Pierwsza jazda: Škoda Enyaq po liftingu - tak wygląda nowa twarz marki
Mo żna pomyśleć, że to druga generacja elektrycznego modelu Enyaq, ale to tylko mocny facelifting. Z maski zniknęła charakterystyczna "kura", a aerodynamika jest jeszcze lepsza.
Škoda postawiła na powolną ewolucję niż wywracanie stolika. Trudno się dziwić. Enyaq znalazł już 250 tys. właścicieli i jest numerem 3 pod względem sprzedaży w Europie wśród elektryków. Nic też dziwnego, że zmiany ograniczyły się do kosmetycznych poprawek.
Zastosowano tu listwę LED (tak jak chociażby w Hyundaiu Konie czy elektrycznym Ssangyongu/KGM Torresie) oraz przeniesiono światła niżej (tak jak w Porsche Macanie czy Citroënie C4 Picasso). Z maski zniknęło charakterystyczne logo z indiańską strzałą. Jest to nowa twarz Škody, zapoczątkowana przez mniejszego Elroqa. Dzięki sprytnym zabiegom aerodynamicznym opór powietrza został zmniejszony do robiących wrażenie Cx=0,22 w wersji coupe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowy C‑HR, teraz z plusem. Toyota pokazała kolejną wersję hitu
Dzięki temu maksymalny zasięg wynosi katalogowe 589 km, co jak zwykle nie ma żadnego przełożenia na rzeczywistość. Naładowana niemal do pełna topowa wersja 85x (z napędem na cztery koła) wskazywała zasięg ledwo powyżej 400 km.
Najwyżej wyceniana wersja to 85x, z dwoma silnikami (asynchroniczny z przodu) oraz akumulatorem o pojemności 82 kWh (użyteczne 77 kWh). Sprint do setki to 6,7 s, a maksymalna moc ładowania to 175 kW – nieźle, ale są koreańskie auta, które wciągają ponad 200 kW. W niżej pozycjonowanych wersjach następuje jednak małe zamieszanie.
Wersja 85 (bez iksa) ma jeden silnik, taką samą baterię i maksymalną moc ładowania wynoszącą zaledwie 135 kW. Bazowa odmiana z kolei ma ogniwo o pojemności 63 kWh (użyteczne 59 kWh). I tutaj z kolei moc ładowania wynosi 165 kW. Z jednej strony można odnieść wrażenie, że Czesi wzięli przykład z Mazdy i chcą ładować częściej, ale i szybciej, a w trasie postawić na dłuższe postoje.
Z drugiej strony nie znamy krzywej ładowania auta po liftingu. Udało mi się jedynie podłączyć na 15 min przy stanie naładowania akumulatora wynoszącym 66 proc. i auto nie mogło przeskoczyć poziomu 60 kW. Producent stwierdza, że auta naładują się do 80 proc. w mniej niż pół godziny, niezależnie od wersji. Pojawi się też opcja zasilania urządzeń zewnętrznych.
Pod względem wnętrza zmieniła się lista wyposażenia standardowego. Każdy Enyaq ma podgrzewane fotele i trzystrefową klimatyzację. Standardem jest też 13-calowy ekran multimediów. I tu zaskoczenie, bowiem w bliźniaczym Volkswagenie szybko zrozumiano potrzebę podświetlenia panelu dotykowego od głośności. Najwyraźniej nie było takiej refleksji w Škodzie. Ekran ma też tendencję do ignorowania poleceń przełączenia widoku (np. z klimatyzacji na mapę). Dobrze, że ikonki od wyłączania obowiązkowych ostrzeżeń o przekroczeniu prędkości wyciągnięto na górę ekranu.
Znamy już ceny odświeżonej Skody Enyaq. Bazowa odmiana 60 wyceniona jest na 189 900 zł. Mająca największy zasięg 80 to kwestia 209 900 zł. Droższa jest odmiana 80x, która oznacza wydatek na poziomie 222 100 zł. Droższa o 2 tys. zł jest wersja z napędem na tył, 80, lecz w pakiecie Sportline. Za nią zapłacimy 224 450 zł.