Najmniejszy Aston Martin doczekał się wersji V8. Silnik zajmuje połowę auta
Cygnet to mały kundelek w rasowej rodzinie Astona Martina. Miejskie wozidełko, zbudowane na bazie Toyoty IQ, tylko po to, by drastycznie obniżyć średnią emisję spalin, gamy modelowej brytyjskiej marki. Z prawdziwym Astonem łączyło go tylko logo. Teraz się to zmieniło. Poznajcie Cygneta V8.
12.07.2018 | aktual.: 14.10.2022 14:48
Aston Martin z czterocylindrowym motorem o mocy 98 KM? Zapomnijcie. Brytyjczycy w końcu poszli po rozum do głowy i zamontowali pod maską Cygneta właściwy silnik - 4,7-litrowe, wolnossące V8 o mocy 430 KM zapożyczone z poprzedniego Vantage'a S. Co ciekawe, mały Aston z takim napędem jest jeszcze szybszy od swojego dawcy. Osiągnięcie setki zajmuje mu tylko 4,2 s. Prędkość maksymalna? Największa jaką udało się osiągnąć to 270 km/h. Potem kierowcy skończyła się odwaga...
Jak nietrudno się domyślić, zamontowanie potężnego V8 w małym nadwoziu Cygneta nie było prostym zadaniem. Mimo to jakoś się udało. Oczywiście jednostka została umieszczona wzdłużnie, w przeciwieństwie do czterocylindrowego oryginału. Nie obyło się także bez pełnej przebudowy ściany grodziowej i podłogi. Oczywistym jest, że Cygnet V8 należy do grona tylnonapędówek. Za przeniesienie momentu obrotowego na oś odpowiada siedmiobiegowy automat.
Aby auto nie traciło przyczepności przy każdym dodaniu gazu, niezbędne okazało się zastosowanie szerokich, torowych opon, co z kolei wymusiło znaczące zwiększenie rozstawu kół i poszerzenie nadkoli. Inżynierowie zadbali też o wydajne hamulce z sześciotłoczkowymi zaciskami. Teraz Cygnet nie przypomina już damskiej torebki. Szczególnie z tyłu, gdzie mocno widocznym elementem jest pokaźny wydech, także przeszczepiony z Vantage'a S.
Kabina Cygneta V8, w przeciwieństwie do cywilnej wersji, jest dość spartańska. Nie znajdziecie tu skór, aluminium, czy wyszukanego wyposażenia. Zamiast tego są kubełkowe fotele, klatka bezpieczeństwa i deska rozdzielcza wykonana z włókna węglowego. Tylko to, czego potrzeba do szybkiej jazdy. Szkoda, że ten zwariowany projekt nie doczeka się kontynuacji w postaci wersji produkcyjnej. Z pewnością chętnych byłoby więcej niż w przypadku oryginalnego Cygneta.