Polska ma problem z kradzieżami katalizatorów. Kalifornia pokazuje, jak można go rozwiązać

Polska ma problem z kradzieżami katalizatorów. Kalifornia pokazuje, jak można go rozwiązać

Wszystko trwa kilka minut. Złodziej odchodzi z częścią, właściciel auta zostaje z problemem
Wszystko trwa kilka minut. Złodziej odchodzi z częścią, właściciel auta zostaje z problemem
Źródło zdjęć: © Policja
Tomasz Budzik
27.09.2022 09:06, aktualizacja: 13.03.2023 15:34

Samochodowe katalizatory są sporo warte i łatwo je ukraść. Nic więc dziwnego, że właściciele aut muszą żyć w obawie przed złodziejami. Ci ze swego procederu uczynili stałe źródło dochodu, bo w Polsce części łatwo da się sprzedać. Przestępców mogłyby powstrzymać zmiany w prawie. Choćby takie, jakie właśnie wprowadza amerykański stan Kalifornia.

Złoto leżące na ulicy

Od 200 do 800 zł - tyle wynosi cena używanego katalizatora. Nie są to może wielkie pieniądze, ale dla nieuczciwych osób atutem jest łatwość, z jaką można je uzyskać. Złodzieje katalizatorów działają zwykle w nocy. Wystarczy im kilka prostych narzędzi, które za niezbyt wygórowaną cenę można kupić w każdym markecie budowlanym. Potem trzeba już tylko "zapolować" i liczyć na to, że nie zostanie się złapanym. Próg wejścia jest niewielki, a od czasu wzrostu cen platyny i palladu – ten drugi jest dziś droższy niż złoto – można liczyć na zyski. Jak duży to problem?

W lipcu 2022 r. krakowscy policjanci rozbili grupę złodziei katalizatorów, której łupem padło przynajmniej 30 samochodów. W maju lubelscy mundurowi zatrzymali na gorącym uczynku 27-latka, który łącznie ukradł w tym mieście co najmniej 11 katalizatorów. W lutym w Wejherowie policja na gorącym uczynku przyłapała dwóch mężczyzn. Na koncie mieli 7 kradzieży katalizatorów i 2 usiłowania. Również w lutym w Warszawie złodzieje katalizatorów nie przestraszyli się nawet światła dnia (co ostatecznie doprowadziło ich za kraty).

W maju w Zielonej Górze policjanci zatrzymali na gorącym uczynku dwóch mężczyzn. Jak informuje na swojej stronie tamtejsza komenda, "Mimo, że policjanci zatrzymują przestępców trudniących się tego typu działalnością, cały czas pojawiają się nowe grupy, które działając najczęściej w porze nocnej, wycinają katalizatory z zaparkowanych pojazdów". Jak to możliwe?

W tym "biznesie" na początek nie trzeba wiele
W tym "biznesie" na początek nie trzeba wiele© Policja

Ignorowany problem

Złodziei katalizatorów zachęca nie tylko wysoka cena używanych części, ale też to, że stosunkowo łatwo można się ich pozbyć. Nie ma nic dziwnego w tym, że na rynku działają legalne firmy skupujące katalizatory. W końcu podzespoły w niektórych samochodach się psują, czasami też pozostają do zagospodarowania po wypadku. Niestety, niektóre podmioty przymykają oko na pochodzenie trafiających do nich podzespołów.

Przy sprzedaży takich części osoba pojawiająca się w skupie musi wypełnić druk, w którym po prostu deklaruje, że jest właścicielem katalizatorów i nabyła je w legalny sposób. Zabezpieczeniem prawdziwości tego stwierdzenia ma być fakt, że sprzedający musi podać swoje dane osobowe. Po pierwsze jednak, bardzo wątpliwe jest, aby ktokolwiek sprawdzał te umowy i odwiedzał osoby sprzedające zastanawiająco dużą liczbę katalizatorów. Po drugie, grupy przestępcze i tak mogą posłużyć się słupem, który będzie firmował transakcję za ustaloną ze złodziejami lub paserami gratyfikację.

Czy coś można z tym zrobić? Przykład drogomierzy pokazuje, że przynajmniej można spróbować. Jeszcze kilka lat temu każdy mógł w zależności od swojej fantazji ustalać przebieg widoczny na liczniku auta. Sytuacja zmieniła się 25 maja 2019 r., gdy w życie weszły przepisy zakazujące nieuzasadnionej ingerencji w stan licznika. W czerwcu 2020 r. liczące sobie do czterech lat używane samochody wystawiane na sprzedaż miały średnio 32,6 tys. km przebiegu. Rok wcześniej auta w tym samym wieku miały na liczniku średnio 18,7 tys. km. Różnica zapewne nie wzięła się z nagłego wzrostu popularności podróży samochodowych. Być może więc coś da się zrobić również w sprawie katalizatorów.

Przykład z USA

Problem kradzieży katalizatorów nie dotyczy tylko Polski. Proceder ten jest równie uciążliwy dla zmotoryzowanych w USA. Teraz władze Kalifornii chcą poprawić sytuację. Jak? Skoro działania policji nie odstraszyły złodziei, postanowiono, że utrudni im się upłynnienie części. Według nowych przepisów, które – jak informuje "Los Angeles Times" – już zostały podpisane przez władze stanowe, w skupach będą musiały być prowadzone dzienniki kupna części.

W dokumentacji trzeba będzie wpisać numer VIN pojazdu, z którego pochodził każdy przyjęty przez skup katalizator. Jeśli to nie będzie możliwe, trzeba będzie umieścić w rejestrze indywidualny numer części. W ten sposób powstaną bazy danych, które pozwolą na śledzenie losu części z danego auta. Organy ścigania szybciej będą też w stanie wpaść na trop działalności przestępczej. W końcu jeśli w krótkim czasie do skupu trafi kilka katalizatorów z jednego auta, to sytuacja będzie godna zainteresowania.

Przedsiębiorcy skupujący części, którzy nie będą prowadzić rejestru, będą musieli liczyć się z karą 1000 dolarów. Jeśli to nie zmieni ich nastawienia do nowych przepisów, druga kara wyniesie 2000 dolarów, a dalszy upór będzie skutkował zamknięciem firmy. Czy takie rozwiązanie wyeliminuje problem kradzieży katalizatorów? Z pewnością nie. Z drugiej jednak strony można mieć graniczące z pewnością przekonanie, że nowe prawo skomplikuje złodziejom życie. Większe i lepiej zorganizowane grupy zapewne znajdą sposoby na obejście nowych regulacji – jak w przypadku wszystkich przepisów. Każde utrudnienie życia przestępcom będzie jednak na rękę kierowcom.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)