Nie, BMW nie prowadzi się samo. Tak jak i żadne inne auto

Nie, BMW nie prowadzi się samo. Tak jak i żadne inne auto

BMW serii 7 to jeden z najbardziej zaawansowanych pojazdów na drogach
BMW serii 7 to jeden z najbardziej zaawansowanych pojazdów na drogach
Źródło zdjęć: © autokult.pl
Mateusz Lubczański
31.07.2019 16:26, aktualizacja: 28.03.2023 10:13

"Technicznie rzecz biorąc, to nie on prowadził samochód. Robiły to za niego radary, kamery, siłowniki i komputer" – napisał znajomy felietonista o "wyczynie" Kamila Durczoka za kierownicą BMX X6 M. To nie do końca prawda. Takie auta wymagają więcej "niańczenia" niż mogłoby się wydawać. I żadne z nich nie jest w pełni autonomiczne.

Takie samochody to prawdziwy pokaz możliwości marki. Utrzymają pas, zahamują przed przeszkodą, mogą podążać za pojazdem poprzedzającym, same zaparkują, widzą w nocy i we mgle. Dzięki temu można odnieść wrażenie, że jesteśmy zbędni za kółkiem. To nie do końca prawda, bowiem wszystkie te systemy są najzwyczajniej w świecie głupie.

By uświadomić jak bardzo te układy elektroniczne (nie zawsze) się sprawdzają, Mateusz Żuchowski przejechał się obecnie najbardziej zaawansowanym produktem BMW. Seria 7 oferuje najnowsze systemy wspomagania, które są takie same, lub nawet przewyższają te zamontowane w rozbitym przez dziennikarza X6. Czy naprawdę można jechać autostradą bez dotykania kierownicy i pedałów? Oto odpowiedź.

Nie będę się ograniczał się wyjątkowo do bawarskiej marki, bo szalejąca elektronika dotyczy niemal każdego dobrze wyposażonego samochodu. Ot, tempomat nie widzi, że wystarczy odpuścić nieco gaz, by uniknąć hamowania, przez co działa wyjątkowo zerojedynkowo. Z kolei asystenci utrzymania pasa działają dość frywolnie. No i są leniwi – wystarczy kilka ingerencji w prowadzenie, by wyłączyły się całkowicie. Ot, takie zabezpieczenie przed pomysłami YouTuberów liczących na łatwe kliki.

No i moje ukochane odczytywanie znaków. Niektórzy producenci chwalą się, że ich auto "pójdzie" grubo powyżej limitów prędkości w Polsce na tempomacie. Mnie mina zrzedła, gdy w pewnym pojeździe marki premium kamera odczytała ograniczenie do 40 na pasie rozpędowym. Ja akurat wyprzedzałem lewym, a komputer bardzo chciał być praworządny (wszak auto było niemieckie) i zaczął hamowanie awaryjne. Ja się przestraszyłem, tak jak pan po prawej i przedstawiciel handlowy siedzący mi na zderzaku.

Trzeba przyznać, że kontrolowanie tych wszystkich systemów, gdy próbują się odnaleźć na polskich drogach, jest bardzo absorbujące. I nie, nie można tego robić z komórką w dłoni, jak myślą niektórzy kierowcy.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)