Nowa szansa dla osób z niepełnosprawnością. Peugeot zbudował pierwszy taki samochód w Polsce
Peugeot od lat wspiera w Polsce mobilność osób z niepełnosprawnościami i właśnie postawił kolejny duży krok na tym polu. O tym, dlaczego powinno to być ważne dla wszystkich z nas, opowiada historia powstania samochodu dla Mateusza Puszkarskiego, walczącego o normalne życie, mimo porażenia wszystkich kończyn na skutek tragicznego wypadku.
23.11.2017 | aktual.: 01.10.2022 19:31
Choć Mateusz Puszkarski ma dziś 33 lata, w jego życiu zdarzyło się już bardzo wiele. Były zarówno wielkie nadzieje, jak i tragedia, z którą trudno było się pogodzić. Dziś jednak, dzięki zaangażowaniu wielu osób, Mateusz jest na najlepszej drodze do tego, by jego życie znów wyglądało w pełni normalnie.
Jako dziecko przejawiał duże zamiłowanie do sportu, co szybko przerodziło się u niego w profesjonalnie zajęcie. W wieku czternastu lat zaczął trenować łyżwiarstwo szybkie. Pojawiły się pierwsze sukcesy. Wiele lat pracy przyniosło w końcu powołanie do kadry olimpijskiej i wielkie nadzieje: marzenia o medalu na igrzyskach w Turynie w 2006 roku. Tych planów jednak Mateuszowi nigdy nie udało się zrealizować: jeden nieszczęśliwy skok do wody i uraz kręgosłupa sparaliżował wszystkie jego kończyny, zaprzepaszczając karierę sportową. Niepełnosprawność nie spowodowała jednak u Mateusza utraty chęci życia.
Wielokrotny medalista Polski znów wykazał się wielką determinacją i wytrwałością, która tym razem pozwoliła mu ukończyć studia prawnicze z oceną bardzo dobrą. Teraz jest już aplikantem radcowskim i realizuje swoje pierwsze zlecenia. Do w pełni normalnego życia brakuje mu jeszcze tylko samodzielności w poruszaniu się, którą może mu dać tylko samochód. W Polsce nie istniały jednak do tej pory żadne pojazdy, które byłyby przystosowane do sterowania przez osoby z porażeniem wszystkich czterech kończyn.
Tu do gry wkroczyła determinacja kolejnych osób. Polski oddział Peugeota już od 2011 roku prowadzi specjalny program "Peugeot bez barier", w ramach którego wydatnie wspiera w naszym kraju osoby z niepełnosprawnościami. Oferuje samochody na preferencyjnych warunkach i wszelką pomoc potrzebną przy dofinansowaniu dla osób z niepełnosprawnościami lub ich opiekunów. Gdy prowadzące ten program osoby z Peugeot Polska poznały historię Mateusza przez Stowarzyszenie Pomocy Niepełnosprawnym Kierowcom (SPiNKa), postanowiły mu pomóc za wszelką cenę.
Wszyscy dobrze wiedzieli, że będzie to bardzo trudne, ale w pomoc zaczęły angażować się kolejne osoby i instytucje pozarządowe. Poza SPiNKą w projekt włączyła się Fundacja Integracja, która od lat pracuje na rzecz poprawy życia osób z niepełnosprawnościami. Peugeot ufundował potrzebny samochód – model Partner – a kolejne podmioty zaczęły się włączać w finansowanie bardzo skomplikowanej i kosztownej przebudowy. Środki pochodziły przede wszystkim z funduszu prewencyjnego PZU, w akcję włączyły się także fundacja PKO BP i organizacja charytatywna K40, ale także zwykli ludzie, którzy wpłacali środki na specjalne konto utworzone na potrzeby projektu.
Jak przyznają osoby zaangażowane w projekt z polskiego działu Peugeota, skala wyzwania zaskoczyła nawet ich. Cały samochód trzeba było przebudować tak, by Mateusz mógł samodzielnie wjechać na jego pokład na wózku inwalidzkim i zająć miejsce za kierownicą. Choć ta została na swoim miejscu, ze względu na porażenie także górnych kończyn trzeba było znaleźć inny sposób sterowania pojazdem. Dobre i gotowe rozwiązanie – dżojstik do sterowania prawą, częściowo sprawną dłonią – zostało znalezione w Holandii. Sam zainteresowany został nawet wysłany do producenta na testy, które przebiegły pomyślnie – Mateusz mógł po raz pierwszy poprowadzić samochód.
Niestety, na drodze stanęły... podatki. W tym miejscu trzeba zwrócić uwagę niestety na zawodzącą rolę państwa polskiego w tej historii: nie tylko nie wspomogło ono w żaden sposób przedsięwzięcia, ale i uniemożliwiło jego prostsze rozwiązanie poprzez odmowę wycofania podatku VAT za realizację adaptacji samochodu w Holandii. Po doliczeniu kwoty podatku za tę usługę inwestycja znacznie przekraczała zebrany budżet i przez kolejne miesiące trzeba było szukać kolejnych rozwiązań.
W końcu, na początku listopada, samochód został ukończony i zaprezentowany publicznie w Warszawie podczas dotyczącej bezpośrednio tego zagadnienia konferencji "Mobilność motoryzacyjna osób niepełnosprawnych jako czynnik wspierający aktywność zawodową i społeczną". Przyniosła ona dobry skutek, który miejmy nadzieję będzie krokiem we właściwym kierunku efektywniejszej pomocy osobom zderzającymi się z podobnymi problemami co Mateusz – powołano Krajowy Ośrodek Mobilności Osób Niepełnosprawnych (KOMON).
Choć z zewnątrz biały Peugeot Partner właściwie niczym nie różni się od standardowego egzemplarza, w środku został przebudowany przez polską firmę ASDON nie do poznania. Mateusz na wózku podjeżdża do tyłu pojazdu, gdzie zdalnie otwierana jest elektrycznie klapa bagażnika i wysuwana rampa najazdowa. Następnie kierowca przejeżdża przez całą długość samochodu specjalnie przygotowanym korytarzem aż do miejsca dokującego za kierownicą. Z tej pozycji może kierować pojazdem z pomocą dostarczonego przez z niemiecką firmą Kadomo dżojstiku oraz operować resztą wyposażenia samochodu przystosowanymi do tego przyciskami.
Realizacja tego programu była wielkim przedsięwzięciem: pochłonęła miesiące pracy wielu osób, a koszt samej przebudowany samochodu (nie licząc jego zakupu) znacznie przekroczył 200 tys. zł. Była jednak bardzo ważna dla całego społeczeństwa z dwóch powodów: po pierwsze, wypracowana została metoda i istnieje szansa, że kolejne samochody tego typu będą mogły być budowane już znacznie taniej.
Po drugie, akcji tej nie można traktować jako prezentu dla zachcianki Mateusza. Obiektywnie patrząc, to inwestycja, która szybko się zwróci. Zamiast liczyć zasiłek, dotknięty tak wielką tragedią Mateusz chce pracować i samodzielnie zarabiać na swoje utrzymanie. Niezależność, jaką daje osobie o takim stopniu niepełnosprawności samochód, jest niezbędna do realizacji tego celu.
Miejmy więc nadzieje, że jego historia i dążenie do usamodzielnienia będą inspiracją dla wszystkich osób, które spotykają się z podobnymi problemami, oraz kolejnych producentów samochodów, by także włączali się w podobne akcje i wykorzystywali swoje możliwości nie tylko w celach komercyjnych, ale i by zmieniać życie ludzi na lepsze. W końcu liczymy też na to, że wnioski wyciągnie także państwo, bo, pomijając nawet kwestie społeczne czy ideologiczne, taka forma pomocy zwyczajnie się opłaca z finansowego punktu widzenia.
Sam bohater tej historii podsumowuje tę akcję i całe swoje życie opowieścią.
- Najważniejszy jest dla mnie medal, który ciągle wisi u mnie w domu nad telewizorem - stwierdza Mateusz. - Nie dostałem go za największy sukces sportowy, ale symbolizuje on moją najcięższą walkę. Jechałem w trudnych warunkach z dużo lepszymi rywalami, którzy zaczęli mi uciekać pod koniec dystansu, ale ostatecznie dogoniłem ich i wyprzedziłem o 0,4 s. Wtedy zrozumiałem, że nieważne jak jest źle, musi mi się udać. Gdybym miał powiedzieć ludziom tylko jedną rzecz, powiedziałbym, że problem nie jest problemem, a ich marzenia się spełnią, jeśli tylko będą w nie wierzyć i nie przestaną pracować, by je urzeczywistnić. Nawet gdy wystąpią trudności, bo to właśnie one są sprawdzianem, czy naprawdę nam na czymś zależy.