Samorządy chcą lokalnych fotoradarów. Powrót "koszy na śmieci"? Nie tym razem
Niewykluczone, że samorządowe fotoradary wrócą na polskie drogi. Pomysł, by przywrócić strażom miejskim i gminnym prawo do karania kierowców przekraczających prędkość, zakłada jednak, że miałoby się to stać na innych zasadach niż przed laty.
21.07.2021 | aktual.: 14.03.2023 15:48
Do 2016 r. samorządy mogły używać własnych mobilnych fotoradarów. Obecnie nadzór nad poczynaniami kierowców realizowany przy pomocy urządzeń może prowadzić wyłącznie GITD. Związek Powiatów Polskich chce jednak zmian, informuje serwis prawo.pl. Pomysł ZPP polega na tym, by dać samorządom prawo do ustawiania lokalnych fotoradarów stacjonarnych i ich obsługi. O lokalizacji takich urządzeń miałyby decydować władze samorządowe, ale po zasięgnięciu opinii szefostwa lokalnej policji.
Samorządowcy argumentują, że odebranie władzom lokalnym prawa do korzystania z fotoradarów sprawiło, że w wielu miejscach spadł poziom bezpieczeństwa drogowego, a w innych poprawa nie była tak znacząca, jak można byłoby się spodziewać. Są też jednak i obawy. W pamięci kierowców wciąż żywe są czasy, gdy samorządy cieszyły się możliwością prowadzenia kontroli ruchu poprzez mobilne fotoradary. W wielu przypadkach wątpliwości budziło ich używanie.
Zmotoryzowani upubliczniali przypadki ustawiania fotoradarów w miejscach, gdzie ryzyko zajścia wypadku było niewielkie, ale ograniczenie prędkości restrykcyjne. Głośne były też przypadki ustawiania mobilnych fotoradarów, przypominających wyglądem kosze na śmieci, w pozycji, która mogła nie spełniać wymogów producenta sprzętu co do rozwarcia kąta pomiędzy linią jezdni a pracującym sprzętem. Dawało to podstawy do wątpienia w rzetelność wyników pracy urządzenia.
Argumentem przemawiającym za ostrożnością w kwestii ewentualnej zmiany w prawie jest też fakt, że przed 2016 r. niektóre gminy zmieniły fotoradary w maszynki do pieniędzy, pozwalające samorządom na pozyskiwanie dodatkowych środków. Rozgłos w tym względzie zyskały gminy Biały Bór czy Kobylnica. W pierwszej z nich wpływy z fotoradaru sięgały 10 proc. budżetu lokalnych władz. Raport Najwyższej Izby Kontroli z 2013 r. wskazał również na uchybienia formalne. Niektóre samorządy używały fotoradarów w momencie, gdy nie było do tego podstaw prawnych.
Tym razem miałoby być inaczej. Skoro samorządy chcą prawa do sytuowania fotoradarów stacjonarnych, to zgodnie z przepisami musiałyby one być oznaczone. Ustawienie urządzeń w jednym miejscu dawałoby też pewność, że spełniane są wymogi producenta sprzętu. Pomysł ZPP nie jest więc skazany na porażkę. Tym bardziej że zbiega się w czasie z aktywnością rządu w dziedzinie poprawy bezpieczeństwa drogowego i zmianą prawa dotyczącego karania kierujących na podstawie wskazań fotoradarów.