Nietrzeźwy potracił dziecko na segwayu. Skończyło się pouczeniem

Dziecko, wracające ze szkoły przez krakowskie Planty, zostało potrącone przez użytkownika segwaya. Choć na miejscu szybko pojawił się patrol policji i stwierdził, że jego użytkownik był nietrzeźwy, nie wyciągnięto konsekwencji.

Użytkownicy sewayóg jadą, ale w świetle polskiego prawa jedynie idą
Użytkownicy sewayóg jadą, ale w świetle polskiego prawa jedynie idą
Źródło zdjęć: © East News / Wojtek Laski
Tomasz Budzik

18.05.2019 | aktual.: 28.03.2023 10:59

Do opisywanego przez "Gazetę Wyborczą" zdarzenia doszło w czwartek. Dwóch chłopców wraz ze swymi matkami wracało ze szkoły. Na Plantach piesi mijali się z grupą turystów jadących na segwayach. To dwukołowe urządzenia, które pozwalają na jazdę jednej osobie i utrzymują równowagę dzięki mechanizmowi żyroskopowemu. Niestety, doszło do zderzenia jednego z chłopców z turystą. Dziecko przewróciło się i uderzyło głową w asfalt. Kobiety zatrzymały mężczyznę i wezwały policję. Na miejscu szybko pojawił się patrol, ale finał sprawy mógł być dla kobiet zaskakujący.

  • Policjanci, którzy znaleźli się na miejscu, stwierdzili, że doszło do zderzenia. Jadący segwayem Francuz został poddany wstępnemu badaniu na obecność alkoholu w organizmie i wynik był pozytywny. Polskie przepisy nie definiują jednak tego typu pojazdów. W świetle prawa jadący segweyami są pieszymi. Funkcjonariusze nie mieli więc podstaw do ukarania turysty. Nie wnosiła o to zresztą matka potrąconego chłopca, ponieważ dziecko doznało jedynie niegroźnych otarć. Użytkownik segwaya otrzymał pouczenie – mówi serwisowi Autokult mł. insp. Sebastian Gleń z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

Problem napędzanych elektrycznie urządzeń osobistego transportu nasila się od kilku miesięcy. Rosnąca popularność segwayów czy hulajnóg, które w niektórych miastach dostępne są w serwisach wypożyczających je na minuty, sprawia, że coraz częściej dochodzi do konfliktów w relacjach pomiędzy ich użytkownikami a pieszymi.

Polskie prawo wyraźnie nie nadąża za zmianami technologicznymi i przyzwyczajeniami mieszkańców miast. Przepisy nie określają urządzeń osobistego transportu jako pojazdów. Choć więc elektryczne hulajnogi czy deskorolki mogą rozpędzać się do 25 km/h, to ich użytkownicy w świetle paragrafów są pieszymi. Mają więc obowiązek poruszania się po chodnikach, choć rozsądek podpowiadałby, że bezpieczniejsze byłoby korzystanie ze ścieżek rowerowych, których użytkownicy rozwijają podobne prędkości.

Co więcej, skoro jadący segwayem czy hulajnogą formalnie jest pieszym, to jako takiego nie można ukarać go za korzystanie z urządzenia pod wpływem alkoholu. Nie oznacza to jednak absolutnej bezkarności. Jak informuje policja, w razie spowodowania wypadku, w którym doszłoby do obrażeń, nietrzeźwy użytkownik będzie odpowiadał przed sądem i to on zdecyduje o wadze jego winy.

Ministerstwo Infrastruktury od kilku miesięcy zapowiada rychłą zmianę przepisów w zakresie urządzeń osobistego transportu. Ostatnio nawet minister przedsiębiorczości Jadwiga Emilewicz zaproponowała, by korzystający z hulajnóg czy segwayów mieli obowiązek poruszania się po ścieżkach rowerowych i posiadania kasków, a także stwierdziła, ze powinno się określić minimalny wiek ich użytkowników. Póki co resort infrastruktury nie zaprezentował nawet projektu zmian w prawie.

Piesi muszą się więc mieć na baczności. Nie dość, ze mogą zostać potrąceni przez zbliżający się, cichy pojazd elektryczny, to dodatkowo mogą zostać za to ukarani mandatem, jak przed kilkoma tygodniami miało to miejsce w Warszawie. Tam policja stwierdziła, że to piesza ponosi winę za zdarzenie, ponieważ nagle zmieniła tor, po którym się poruszała, nie dając tym samym użytkownikowi hulajnogi szans na jej ominięcie.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (15)