"Nie jesteśmy konkurencją dla wypożyczalni". Jacek Fior o Camptoo, nowej platformie dla kamperowiczów
Chociaż pandemia i związane z nią restrykcje przyniosła ogrom strat, niektórzy nie mogą narzekać. Mowa o producentach kamperów, którzy przeżywają istne oblężenie. Ale nie trzeba od razu kupować kampera ani szukać wypożyczalni, żeby udać się na wakacje. Jest jeszcze trzecia opcja.
08.08.2021 | aktual.: 14.03.2023 15:36
Kamperowy boom trwa w najlepsze. Jak podaje SAMAR, zeszły rok zakończył się blisko 45-procentowym wzrostem sprzedaży względem 2019 r i ponad dwukrotnym wzrostem względem 2018 r. A to był dopiero początek. W ciągu zaledwie pierwszych 6 miesięcy 2021 r. zarejestrowano 1195 nowych kamperów, czyli o 152 proc. więcej niż w całym 2020 r. Trendy z poprzednich lat wskazują, że na jesieni rejestracje zwalniają, ale na koniec roku możemy znów spodziewać się wzrostów.
Dla wielu kupno kampera - nawet używanego - jest jednak niemożliwe ze względu na wysokie ceny. Z kolei decydując się na wyjazd na ostatnią chwilę, nie mamy gwarancji, że w wypożyczalni coś wynajmiemy. Wtedy zostaje trzecia opcja – wynajem od prywatnych właścicieli.
Takie rozwiązanie wchodząca do Polski platforma Camptoo. Działa już w 15 krajach, oferując łącznie 15 tys. kamperów. Dzięki takiemu rozwiązaniu korzystać mają obie strony – nieużywany kamper "zarabia" na siebie, a zainteresowani nie muszą odbijać się od wypożyczalni z zapełnionymi grafikami.
Podczas weekendu na mazurskim kempingu miałem okazję nie tylko dowiedzieć się więcej o platformie, ale też porozmawiać z Jackiem Fiorem, koordynatorem platformy Camptoo w Polsce.
Filip Buliński, Autokult.pl: Jakie były początki Camptoo?
Jacek Fior, Camptoo: Pomysł zrodził się w Holandii w 2014 r., a przez następne 2 lata intensywnie go rozwijano. Dziś widzimy głównie tę wierzchnią warstwę, ale całe zaplecze to efekt ogromu pracy i długiego procesu przygotowań. Platforma wystartowała w 2015 r. w Holandii i Belgii, następnie przywędrowała do Australii oraz Wielkiej Brytanii. Teraz dołączyła Polska, Szwecja i Finlandia.
F.B.: Jakie czynniki sprawiły, że właśnie teraz zdecydowano się wejść też na polski rynek?
J.F.: Trudno mi powiedzieć, czy jest w tym też jakaś moja zasługa, ponieważ po prostu napisałem do Camptoo ok. 1,5 roku temu, wyrażając swoją gotowość, gdyby planowali rozwój na kolejne kraje. Kamperowo jesteśmy jeszcze za Europą, ale Polska jest dużym, obiecującym i rozwijającym się rynkiem. Dane mówiące o rosnącej społeczności kamperowej też o czymś świadczą, wystarczy spojrzeć na liczbę rejestracji. Co roku obserwujemy wzrost rzędu kilkudziesięciu procent, jeśli chodzi o rejestracje. Ten na pewno będzie rekordowy, dzisiaj w Polsce krzywa wzrostu jest bardzo stroma.
Innym czynnikiem było zainteresowanie po obu stronach, czyli potencjalni właściciele, którzy mają te kampery i nam je udostępniają, oraz użytkownicy, którzy będą chcieli tymi kamperami jeździć. Dzisiaj to zainteresowanie rośnie po obu stronach. Trochę przyczyniła się do tego również pandemia, kiedy dostęp do hoteli uległ znacznym ograniczeniom. Ludzie zaczęli więc szukać alternatywy. Okazało się, że mogą nią być kampery i przyczepy, co tylko dla części społeczeństwa było oczywiste. Więc na pewno jest to taki moment, gdzie widać bardzo silny rozwój.
F.B.: W przypadku jeszcze raczkującego, ale dynamicznie rozwijającego się rynku kamperów, co było największym wyzwaniem przy wprowadzaniu tej platformy do Polski?
J.F.: Wydaje mi się, że najtrudniejsze jest pozyskanie produktów, czyli bazy kamperów i to z wielu powodów. To jest kwestia budowania pewnego zaufania, ponieważ pojawiamy się w pewnym sensie znikąd, choć stoją za nami prężnie działające oddziały w innych krajach.
Musimy się przedstawić i zachęcić właścicieli, żeby zamieścili swoje ogłoszenie, pomóc im w tym, pokonać pewne obawy, wytłumaczyć, dlaczego np. ubezpieczenie jest ważne, żeby tego nie odpuszczali, tak że to są wyzwania. Technologicznie oczywiście, jak zawsze przy takiej skali rozwoju platformy, jest to potężne wyzwanie i drobnych błędów na stronie można kilka znaleźć. Z pomocą użytkowników powoli je eliminujemy.
F.B.: Kosztowo kamper nie jest przecież tanią alternatywą, zarówno jeżeli chodzi o kupno, jak i o wynajem. Czy możemy więc spodziewać się, że ceny będą podobne do tych w wypożyczalniach, czy tylko chodzi o to, żeby społeczność właścicieli kamperów się zintegrowała?
J.F.: One mogą być troszkę tańsze, wszystko zależy od właściciela danego kampera. Jeśli nie nastawia się na duży zysk, tylko np. na to, żeby zamortyzować koszty rocznego ubezpieczenia, to on nie potrzebuje zarabiać parędziesiąt tysięcy, tylko zarobi paręnaście i to też będzie fajne. Społeczność ludzi ceniących swobodę podróżowania stale się powiększa i to się dla nas głównie liczy.
F.B.: No tak, w końcu samo ubezpieczenie kampera już jest drogą sprawą.
J.F.: Dokładnie, czasami to jest kilkadziesiąt tysięcy. Ostatnio kolega kupił nowego kampera, a ubezpieczenie wyszło mu chyba 17 tys. zł i to w dobrych warunkach. Są już agencje, które się specjalizują w kamperowych ubezpieczeniach.
F.B.: To załóżmy, że w trakcie wynajmu dochodzi do kradzieży kampera, co w takiej sytuacji?
J.F.: Tak jak z każdym innym pojazdem, trzeba to zgłosić i liczyć, że się uda go znaleźć. W historii Camptoo takich zdarzeń było z 4 albo 5, o których wiemy. W każdym wypadku policja dosyć szybko odnalazła te kampery i one wracały do właścicieli. Ale to jest takie samo zagrożenie jak z każdym innym pojazdem.
F.B.: O jakich przewagach takiego portalu nad zwykłymi wypożyczalniami można mówić? Czy w ogóle upatrujecie wypożyczalnie jako swoją konkurencję?
J.F.: Przewagą jest skala, czyli to, że portal pozwala wynajmować pojazdy osobom prywatnym. Takim, które zwykle nie mając wypożyczalni, nie wypożyczałyby dalej swojego kampera. Dzięki platformie Camptoo mają możliwość zarobić na utrzymanie pojazdu oraz uczynić z niego dodatkowe źródło dochodu. Trudno sobie wyobrazić, że każdy właściciel będzie tworzył swoją podstronę.
Oczywiście są portale ogłoszeniowe, media społecznościowe, tylko tego się robi masa. Później właściciel sam musi obsłużyć płatności, zrobić umowy, zabezpieczyć wszystkie rzeczy kaucyjne z użytkownikiem, a tu platforma robi to za niego. Zadbamy o płatności, kaucje, rozliczenie oraz odpowiedni regulamin. Damy narzędzia, żeby zbudować swój zakres zasad. Część właścicieli doceni bezpieczeństwo platformy oraz to, że bierzemy na siebie cały proces wynajmu, począwszy od znalezienia chętnych do wynajęcia, czuwania nad przebiegiem rezerwacji, ogarnięcia tzw. papierologii, dopilnowania, by wszystkie opłaty były uiszczane terminowo.
To jest tak naprawdę infrastruktura, która to umożliwia. Ja bym nie powiedział, że my konkurujemy z wypożyczalniami, bo to są dwa osobne byty. Często wypożyczalnie i tak z nami współpracują. Jak ktoś znajdzie ich kampera na naszej stronie, to wypożycza przez naszą platformę i nikt na tym nie traci.
F.B.: Czyli określenie "Airbnb dla kamperów" jest tu trafione?
J.F.: Tak, to jest ten sam model. Airbnb na kółkach zdecydowanie odpowiada tej formule.
F.B.: Ile kamperów z Polski jest już w bazie?
J.F.: Na stronie jest już ponad 70 kamperów, czyli to jest naprawdę początek. Chcemy, żeby do końca tego roku było ich 200. To już będzie dobra baza, żeby rozwijać się dalej.
F.B.: Teraz dołączyły Polska, Szwecja i Finlandia, wiesz jakie następne kraje są na celowniku?
J.F.: Na pewno brana pod uwagę była Norwegia. Myślę, że jest to kwestia czasu, bo baza została już przygotowana, ale z przyczyn organizacyjnych i wydolnościowych nie udało się objąć 4-5 krajów na raz. Skupiono się więc na 3, które były najbardziej do przodu z przygotowaniami i tak się stało, że wśród nich znalazła się Polska.
F.B.: Gdyby nie pandemia, moment wejścia na nasz rynek mógłby się opóźnić?
J.F.: Właściwie nie, bo zaczęliśmy rozmawiać jeszcze przed pandemią. A czy ona to przyspieszyła? Może wzrost zainteresowania kamperami miał na to wpływ, ale plany kierunku rozwoju były już nakreślone przed pandemią. Wejście na każdy kolejny rynek jest już łatwiejsze, przerabiamy te same ścieżki, mamy dużo know-how, bazy wiedzy są dostępne, tak że następnym powinno być łatwiej.