Nowe XC60 w regatach na ulicach Gdyni: urządzamy nasz własny Volvo Sailing Day!
Volvo i regaty stanowią nierozerwalne połączenie już od dawna. Mimo tego postanowiliśmy w redakcji potraktować ten związek morza z samochodami jeszcze bardziej dosłownie. Do asfaltowych regat samotników, rozgrywanych na ulicach Trójmiasta, przystępujemy w nowym XC60 T6 z silnikiem o mocy 320 KM.
Gdy się nad tym zastanowić, jachtami pełnomorskimi pasjonujemy się dokładnie z tych samych powodów, co w przypadku samochodów: oferują nam ucieczkę z obwarowanego coraz to kolejnymi zakazami i normami świata – dając smak nieograniczonej wolności – emocje związane z wysokimi prędkościami, a na deser – jeszcze potrafią przy tym ująć pięknem swoich smukłych linii. Te kawałki bezdusznego metalu – auta – dawno temu stworzone w prostym celu transportowania ludzi, potrafią wywoływać u tychże ludzi różne dziwne zachowania – na przykład chęć ścigania się.
Z mórz i oceanów na ląd
Choć sam jestem zdecydowanie bardziej fanem motoryzacji niż żeglarstwa, to muszę przyznać rację stwierdzeniu, że to jednak regaty w dzisiejszej formie są dużo bardziej fascynującą i emocjonującą formą rywalizacji niż sporty motorowe. Oczywiście, motorsport także wymaga nieludzkiego poziomu wysiłku i wytrzymałości, ale to jednak zawody takie jak Volvo Ocean Race oddzielają prawdziwych mężczyzn od chłopców. Należy jednak nadmienić, że w poprzedniej edycji wyścigu po raz pierwszy pojawiła się również kobieca załoga - Team SCA - który dzielnie dotrzymywał kroku mężczyznom.
Jeśli 24-godzinny wyścig Le Mans wydaje się wam długi, to wyobraźcie sobie, że ostatnia edycja sponsorowanych przez szwedzką markę regat trwała 147 dni – i to tylko w przypadku najszybszego jachtu, po którym kolejne załogi meldowały się na mecie na przestrzeni kilku tygodni! Okrążające cały świat, najbardziej odległymi, nieprzewidywalnymi i niebezpiecznymi wodami, zawody zmieniają wyobrażenie tego, co to znaczy poświęcenie i wytrzymałość w sporcie.
Jeśli więc w motoryzacji nie ma zawodów na miarę regat Volvo Ocean Race, to… najwyższy czas wziąć sprawy we własne ręce i zorganizować je samemu! Ciężko zaczynać od wyprawy dookoła świata, więc na początek weźmiemy się za przeniesienie na asfalt czegoś skromniejszego, ale na pewno pozwalającego już poznać smak wielkiego wyzwania, z jakim mierzą się żeglarze. W końcu musi być jakiś powód, dla którego Gdynia Sailing Days z Ocean Race łączy fakt obecności Volvo już w samej nazwie.
Polska impreza w ostatnich latach przeszła fenomenalny rozwój, który dał jej awans do ścisłej czołówki żeglarskich wydarzeń w tej części Europy. W tym roku gdyńskie święto wilków morskich weszło na kolejny stopień rozwoju: przez trzy tygodnie rywalizowało tu w sumie ponad 1000 żeglarzy z 34 krajów w 21 klasach regatowych, pływających na wszystkim od windsurfingu po katamarany. Dzięki zaangażowaniu polskiego importera marki, Volvo Gdynia Sailing Days jest już czymś więcej niż tylko zawodami sportowymi, stając się jednym z najgorętszych wydarzeń w wakacyjnym kalendarzu nadbałtyckich atrakcji: na Skwerze Kościuszki na kibiców czekały atrakcje kulinarne i filmowe oraz autentyczna szwedzka kawa. Za popularnością gdyńskich regat przemawia także fakt, że rywalizacja uczestników jest widoczna z wielu miejsc miasta: plaż, Bulwaru Nadmorskiego, czy też punktu widokowego na Kamiennej Górze.
Czy tak wspaniałego ducha rywalizacji żeglarskiej da się przenieść na tę drugą stronę brzegu? Jak się okazuje, to wcale nie takie trudne, bo na większość pytań odpowiedzi nasuwają się same. Do startu można przystąpić tylko jedynym słusznym samochodem, czyli Volvo. Najlepiej najnowszym modelem z mocnym silnikiem benzynowym, który obiecuje bardzo wysoki potencjał dynamiczny. Nowe XC60 w wersji T6 dostarcza kierowcy aż 320 KM, co jeszcze niedawno było wartością zarezerwowaną tylko dla wozów stricte sportowych, a nie rodzinnego SUV-a od producenta znanego ze swojego bezkompromisowego podejścia do bezpieczeństwa i pragmatyczności. Taka moc przyda się jednak do poradzenia sobie z wyzwaniami stawianymi przez nasze regaty: tu, jak nigdzie indziej liczy się zwinność, spryt, prędkość, zdolność nawigacji. Dobry test zarówno dla jachtów, jak i samochodów.
Wyścig zbrojeń
Jak mogliście dowiedzieć się z poprzedniego tekstu, przybyliśmy na Volvo Gdynia Sailing Days z pewną specjalną misją, podczas której XC60 dało się poznać jako nie tylko szybki, ale także bajecznie komfortowy i zaskakująco pojemny środek transportu naszej nietypowej przesyłki (był to żagiel do Finna). Teraz czas na nowe rozdanie, w którym sprawdzianowi poddajemy zupełnie inne cechy modelu, opisane w akapicie powyżej.
Pod tymi względami XC60 także obiecuje solidne przygotowanie. Bo choć Volvo szufladkuje się od razu jako producenta samochodów komfortowych i bezpiecznych, to przecież do osiągnięcia takiej charakterystyki potrzeba dokładnie tych samych rozwiązań, które owocują także przyczepną, dynamiczną i efektywną jazdą: zaawansowanych technologii, lekkich podzespołów i odrobiny kreatywności, która znów popchnie cały przemysł motoryzacyjny do przodu.
To wszystko zostało zawarte właśnie w XC60. Nowy kompaktowy SUV jest kolejnym modelem marki wspartym na skalarnej platformie SPA, cechującej się wysoką sztywnością, jak i lekkością. Ona sama została na potrzeby tego modelu zmniejszona, ale większość z pozostałych podzespołów przeniesiono wprost z topowych modeli XC90 i S90/V90.
Z wyższych sfer motoryzacji XC60 dostało w spadku paletę napędową obejmującą wydajne silniki, od 190-konnego diesla po posiadającą ogromny zapas mocy 408-konną hybrydę, układ napędu na cztery koła, gładko pracujący ośmiobiegowy automat oraz zaawansowany układ kierowniczy, który wyraźnie zmienia charakter swojej pracy zależnie od wybranego trybu jazdy (Eco, Comfort, Dynamic, Off-Road, Individual). ).Już niedługo dostępna będzie także bardziej "bazowa" wersja silnikowa o mocy 150KM. Opcjonalnie model ten można wyposażyć także w zawieszenie pneumatyczne z regulacją prześwitu w zakresie 6 cm, które ze względu na swój poziom wyszukania i oferowanego przez to komfortu rzadko jest oferowany w czymkolwiek poniżej luksusowych limuzyn.
Jednak już standardowa konfiguracja zawieszenia jest ciekawym systemem, odważnie idącym inną drogą niż konwencjonalne rozwiązania znane z niemieckich konkurentów. Obok podwójnych wahaczy z przodu pojawia się wielowahaczowy układ z tyłu, w którym – podobnie jak we flagowych modelach Volvo – ważną rolę odgrywa wykonany z lekkich kompozytów, umieszczony poprzecznie, resor piórowy. To pomysłowe, na wskroś nowoczesne rozwiązanie, w praktyce gwarantuje dużo gładszą i cichszą pracę w porównaniu do konwencjonalnego zawieszenia. Dodatkowo zajmuje mniej miejsca i pomaga lepiej kontrolować samochód podczas dynamicznej jazdy. Jak widać, skandynawska pragmatyczność i logika, znana z produkcji mebli, przynosi genialne rezultaty, nawet jeśli przeniesie się ją na grunt mechaniki samochodowej…
Cała naprzód!
Stworzenie dobrze prowadzącego się SUV-a nie jest jednak takie łatwe nawet wtedy, gdy ma się odpowiednie środki technologiczne – z prostego względu: każdy oczekuje od niego czegoś innego. Jak powinien prowadzić się dobry SUV? Nie może być przecież za twardy i zbyt bezkompromisowy, ale też będzie irytował kierowcę, jeśli będzie bujał się na każdym zakręcie i upewniał się dwa razy, czy kierowca rzeczywiście chce przyspieszyć poprzez zbędne ociąganie się w reakcjach. W naszej nadbałtyckiej edycji gymkhany okazuje się, że XC60 łączy te dwa pozornie nieprzystające do siebie założenia. Ma w sobie w zdrowych dawkach i coś z komfortu, i ze sportu.
Gdy włączyć silnik, praca niewielkiej rzędowej czwórki jest ograniczona tylko do odległego od ucha kierowcy mruczenia. Nie ujawnia się także godny luksusowych limuzyn ośmiobiegowy automat, który płynnie wbija kolejne biegi, nie zaburzając spokoju panującego w kabinie. Wduś jednak prawy pedał, a XC60 ukaże swoje ukrywane, dużo bardziej niegrzeczne oblicze: 320-konny silnik z imponującą skutecznością wraz ze wzrostem obrotów znajduje nowe pokłady momentu obrotowego, które z lekkością wypychają ten wóz z każdego zakrętu ku coraz bardziej niepoprawnym prędkościom.
Przy takim poziomie mocy nieodzowny jest już napęd na cztery koła, który tutaj przekazuje moc z taką skutecznością, że właściwie wszelkie te wyszukane elektroniczne systemy i kontrole jazdy pozostają bezrobotne. Nawet na ciasnych nawrotach, przy nagłych zmianach kierunku jazdy i na luźniejszych nawierzchniach, ciężko wybić szerokie opony z rytmu i zerwać przyczepność, chyba że na wyraźne życzenie kierowcy: po odłączeniu wspomagaczy jazdy (tych, które się da) i wyciśnięciu pełni możliwości z tak mocnego silnika, tylna oś zacznie wyjeżdżać na zewnątrz toru jazdy. Zrobi to jednak w sposób, który dowiedzie bardzo dobrego zbalansowania konstrukcji i pełnej kontroli podwozia nad osiągami układu napędowego.
Choć taka wiedza kierowcom Volvo może wydawać się mało przydatna dla ich codziennej eksploatacji samochodu, to jednak przychodzą takie chwile, gdy ekstremalne sytuacje pojawiają się nie tylko dla zabawy, ale i wbrew woli prowadzącego. Dobrze jest mieć wtedy samochód, który pod płaszczem spokoju i komfortu będzie w sobie skrywał także te talenty, którymi na co dzień nie potrzebuje się chwalić. W takim zakresie nasze lądowe regaty spełniły swoje zadanie: postawiły przed XC60 wyzwanie, przez które musiało się ono wspiąć na wyżyny swoich możliwości. Jak Gdynia świadkiem, nowy SUV Volvo radzi sobie w takich momentach z godną uznania skutecznością i skandynawskim opanowaniem.
Jak dokładnie przebiegły nasze lądowe regaty? Zobaczcie materiał wideo.
Artykuł powstał we współpracy z marką Volvo