Żuchowski: Rolls-Royce zbuduje auto według pomysłu klienta. Pora zabrać milionerom kredki (Opinia)
Wyciek rysunków patentowych pozwolił nam dowiedzieć się, jak będzie wyglądał model Rolls-Royce'a, który ma być zbudowany tylko w jednym egzemplarzu dla pewnego bardzo bogatego klienta. Na razie nie wiemy o tym aucie nic poza tym, jak ma wyglądać. Podobne projekty zawsze wyglądają dziwacznie i nie inaczej jest i tym razem.
Współczesność przynosi nam wiele zła i niebezpieczeństw. Są na przykład gwiazdy i celebryci, którym wydaje się, że na wszystkim się znają. Dziś o skomplikowanych kwestiach medycznych z przekonaniem wypowiadają się niektórzy aktorzy, zawiłości legislacji regulującej skład Sądu Najwyższego tłumaczą piosenkarze, a politykę międzynarodową komentują z pełnym przekonaniem osoby, które nie mają o niej zielonego pojęcia.
Tak samo jest w motoryzacji. Już od ponad 10 lat niektórzy producenci samochodów oferują programy, by ci najbardziej wpływowi (czytaj: najbogatsi) klienci mogli sobie nie tylko dobrać kolor tapicerki czy pasków na nadwoziu, ale stworzyć - wedle własnego uznania - właściwie cały samochód. Niestety, taka możliwość wzbudza w tych bogaczach złudne przeświadczenie, że znają się na tworzeniu aut.
Są powody, dla których w działach designu producentów samochodów pracują duże zespoły stylistów z odpowiednim wykształceniem i wieloletnim doświadczeniem. Stworzenie estetycznego i funkcjonalnego auta to trudne zadanie. Ostateczny efekt wymaga starcia się różnych opinii i kompromisów. Tymczasem produkowane w pojedynczych egzemplarzach supersamochody nie są obarczone takimi ograniczeniami. Mają w końcu spełnić tylko ambicje jednej osoby. I niestety, najczęściej jest to ktoś o mało wyszukanym guście i dużej potrzebie zwrócenia na siebie uwagi.
W efekcie, w ostatnich latach powstało już całkiem sporo nie tylko okropnie drogich, ale po prostu okropnych aut marzeń. Przodują w tym naturalnie producenci samochodów egzotycznych pokroju Ferrari i Lamborghini. Paru osobom nie wystarczyły piękne i stylowe modele, tj. 812 Superfast czy Huracan, więc zleciły stworzenie takich wynalazków jak P540 Superfast Aperta czy Veneno.
Najdroższy nowy samochód w historii motoryzacji, zbudowany za niebotyczne 18,7 mln dolarów - Bugatti La Voiture Noire - swoim wyglądem bardziej niż uznanie wzbudza politowanie. Z felgami namalowanymi farbą na oponach i 6 rurami wydechowymi wygląda jak dzieło 6-latka.
Mam podejrzenie, że sami producenci najczęściej wcale nie są zadowoleni z efektów współpracy z takimi klientami i nie chwalą się przesadnie owocami wspólnych wysiłków. W końcu na przykład Ferrari nigdy oficjalnie nie poinformowało o powstaniu SP FFX. Gdybym był na miejscu Włochów, też bym o tym nie mówił. McLaren z kolei zbudował jedno auto na zlecenie klienta, X-1, ale wyszło tak fatalnie, że marka już nigdy później nie popełniła tego błędu.
Rolls-Royce naturalnie ma długie tradycje w spełnianiu pretensjonalnych życzeń klientów. W końcu kto ma je spełniać, jeśli nie właśnie ta marka. Jednak takie działanie to stąpanie po kruchym lodzie, o czym mogliśmy przekonać się 3 lata temu, gdy swoją premierę miał model Sweptail. Jego zleceniodawca miał tylko jeden cel: zbudować najdroższy samochód na świecie. I udało mu się - był najdroższy do czasu pojawienia się wspomnianego wcześniej Bugatti. Jednak żeby na rachunku znalazła się kwota 13 mln dolarów, potrzeba było wielu drogich materiałów i wymyślnych rozwiązań. Efektem jest całkiem przeładowany, niespójny projekt, który jest odwrotnością tego, o co chodzi w dystyngowanej elegancji tej marki.
W przypadku nowego one-offa, który przedostał się do mediów przez wyciek dokumentacji brazylijskiego urzędu patentowego (stamtąd zapewne wyszło zlecenie do Goodwood), sytuacja jest identyczna. Czego tu nie ma?! Zawieszone w powietrzu słupki D. Mnogość linii i materiałów, spośród których wybija się przede wszystkim solidna dawka drewna tekowego. Choć grafiki nie mają kolorów, oczyma wyobraźni już widzę to morze chromu, w którym skąpane są wszystkie zakamarki i krawędzie.
Nie mogę sobie za to wyobrazić miejsca, w którym ten samochód wyglądałby odpowiednio. Nawet w Brazylii. Projekt ten wygląda jak samochodowy odpowiednik garnituru ze skóry lamparta. Garnitury są drogie i eleganckie, skóra lamparta jest droga i elegancka, ale połączenie jednego z drugim jest jednak skazane na porażkę.
Z autami zbudowanymi na zlecenie osób, które mają pieniądze, a nie do końca znają się na motoryzacji, a w dodatku nie mają gustu, jest jeszcze jeden problem: to nadal tylko samochody, które kiedyś być może będzie trzeba sprzedać. A wtedy trzeba będzie wymyślić sposób, w jaki pozbyć się przeszyć na fotelach ze swoimi inicjałami i tabliczek na progach drzwi z adnotacją o zleceniodawcy auta. Najbogatsi tego świata poczują się jak pechowcy, którzy wytatuowali imię swojej ukochanej na ramieniu, ale potem się okazało, że nie jest to ta jedyna i trzeba zmienić Joannę lub Mariolę na jakieś motywacyjne hasło czy innego "tribala".
Być może jeszcze większym wyzwaniem będzie, mimo wszystko, znalezienie kogoś, komu taki wytwór przypadnie do gustu. Widzicie, przed Sweptailem Rolls-Royce zbudował już kiedyś jedno auto na zamówienie. Właściwie dla Rolls-Royce'a zrobiło to słynne włoskie studio Pininfarina. W 2008 roku ich atelier opuścił jedyny w swoim rodzaju model Hyperion. 3 lata później trafił on na sprzedaż w Dubaju i od 9 lat nie może znaleźć nabywcy. Nawet jeśli obecnie właściciel żąda za niego mniej niż połowę z tego, co wydał na jego zlecenie.