System start-stop w praktyce, czyli ekologia kontra trwałość silnika
System start-stop to jedno z najbardziej irytujących rozwiązań we współczesnych samochodach, a jednocześnie jedno z najlepiej wpływających na realne zużycie paliwa i emisję spalin. Niestety, jest szkodliwe dla silnika i jego osprzętu, a bywa także niebezpieczne.
01.05.2021 | aktual.: 14.03.2023 16:35
System start-stop został opracowany po to, by obniżyć zużycie paliwa podczas jazdy miejskiej oraz wpłynąć korzystnie na emisję spalin. Samochody stojące minutami, a nierzadko godzinami w miejskich korkach, emitują ogromne ilości spalin, a przecież nie muszą tego robić. Wystarczy wyłączyć silnik na czas postoju i uruchomić go przed ruszeniem z miejsca. Jednak tradycyjne rozruszniki i akumulatory nie wytrzymałyby tego długo, a sami kierowcy rzadko sięgaliby do takich metod.
Wszystko automatycznie
Dlatego samochody z systemem start-stop mają zupełnie inny akumulator, wykonany w technologii EFB lub AGM, odporny na wielokrotne użycie rozrusznika w krótkim czasie. Rozrusznik też jest do tego przystosowany. Ponadto, sterownik kontrolujący silnik może zablokować działanie systemu, jeśli warunki są niekorzystne (np. zbyt niska lub zbyt wysoka temperatura, wybrany tryb jazdy).
System start-stop automatycznie wyłącza silnik, gdy kierowca włączy bieg neutralny lub zatrzyma się i trzyma mocniej wciśnięty hamulec w samochodzie z automatyczną skrzynią biegów. Kiedy zaś wciśnie pedał sprzęgła (skrzynia manualna) lub zwolni hamulec (skrzynia automatyczna), silnik zostaje uruchomiony. W czasie kilkunastominutowej jazdy w korku może się tak dziać nawet kilkadziesiąt razy. I w tym kłopot.
Nie do końca bez wpływu na trwałość
Zdanie mechaników jest dość jednoznaczne – system start-stop nie jest neutralny dla trwałości akumulatora i rozrusznika. Co więcej, te elementy są droższe niż w samochodzie bez systemu start-stop.
Choć nie ma jeszcze na ten temat dużych doświadczeń, to można podejrzewać, że i inne elementy silnika szybciej trzeba będzie wymieniać. Choćby koło dwumasowe, które przy uruchamianiu silnika za każdym razem tłumi duże wibracje. Również na sam silnik może mieć wpływ jego wielokrotne włączanie i wyłączanie.
W ankiecie przygotowanej przez branżowy serwis internetowy MotoFocus.pl, w której wypowiedzieli się mechanicy, aż 91,6 proc. uznało, że system start-stop powoduje przyspieszoną eksploatację części samochodu. Najwięcej ankietowanych wskazało rozrusznik (ok. 82 proc.) oraz akumulator (67,4 proc.).
Start-stop bywa niebezpieczny i niewygodny
Szczególnie w samochodach z automatyczną skrzynią biegów, w których system wyłącza silnik przy niskiej prędkości jazdy, a nie dopiero po zatrzymaniu. W mieście, kiedy reakcja na wciśnięcie pedału gazu powinna być możliwie szybka, powoduje to pewne problemy.
W czasie moich testów aut wielokrotnie zdarzało się, że motor gasł w momencie, kiedy zamierzałem ruszyć z miejsca, np. na skrzyżowaniu przy skręcie w lewo. Odruchowo naciska się więc gaz mocniej. Opóźnienie sprawia, że może być już za późno i trzeba przepuścić inne auto, a tymczasem samochód rusza z miejsca bardzo gwałtownie.
Z kolei w wielu autach, niezależnie od skrzyni biegów, system start-stop działa dość opieszale, co powoduje dyskomfort. Na szczęście producenci przewidzieli, że kierowca będzie chciał go wyłączyć. Niektórzy dają nawet taką możliwość na stałe. W większości aut po wyłączeniu silnika w normalnym trybie system start-stop jest ponownie uruchamiany i aby go dezaktywować, trzeba za każdym razem wciskać przycisk.
Niektóre serwisy zajmujące się elektroniką pojazdów oferują usługę stałej dezaktywacji start-stop lub moduły, które go wyłączają. Koszty są stosunkowo niskie – od ok. 100 do 200 zł. W przypadku nowych aut takie modyfikacje mogą być niemile widziane, ale i na to jest sposób, bo w wybranych punktach ASO też da się to zrobić. Oczywiście usługa jest znacznie droższa – nawet 500-800 zł.
Cała nadzieja w 48 woltach
Od niedawna powszechne stają się hybrydy typu mild-hybrid pracujące w układzie 48-woltowym, których częścią jest także system start-stop. Wówczas funkcję rozrusznika pełni motogenerator, który zastępuje także alternator. Jest połączony z silnikiem paskiem, a jego zasilaniem zajmuje się duża, dodatkowa bateria ładowana podczas jazdy.
To rozwiązanie ma na razie same zalety. Układ start-stop pracuje tak wydajnie, że nie ma żadnych opóźnień, a w niektórych markach na tyle, że układ wyłącza silnik spalinowy nawet w czasie jazdy, kiedy kierowca zdejmie nogę z pedału gazu. W tym rozwiązaniu nie ma także dodatkowego obciążenia dla standardowego akumulatora, a rozrusznika… nie ma w ogóle.
Jak to sprawdzi się w realiach użytkowania? Tego na razie nie wiemy, bo jest to rozwiązanie dość nowe i powszechne dopiero od maksimum 2 lat. Więc auta na razie jeżdżą bezawaryjnie.