą jak w sejfie. Jednak nawet najbardziej zaawansowane układy bezpieczeństwa na nic się zdadzą, jeśli stan techniczny kluczowych elementów samochodu (karoseria, zawieszenie, układ kierowniczy, układ hamulcowy, ogumienie, oświetlenie) będzie pozostawiał wiele do życzenia. I nie ma tutaj znaczenia, czy mówimy o kilku-, czy o kilkunastoletnim aucie. Niestety, wydaje się nie wszyscy mają tego świadomość. Wielu użytkowników samochodów pojawia się w warsztacie dopiero wtedy, kiedy awaria całkowicie uniemożliwi jazdę, choć rozsądek nakazywałby usuwanie defektów na bieżąco. Wypadający w międzyczasie termin okresowego badania technicznego również nie stanowi problemu - zawsze znajdzie się przecież „wyrozumiały” diagnosta, który przymknie oko nawet na teoretycznie dyskwalifikujące usterki.

Nieprawidłowości, do których dochodzi podczas okresowych badań technicznych pojazdów wynikają z niedoskonałości stworzonego przed laty systemu, w którym porządek administracyjny miesza się z wolnym rynkiem. Stacje kontroli pojazdów posiadają uprawnienia, które przyznało im państwo, a jednocześnie działają na podstawie ustawy o wolności gospodarczej. Oznacza to, że ich liczba jest nielimitowana. W związku z tym każdy może założyć stację, o ile spełni stosowne wymogi techniczne. Kontrola pojazdów jest więc normalnym biznesem, w którym liczy się zysk, a podmioty gospodarcze konkurują ze sobą. A ponieważ nie da się tego robić za pomocą niższych cen, bo wysokość opłaty za badanie jest ustalana urzędowo, niektóre stacje starają się przyciągać klientów pobłażliwym traktowaniem. W rezultacie dochodzi więc np. do takich sytuacji, że kiedy właściciel samochodu, który nie przeszedł pomyślnie badania na jednej stacji kontroli pojazdów, zamiast do warsztatu jedzie do innej stacji, w której o pieczątkę łatwiej. Krótko mówiąc, sumienni diagności przegrywają konkurencję z mniej rzetelnymi kolegami.

Należy wspomnieć również o najciemniejszej stronie systemu kontroli pojazdów. Chodzi o proceder polegający na „zaocznym” dopuszczaniu do ruchu. Mianowicie, zdarza się, że diagnosta przybija pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym pojazdu, którego nawet nie widział. Część takich „badań” dokonywana jest po znajomości, w innych przypadkach mamy do czynienia z ewidentną korupcją. Od czasu do czasu temat ten pojawia się w mediach, po czym sprawa ucicha i w dalszym ciągu nic się nie zmienia.

Brak sprawnie działającego systemu kontroli pojazdów odbija się negatywnie również na gospodarce. Proceder dopuszczania do ruchu samochodów, które są ewidentnie niesprawne, dławi bowiem sektor usług warsztatowych i hamuje rozwój rynku części. - Działalność tzw. liberalnych stacji kontroli pojazdów szkodzi całej branży motoryzacyjnej. Kierowca, który otrzymał, choć nie powinien, pieczątkę w dowodzie, nie odstawi samochodu do warsztatu, by zlecić stosowne naprawy. Warsztat nie wykona usługi, dystrybutor nie sprzeda części, a zamówień nie będzie miał przez to również ich producent - uważa Bogumił Papierniok, dyrektor zarządzający firmy Moto-Profil.

Środowiska ekspertów motoryzacyjnych od wielu lat wysuwają postulat wprowadzenia rozwiązań, które miałyby uzdrowić system badań technicznych pojazdów. Przedstawiciele wielu organizacji branżowych, w tym Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych i Stowarzyszenia Techniki Motoryzacyjnej, brali udział we wspólnych pracach z przedstawicielami Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju nad opracowaniem 22 tez mających stanowić swego rodzaju podstawę zmian w systemie badań technicznych i sprawowania kontroli nad stacjami kontroli pojazdów. To między innymi te wypracowane wspólnie postulaty przypomina w swoim opracowaniu koalicja R2RC, skupiająca organizacje z branży motoryzacyjnej. Przygotowała ona szczegółowy raport dotyczący systemu badań technicznych pojazdów, w którym opisane są rozmaite nieprawidłowości. Raport zawiera także propozycje rozwiązań, które miałyby system usprawnić i wyeliminować z niego patologie. Materiały te zostały dołączone do apelu branży skierowanego do Prezesa Rady Ministrów. - Pragniemy zainteresować tematem badań technicznych opinię publiczną, licząc, że jej zainteresowanie zdopinguje decydentów do szybszego działania. Sprawa jest ważna i dotyczy całego społeczeństwa. Wszyscy przecież jesteśmy na co dzień uczestnikami ruchu drogowego i chcemy, by na ulicach było bezpieczniej. Naszym zadaniem jest również zwrócenie uwagi na kwestie ekonomiczne. Wadliwie funkcjonujący system badań technicznych pojazdów uderza w cały łańcuch podmiotów: warsztat, dystrybutor, producent części, słowem w cały niezależny sektor motoryzacyjny, który jest jednym z filarów krajowej gospodarki - wyjaśnia Alfred Franke, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych oraz koordynator Koalicji R2RC.

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)