Samochody z kierownicą po prawej stronie będą jeździły po Polsce, co z kosztami ubezpieczenia?
Komisja Europejska wymusiła na polskim rządzie zalegalizowanie i dopuszczenie do ruchu samochodów z kierownicą po prawej stronie. Teraz z tym prawem postanowili walczyć ubezpieczyciele podnosząc składki na takie pojazdy.
19.05.2015 | aktual.: 02.10.2022 10:05
Sprawa jest prosta – rząd musi zalegalizować tzw. „angliki”, a towarzystwa ubezpieczeniowe muszą sprzedawać polisy OC i AC właścicielom takich pojazdów. Przepis miał wejść w życie z początkiem tego roku, ale ostatecznie zakaz rejestracji samochodów z kierownicą po prawej stronie zostanie zniesiony najprawdopodobniej w czerwcu, choć niektóre towarzystwa już sprzedają polisy na „angliki”. Zmianę prawa wymusił na naszych ustawodawcach Trybunał Sprawiedliwości, który w zeszłym roku uznał zakaz rejestracji samochodów z kierownicą po prawej stronie za sprzeczny z prawem unijnym. Do tej pory można było legalnie zarejestrować tego typu auto tylko w wyjątkowych okolicznościach, np. jako zabytek.
Wielu ekspertów przestrzega, że jazda samochodem z kierownicą po niewłaściwej stronie jest niebezpieczna, a użytkownicy takich aut również doskonale wiedzą, że nie jest najwygodniejsza. Poza tym, są pewne wątpliwości co do jakości koniecznych modyfikacji, jakich trzeba będzie dokonać przed rejestracją takiego samochodu, a są to m. in. zmiana reflektorów, lusterek zewnętrznych czy prędkościomierza. Mimo to, wiele osób wcale się tym nie zraża i już ostrzy zęby na dużo tańsze samochody sprowadzone z Wysp Brytyjskich, a nawet na kultowe samochody japońskie kupione na Wyspach.
Jak nietrudno się domyślić, wraz ze zniesieniem wspomnianego zakazu sukcesywnie na naszych drogach zacznie przybywać „angielskich” samochodów. Według ekspertów będzie to kilkaset tysięcy sztuk rocznie. Najczęściej będą przywożone przez rodziny wracające lub mieszkające w Wielkiej Brytanii dla swoich krewnych.
Swoistą walkę z takimi samochodami podejmują ubezpieczyciele, którzy niemal zgodnie twierdzą, że prowadzenie takich pojazdów jest znacznie bardziej niebezpieczne niż standardowych. Powołują się na badania prowadzone w Kanadzie, które udowodniły, że takie samochody powodują ok. 40 procent więcej wypadków i dotyczy to głównie zderzeń czołowych. Badania prowadzono również na Wyspach Brytyjskich z podobnym wnioskiem. Najczęściej dochodzi do niebezpiecznych sytuacji podczas zawracania, wyprzedzania i zmiany pasa ruchu. Jednak w tych krajach odsetek aut z kierownicą po niewłaściwej stronie jest bardzo niewielki, a u nas… na razie nie wiadomo jak będzie wyglądał rynek.
Niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe nie czekając na skutki rejestracji „anglików” od razu zapowiadają podniesienie stawek dla takich pojazdów. Już teraz PZU oferuje polisę na „anglika” ze zwyżką 50 procent. Towarzystwa nie bronią jednak interesów państwa, które po raz kolejny nie potrafiło się postawić unijnym komisarzom, ale swoich, bo nie chcą odpowiadać finansowo za skutki wypadków i kolizji z udziałem takich aut. Dlatego wiele z nich skutecznie zniechęca do zakupu polisy. Przykładem może być Ergo Hestia, która teoretycznie zrezygnowała całkowicie z ubezpieczania „anglików” oferując ich właścicielom „atrakcyjną” zwyżkę 300 procent.
Okazuje się, że nie wszystkie towarzystwa już na starcie przekreślają „angliki”. Na przykład Aviva już teraz ma standardowe oferty dla takich samochodów, ale zastrzega, że będą stale monitorować sytuację i jeśli zajdzie taka konieczność, również podniosą ceny. Podobnego zdania jest Link 4, które na chwilę obecną nie planuje podwyżek, ale już szykuje się do nich, bo opiera się na doświadczeniach z innych krajów.
Problem z „anglikami” jest bardzo złożony, ponieważ należy go rozpatrywać w wielu aspektach. Najważniejszym jest bezpieczeństwo i rzeczywiście nie przez przypadek na drogach z ruchem prawostronnym jeżdżą samochody z kierownicą po lewej stronie i na odwrót. Drugą sprawą jest nasza infrastruktura drogowa, której w porównaniu z wieloma krajami Europy jest uboga w drogi wielopasmowe i autostrady. Faktem jest, że eksploatacja takiego samochodu jest mniej wygodna w sytuacjach gdy jedziemy sami i musimy wyprzedzić wolno jadący pojazd lub zwyczajnie zapłacić za autostradę.
Z drugiej strony jazda takim autem w kraju z ruchem prawostronnym wymaga pewnej rezerwy i nieufności oraz zwiększa poziom koncentracji kierowcy. Kto jeździł „niewłaściwym” autem w jakimkolwiek kraju doskonale zdaje sobie z tego sprawę i może się okazać, że do niebezpiecznych sytuacji nie będzie dochodzić tak często jak to sobie wyobrażamy. Kolejna kwestia to niższe ceny samochodów, przede wszystkim nowszych. Kilkuletni samochód sprowadzony z Anglii dla kogoś, kto do tej pory jeździł zardzewiałym staruszkiem to i tak podniesienie poziomu bezpieczeństwa. To również czystsze środowisko, o które tak walczy cała Unia Europejska.
Innym aspektem jest rynek samochodów. Jeżeli „angliki” staną się popularne, to naturalnie wartość stracą również używane samochody z kierownicą po właściwej stronie. Jednak najbardziej boją się „anglików” dilerzy, którzy stracą klienta na nową Škodę Octavię, bo ten wybrał 4-letniego Mercedesa czy BMW.
A jak Waszym zdaniem powinny wyglądać przepisy i czy samochody z kierownicą po prawej stronie powinny być dopuszczone do ruchu na naszych drogach?