Sprawa tęczy na Krakowskim Przedmieściu. Policja komentuje swoje zachowanie

Sprawa tęczy na Krakowskim Przedmieściu. Policja komentuje swoje zachowanie

Tęcza na Krakowskim Przedmieściu w obstawie policji (fot. Marta Bogdanowicz/East News)
Tęcza na Krakowskim Przedmieściu w obstawie policji (fot. Marta Bogdanowicz/East News)
Mateusz Żuchowski
24.08.2020 08:23, aktualizacja: 22.03.2023 10:30

Nie milkną echa incydentu, który miał miejsce 16 sierpnia na Krakowskim Przedmieściu. Aktywiści LGBT w ramach prowadzonych manifestacji namalowali na ulicy gigantyczną tęczę ze sproszkowanej kredy. Policja w zdecydowany sposób zareagowała na ten gest, czym wzbudziła zaskoczenie czy nawet rozbawienie wielu osób. Rzecznik Komendy Stołecznej Policji tłumaczy zachowanie funkcjonariuszy.

Rozsypana z kredy tęcza szybko została potraktowana bardzo poważnie i otoczona przez rząd funkcjonariuszy. Na Twitterze znalazło się oświadczenie wskazujące, że skierowani na miejsce policjanci WRD stwierdzili, iż nieznany proszek stanowi zagrożenie dla ruchu pojazdów. Sprawa została przekazana do zarządcy drogi.

Tak zdecydowana i zmobilizowana akcja stróżów prawa wobec tęczy na ulicy wzbudziła zaskoczenie czy wręcz rozbawienie wielu komentatorów. W lawinie reakcji na tweeta policji wskazywali oni, że malunki z kredy na ulicy można znaleźć na wielu osiedlowych ulicach. Co więcej, choć na drogach całego kraju kilka razy w roku pozostają nawet przez kilka dni kwiaty i inne potencjalnie niebezpieczne elementy związane z procesjami i obchodami religijnymi, policja nigdy nie chwali się otoczeniem ich tak jak symbolu rozsypanego przez środowisko LGBT.

Poprosiłem stołeczną policję o wyjaśnienie sprawy i podanie powodu, dla którego ta reakcja musiała mieć taką skalę.

"Według oceny policjantów Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji, którzy zostali wysłani na Krakowskie Przedmieście, rozsypana na jezdnię substancja w znaczący sposób pogarszała stan nawierzchni i mogła doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji" - tłumaczy Sylwester Marczak, rzecznik KSP. "Ze względu na posiadane doświadczenie w zakresie bezpieczeństwa na drodze to właśnie policjanci Wydziału Ruchu Drogowego zostali poproszeni o ocenę tej sytuacji" - dodaje.

"W weekend występują tam ograniczenia w ruchu, ale nie dotyczą one między innymi pojazdów policji, SOP, straży miejskiej czy służb oczyszczania miasta. Przemieszczają się tam również osoby piesze, rowerzyści i piesi, korzystający z innych urządzeń przeznaczonych do przemieszczania się np. hulajnóg elektrycznych. Odrobina jakiejkolwiek sypkiej substancji rozsypanej na jezdni (a w szczególności na nawierzchni granitowej) jest zagrożeniem dla osób które poruszają się jednośladami i może doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji. Stąd decyzja o uprzątnięciu substancji sypkiej, tym bardziej że od poniedziałku do piątku ulicą tą odbywa się ruch kołowy” - precyzuje policjant.

Argumenty te są słuszne. Policja miała podstawy, by doprowadzić do usunięcia tęczy. Największe niebezpieczeństwo rozsypana kreda zdawała się mieć dla rowerzystów czy użytkowników hulajnóg, których w słoneczny weekend na częściowo wyłączonej z ruchu ulicy rzeczywiście mogło być wielu. Gdyby z powodu zanieczyszczenia nawierzchni któryś z nich się przewrócił lub nie mógł wyhamować i doprowadził do kolizji, poszkodowani mogliby dochodzić od zarządcy drogi odszkodowania czy nawet dożywotniej renty wynikającej z kalectwa. Nie są to tylko abstrakcyjne dywagacje, ponieważ wiele takich spraw było już rozstrzyganych na korzyść poszkodowanych w polskich sądach.

Nadal jednak skala działania i tak mocne napiętnowanie akurat tego incydentu wobec innych zachowań przeciwników aktywistów LGBT, które miały równolegle miejsce, mogło przysporzyć policji paru niepochlebnych komentarzy i nowych przeciwników ich działań.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)